Jeśli w Baśniach: na wygnaniu czytelnik miał do czynienia z kryminałem w stylu noir, to tym razem dostanie w ręce coś bliższego thrillerowi. Róża i Jack wciąż odpracowują na robotach społecznych swoją Zbrodnię Doskonałą, a Śnieżka dochodzi do wniosku, że chciałaby spróbować ponownie zbliżyć się do siostry. Zabiera ją ze sobą na inspekcję farmy – miejsca, gdzie zamieszkują ci z Baśniowców, którzy nie potrafią przybierać ludzkich kształtów. Na razie zastępczyni burmistrza nie podejrzewa żadnej konspiracji…
Folwark zwierzęcy to jakby uzupełnienie pierwszego tomu serii. Pokazuje drugie (zwierzęce) oblicze społeczności Baśniowców – a jak to mówią, dwa jest liczbą symbolizującą konflikt. I rzeczywiście, relacja między „miejskimi” i „wiejskimi” magicznymi stworzeniami wygląda na bardzo napiętą. Nie wszystkim pasuje obecny status quo, mimo zapewnień, że chodzi o wspólne dobro. A ci uprzywilejowani nie dostrzegają (lub nie chcą dostrzegać?) problemów, z jakimi boryka się druga strona. Niewiele pomaga fakt, że przecież łączy ich wspólny wróg: Adwersarz.
W Folwarku zwierzęcym pierwsze skrzypce zdecydowanie gra Śnieżka, a zaraz po niej – Róża Czerwona. Dzieje się tak między innymi dlatego, że ważnym tematem tego tomu jest osobisty spór pomiędzy siostrami (czyli, zauważcie, znów pewien dualizm). Wiadomo, że ich relacja do serdecznych nie należy, ale czy zawsze tak było? A co, jeśli u podstaw konfliktu leży coś więcej niż historia z Księciem Uroczym? Natomiast inni bohaterowie znani z poprzedniej części, tacy jak Bigby Wolf, Jack czy Sinobrody, pojawiają się epizodycznie. Zamiast nich twórcy przedstawiają całą plejadę nowych postaci: na przykład pozostałe z czterech (!) małych (!!) świnek, Złotowłosą i trzy misie, tygrysa Shere Khana i panterę Bagheerę, sprytnego liska Renarta – czyli dość różnorodną menażerię.
Warto nadmienić, że tym razem autorzy Baśni inspirowali się nie tylko folklorem i alegorycznymi opowieściami. Tak, tak, podtytuł nie jest przypadkowy; sięgnęli także do powieści George’a Orwella. Dun to właściwie kopia Napoleona, a i pozostałe knury znajdą w komiksie swoje odpowiedniki. Zresztą, nie będę więcej zdradzać, najlepiej, jeśli sami prześledzicie podobieństwa i różnice.
Przyznam szczerze, że drugi tom serii Billa Willighama nie wywarł na mnie aż tak pozytywnego wrażenia jak pierwszy. To nadal świetna lektura i ładne rysunki do podziwiania (będę powtarzać do znudzenia, ale okładki poszczególnych zeszytów są po prostu świetne!). Jednak intryga (o ile można użyć tego słowa) jest znacznie prostsza. Właściwie poza przedstawieniem folwarku i rozwiązaniem kwestii Róży Czerwonej – niewiele wnosi do serii. Nie ma też żadnej dodatkowej historii na zakończenie, w bonusie dorzucono tylko kilka szkiców. Wszystko to sprawia, że w porównaniu z Na wygnaniu oceniam tom niżej – ale bynajmniej nie jako zły.