Pierwotnie, gra o tym tytule ukazała się w 1995 roku i była dostępna na konsoli Sega Mega Drive. Kolejne wersje dostarczały rozrywki właścicielom PlayStation 3, Xboxa 360 i Wii. Obecnie, by pograć w klasyki od studia SEGA wystarczy telefon.
Ciekawa fabuła to klucz do sukcesu
Główny bohater imieniem Sketch Turner zostaje wciągnięty do tworzonego przez siebie komiksu przez tajemniczy czarny charakter. By wydostać się z tej patowej sytuacji i ocalić świat, rysownik musi toczyć walki z przeciwnikami, których ów złol notorycznie dorysowuje. Na naszej drodze stają bardzo zróżnicowane postaci, czasami są to potwory podobne do żywiołaków, zwykli i łatwi do pokonania wojownicy, albo typowi bossowie, nad którymi trzeba się trochę pomęczyć.
„Superbohater mimo woli” nie może pozwolić by antagonista wykreował dla siebie realną powłokę i wydostał się z zeszytu. Fabuła wydaje się prosta, ale z czasem wciąga głębiej i głębiej. Każdy następny pojedynek uchyla nam rąbka tajemnicy i, w charakterystyczny dla komiksów sposób, czyli za pomocą dymków, dowiadujemy się, co raz więcej.
Prosta mechanika jest dobra, bo jest dobra i prosta
Czytanie komiksów to po prostu uważne śledzenie kolejnych kadrów i nadążanie za dymkami. Twórcy Comix Zone stwierdzili, że skoro można w ten sposób pochłaniać kolejne tomy zeszytówek, to, czemu by nie oprzeć gry, której akcja toczy się właśnie w komiksie, na przemierzaniu kolejnych rozdziałów? Sketch ma do dyspozycji całą paletę klasycznych ruchów – skakanie, podnoszenie przedmiotów, kopniaki i tym podobne, ale wykorzystywanie kawałków stron do wyprowadzania ciosów może już zrobić duże wrażenie na graczu.
Według mnie dużym plusem tej gry jest fakt, że przechodzenie do kolejnych kadrów wiąże się z pewną dowolnością. Możemy przeskakiwać w pionie i poziomie bez ryzyka, że jakiś kawałek układanki nam umknie. Warto wspomnieć też, że nie na każdym etapie czeka nas walka, czasami wystarczy rozwiązać jakąś zagadkę logiczną lub zręcznościową. Ciekawym elementem jest zwierzęcy towarzysz w postaci szczura o imieniu Roadkill. Jego zadaniem jest odnajdywanie znajdziek, które znajdują się w miejscach niedostępnych dla wzroku głównego bohatera.
Stan zdrowia możemy na bieżąco monitorować dzięki paskowi w prawym górnym rogu ekranu. Pod nim znajdują się trzy sloty na specjalne itemy, które będziemy wykorzystywać na kolejnych etapach rozgrywki. Jeśli nasza wytrzymałość bardzo spadnie, czy to w wyniku walki czy uderzania w przedmioty wystarczy łyk mrożonej herbaty.
Rzut oka na zawartość okołogrową
W menu możemy zarządzać podstawowymi ustawieniami dotyczącymi otrzymywania powiadomień, dźwięków czy klawiszologii. Jeśli założymy sobie konto w Game Center dostaniemy możliwość śledzenia swoich wyników i porównywania ich z osiągnięciami innych zarejestrowanych graczy. Zakładka Segazine to odnośnik do Twitterowego profilu SEGA Forever, korzystanie z niego wymaga zalogowania się do swojego własnego, więc ja nic więcej po za czytaniem newsów zrobić nie mogłam.
Nasuwający wniosek jest taki, że wspomniany panel użytkownika jest skromny i pozwala na wykonywanie podstawowych, zwyczajnych i tradycyjnych czynności. Nie ma tu żadnych bonusów i ciekawostek, co jednych rozczaruje, a innych nawet nie zastanowi.
Gdy grafika i muzyka idą w parze
Comix Zone to poukładany chaos. Szybka i wartka akcja okraszona jest energiczną i rytmiczną muzyką skomponowaną przez Howarda Drossina, który między innymi jest autorem oprawy muzycznej gier o Sonic’u. Efekty dźwiękowe pojedynczych uderzeń idealnie wpasowują się w komiksowy klimat i od razu kojarzą z charakterystycznymi dymkami jak „Poof!” czy „Boom!”.
Podsumowanie
Chociaż w grze mało jest magii, a głównemu bohaterowi daleko do legendarnego herosa, który dzielnie stawia czoła przeciwnikom, to całość rozgrywki daje dużo przyjemności. Estetyka komiksowa świetnie współgra z fabułą. Jako plus traktuję też wszystkie niecodzienne scenerie, które tworzą niepowtarzalny nastrój – podobno do ich tworzenia zatrudnieni zostali scenarzyści parający się kreowaniem prawdziwych komiksów.
Opanowywanie wszystkich ruchów i elementy zręcznościowe nie są szczególnie uciążliwe, więc fani prostych bijatyk nie powinni czuć się zawiedzeni. Momentami jest trudno, przydałaby się możliwość wyboru poziomu trudności, ale jeśli podchodzicie do zdobywania levelu tak jak ja, czyli „zastaw się, a nie daj się”, to w końcu się uda dotrzeć do finału opowieści.