Czy da się uszczęśliwić ludzkość – lub dowolny inny byt rozumny? Zaprojektować uniwersum lepsze od Bożego, niezależnie, jakie moralne konsekwencje mógłby pociągnąć za sobą tak śmiały plan? A może jednak rację miał Leibniz, twierdząc, że żyjemy w najlepszym z możliwych światów?
Był już Fantastyczny Lem, była i Planeta Lema – czas na Ogród ciemności i inne opowiadania. Zbiór uporządkowany według Tomasza Lema, a więc – bardziej osobisty. O Ogrodzie ciemności dowiadujemy się, że jest to utwór, dzięki któremu Barbara Lemowa zainteresowała się swoim przyszłym mężem; z kolei Czarne i białe stanowi opis snu szczególnie dla autora zadziwiającego. Innymi słowy – gdzieś tam za tym z pozoru nieoczywistym doborem opowiadań skrywa się „Lem prywatny”.
Tak więc na antologię, oprócz wymienionych już utworów, składają się kolejno: Prawda, Sto trzydzieści siedem sekund, Wyprawa trzecia, czyli smoki prawdopodobieństwa, Cezar Kouska: „De impossibilitate vitae”; „De impossibilitate prognoscendi”, Altruizyna, czyli opowieść prawdziwa o tym, jak pustelnik Dobrycy Kosmos uszczęśliwić zapragnął i co z tego wynikło, Horst Aspernicus: „Der Völkermord. I. Die Endlösung als Erlösung. II. Fremdkörper Tod”, J. Johnsons and S. Johnson: „One human minute”, Alfred Zellermann: „Gruppenführer Louis XVI”, Ananke, Wyprawa szósta, czyli jak Trurl i Klapaucjusz demona drugiego rodzaju stworzyli, aby zbójcę Gębona pokonać, Bajka o trzech maszynach opowiadających króla Genialona, Reginald Gulliver: Eruntyka, Podróż siódma, Podróż ósma, Podróż jedenasta, Podróż dwudziesta druga, Kobyszczę i Powtórka.
W wielu utworach jak refren powraca temat (nie)szczęścia – często związany, jeśli nie tożsamy, z zagadnieniem dobra i zła – w różnych postaciach. Najpierw jako naiwny, wyidealizowany stan wyobrażonego zakochania; później w tonie przypowieści pouczającej, że doskonałość i powszechny błogostan są niemożliwe do osiągnięcia; dalej poprzez jeden z najbardziej ponurych tematów, bo jako wiwisekcja hitlerowskiej etyki zła i estetyki kiczu; wreszcie znów pogodniej chociażby w Kobyszczęciu. A jednak owo nietypowe zestawienie nawet najbogatsze w humor opowieści zabarwia gorzką nutą; przeczytawszy o pokręconej, chorej „utopii” byłego nazisty Siegfrida Taudlitza rzekomo pióra niejakiego Zellermanna (swoją drogą, bogactwo Lemowej wyobraźni zdumiewa do tego stopnia, że gotowa jestem żałować, iż podobna książka nie istnieje i nie mogę jej przeczytać), trudno nie porównywać z nią przygód Trurla i Klapaucjusza (w końcu znalazły się w tym samym tomie!), a zwłaszcza tego pierwszego, zamierzającego na siłę uszczęśliwić cały kosmos. Stąd konstatacja Ijona Tichy’ego – „Jak to jednak miło pomyśleć, że tylko człowiek może być draniem” – zdała mi się niezwykle celnym, ironicznym podsumowaniem wtórnie ukrytej w zbiorze myśli przewodniej.
Oczywiście nie oznacza to, że Ogród ciemności i inne opowiadania to lektura dla ponuraków – z pewnością nie można Stanisławowi Lemowi zarzucić braku poczucia humoru, i to inteligentnego. Toteż bawią rozbudowane dowody na to, że statystycznie rzecz biorąc, ludzie istnieć nie powinni, a smoki mogą pojawić się na świecie, jeśli tylko odpowiednio zagęści się nieprawdopodobieństwo; równie draczny co intrygujący okazuje się opis serii eksperymentów mających na celu nauczenie bakterii komunikowania się w języku angielskim. Komiczni są już sami bohaterowie Lema, zwłaszcza zadufani we własnej doskonałości i nieomylności Ijon Tichy, Trurl i Klapaucjusz. Powtykane tu i ówdzie perełki w rodzaju „Billiona Cykszpira, słynnego dramaturga Wyrodzenia” to miód na moje serce.
Podobnie jak miodem i balsamem jest mi Lemowska polszczyzna – bo to jeden z piękniej operujących językiem współczesnych autorów. Widać to dobrze w Ogrodzie ciemności i innych opowiadaniach, ponieważ zestawiono ze sobą utwory o różnych rejestrach: mamy tu coś z Cyberiady, z Dzienników gwiazdowych, ale też kilka recenzji apokryfów, opowiadania bardziej „serio” i bardziej liryczne. Cieszy mnie więc każde „lignięcie” czy „bezhołowie”, ale jeszcze mocniej mnie cieszy, że słowa te nie znajdują się w tekście przypadkowo.
Byłoby truizmem pisać, że Lem się nie zdezaktualizował (zwłaszcza w dobie mody na post- i transhumanizm genialnie wybrzmiewają słowa: „Czasem ludzie budują roboty, czasem roboty – ludzi; to, czy myśli się metalem, czy kisielem, jest obojętne”). Nie dziwota więc, że powstają wciąż reedycje i kolejne wydania (choć przyznam szczerze, że nie wiem, czemu straszy się czytelników tym brzydkim manekinem z okładki; znacznie lepiej pasują do Lema grafiki Przemka Dębowskiego). Jak nie omieszkał zauważyć w posłowiu profesor Jerzy Jarzębski, zmienia się dziś po trosze sposób odczytywania utworów lwowskiego filozofa i futurologa. A skoro tak – znaczy, że warto sięgać po tę twórczość wciąż na nowo.
E-book jest dostępny na stronie księgarni Virtualo.