Czy znacie to uczucie, kiedy musicie napisać artykuł na temat jakiejś gry, ale tak wam się nie chce, że zamiast tego zabieracie się za granie w zupełnie inną grę, która wciąga was tak bardzo, że zapominacie o jedzeniu i spaniu?
The wood grows around the walls of the Mansus
Cultist Simultor to narracyjna cyfrowa karcianka, symulująca drogę, jaką musi pokonać szary człowiek, aby zostać kultystą w służbie starych bogów. Ufundowana na Kickstarterze, powstała w niewielkim studio Weather Factory, jako dziecko Alexis Kennedy’iego i Lottie Bevan (odpowiedzialnych między innymi za Fallen London czy Sunless Sea).
As any student of the histories knows, the Mansus has no walls
Grę rozpoczynamy od wyboru postaci spośród trzech dostępnych. W zależności od tego, jakiej „klasy” użyliśmy w poprzedniej partii, zestaw może być różny. Na samym początku rozgrywki wybór kart jest niewielki – możemy wykonać zaledwie dwie akcje, które z czasem otwierają nam coraz więcej możliwości. Chodzimy do pracy, śpimy, zwiedzamy miasto, uczymy się z tajemnych ksiąg. Poznajemy ten drugi, magiczny świat. Kiedy posiadamy już wystarczającą wiedzę na temat rytuałów, będziemy rekrutować popleczników, ale też musimy strzec się detektywów policyjnych czy dziennikarzy, aby nie odkryli naszych powiązań z kultem. A próbujemy to osiągnąć zagrywając odpowiednie karty, w odpowiednich momentach.
Determine your Legacy
Historia opowiadana w grze jest przedstawiona niewprost, bardzo ezoterycznie. Wykorzystując w zasadzie niewiele, bo tylko tekst i obrazki na kartach oraz dźwięk, buduje wrażenie tajemniczości, mroku i tego nieuchwytnego poczucia, że gdzieś tam, na granicy świadomości, czają się prastare, niepojęte siły.
Technicznie, rozgrywka jest łatwa. Wystarczy czytać tekst z kart, reagować odpowiednio na potrzeby bohatera (trzeba dbać o jego zdrowie, stan psychiczny oraz zasobność portfela). Praktycznie, chwilę trwa zanim nauczymy się, jakie efekty będą miały wybrane przez nas akcje. Czasem trzeba będzie przeczekać jakiś stan, innym razem próbować zareagować na jakiś quick time event. A w kolejnym kroku może pojawić się możliwość, której wcześniej nie odkryliśmy. Warto pamiętać o pauzowaniu – daje to zdecydowanie więcej czasu na zastanawianie się co dalej.
There is never only one history
Do dyspozycji mamy dużo ścieżek fabularnych – próbując kilku rozgrywek, każda była inna i prowadziłam swojego bohatera w inne miejsca fabuły. Skończyć grę możemy również na wiele sposobów – udało mi się na przykład umrzeć z powodu problemów depresyjnych, zawiązać magiczny pakt, którego warunków nie udało mi się spełnić czy próbować założyć własny kult, co zanadto przyciągnęło uwagę władz. Żadna rozgrywka nie będzie taka sam. Będzie też trwać krócej lub dłużej, zależnie od podjętych decyzji.
Graficznie gra jest bardzo prosta, nie posiada zbyt wielu animacji, a same akcje wyboru kart odbywają się na czymś, co wygląda jak blat stołu. Rysunkami Cultist Simulator przypomina planszówki typu Horror w Arkham czy Eldrich Horror. Muzyka w tle nie jest wybitna, ale bardzo dobrze uzupełnia klimat produkcji.
Czegóż więcej chcieć, skoro w tej produkcji są tajemnice, mroczne moce i kultyści? Przede wszystkim cierpliwości. Pomimo oryginalności pomysłu i klimatu, który na pewno przyciągnie fanów Cthulhu, gra jest bardzo statyczna, a czas potrzebny na rozumienie zasad może nie być taki krótki. Niemniej jednak bardzo polecam spróbować zabawić się w prowadzenie własnej wspólnoty religijnej. Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn!