Przeniesiony z alternatywnej rzeczywistości Wolverine nie ma chwili wytchnienia. Tym razem przyjdzie mu wrócić do Japonii – fizycznie, jak i wspomnieniami. Jak powita go kraj Kwitnącej Wiśni?
Powrót do przeszłości
Po wydarzeniach opowiedzianych w Na granicy podstarzała wersja Logana rusza tropem Lady Deathstrike. W tym celu Rosomak musi się udać do Japonii. Zamierza jednak działać pod przykrywką i wykorzystuje swoje dawne przebranie, udając niejakiego Patcha. Szybko jednak zostaje zdemaskowany i trafia w ręce Milczącego Zakonu. Pojawienie się dawnych wrogów w postaci Sohei i pewnego mutanta sprawia, że Wolverine wraca myślami do bolesnej przeszłości. Musi teraz walczyć o życie, ale i postarać się, aby nie popełnić tych samych błędów, co kiedyś.
Historia splamiona krwią
Autorem Ostatniego ronina jest Jeff Lemire, który napisał historię do trzech z czterech wydanych dotychczas w Polsce komiksów z serii Staruszek Logan. Tym razem czytelnik ma okazję dowiedzieć się nieco więcej o przeszłości Rosomaka. Jak wiadomo, Wolverine nieraz bywał w Japonii, ale co wiązało jego alternatywną wersję z krajem Kwitnącej Wiśni? Okazuje się, że całkiem sporo. I nie są to zbyt miłe wydarzenia. Dlatego też w najnowszym zeszycie nasz bohater ma spore opory przed wysunięciem szponów. Duchy przeszłości wracają, a Logan jest naprawdę zmęczony i przeżywa prawdziwe rozterki. Jest to motyw bardzo ciekawy i odbiorcy z pewnością zrobi się żal bohatera. Interesujący jest także wątek z odwiecznym wrogiem Wolverine’a, czyli Lady Deathstrike. Tym razem będziemy mieli okazję zobaczyć ją w zupełnie innej roli niż dotychczas. Całość opowieści psuje się jednak w momencie, kiedy Rosomak wykona wreszcie swoje „snikt”. Owszem, wówczas robi to, w czym jest najlepszy i co nie jest zbyt miłe, ale całe dylematy szybko biorą w łeb i zaczyna się krwawa jatka. Milczący Zakon przerobiony zostaje na siekankę. Tylko jego dowódca ma trochę oleju w głowie i nie podchodzi jak głupiec pod adamentowe pazury. Na zakończenie dostajemy znów nieoczywiste rozwiązanie, które z pewnością zaintryguje czytelnika i sprawi, że poczuje on niedosyt i chętnie sięgnie po kolejną część przygód Staruszka Logana.
Mieszane uczucia
Za rysunki, które możemy zobaczyć w Ostatnim roninie, odpowiada Andrea Sorrentino. Włoski artysta po raz kolejny nie przekonał mnie do siebie. Wiele osób zarzuca mu, że zbyt wiele pracy wykonuje na komputerze, zamiast tworzyć ręcznie. O to jednak nie mam pretensji. Idziemy przecież z duchem czasu i czemu nie skorzystać z nowoczesnej technologii? Bardziej przeszkadza mi samo wykonanie. Większość kadrów jest zbyt mało wyraźna, nie zawsze wiemy, na co patrzymy i łatwo się pogubić. Przeszkadza to zwłaszcza podczas walk, a tych w zeszycie jest sporo. Doceniam jednak ostatnie strony, kiedy to przeciwnik Logana ulega przeobrażeniu. Mocno psychodeliczne kadry robią wrażenie. Pomimo tego chyba nigdy nie przekonam się do prac Sorrentino i zawsze będę stał po stronie tych, którym jego praca nie do końca przypada do gustu.
Bywało lepiej
Staruszek Logan: Ostatni ronin to czwarty tom opowiadający o przygodach podstarzałego Rosomaka z alternatywnej rzeczywistości. Niestety jest to najsłabsza z części. Zaczyna się nieźle. Dobrze jest poznać przeszłość naszego bohatera, jego rozterki skłaniają do myślenia, a i w komiksie nie brakuje nieoczekiwanych zwrotów akcji. Gdzieś po drodze jednak wszystko się zmienia i dostajemy krwawą jatkę. Oczywiście Wolverine nigdy od przemocy nie stronił, ale tu wrogowie sami idą na rzeź, a ich głupota denerwuje. Dodatkowo podczas walk oprawa graficzna nie wygląda najlepiej. Jeśli jednak przebrniecie przez te fragmenty, to końcówka Was zaskoczy. Warto więc sięgnąć po Dawne strachy i przekonać się, jak Logan radzi sobie na Ziemi-616.