Powiedzieć, że życie mutantów po wydarzeniach z X-Men: Apocalypse (2016) jest „niełatwe”, byłoby sporym eufemizmem. W Stanach Zjednoczonych wprowadzono restrykcyjne regulacje prawne, sprawiające, że nawet za najmniejsze wykroczenie, nie uwzględniające użycia nadnaturalnych mocy, można trafić do więzienia o zaostrzonym rygorze. Albo do ośrodka badawczego w roli nowej świnki morskiej. Nic więc dziwnego, że do życia powołana została udzielająca wsparcia i pomocy siatka Podziemia Mutantów.
Producent ostatniego serialu z uniwersum X-Menów, FOX, zdecydowanie zaczął stawiać na ambitniejsze komiksowe adaptacje. Po surrealistycznym, nieoczywistym w swojej budowie Legionie, przyszedł czas na poruszający problematykę znajdującą się bardziej u komiksowych źródeł Naznaczonych. Serial opowiada o rodzinie Struckerów, której przyjdzie uciekać przed chcącymi zamknąć ich obdarzone nadnaturalnymi mocami dzieci – Lauren i Andy’ego w ośrodkach strzeżonych. Okazuje się to dla nich o tyle trudne, że do tej pory ojciec, Reed Strucker, wspierał opresyjny system jako oskarżyciel, wzmacniając tym samym przekonanie, iż uchwalone prawo może i jest ciężkie, ale za to służy wszystkim wokoło. Znajdują pomoc u tych, których dotychczas oskarżał bohater – u przedstawicieli Podziemia Mutantów. I od tamtej pory powoli, dzień po dniu, po każdej desperackiej akcji ratowniczej kolejnych prześladowanych, stają się integralną częścią całej siatki, musząc zmierzyć się ze wszystkimi dotychczas zinternalizowanymi uprzedzeniami oraz stereotypami.
Jednocześnie wciąż mamy do czynienia z produkcją rozrywkową – przedstawieni w serialu mutanci to w końcu nieformalna grupa nie tylko zapewniająca dach nad głową, wyżywienie, a jeśli trzeba również transport do bardziej liberalnego Meksyku, ale przede wszystkim wyciągająca ludzi ze szponów rządowych agencji. A później także z łap kierownictwa ośrodka badawczego zmieniającego ich w bezwolne, uzależnione od psychoaktywnych środków marionetki. I chociaż wydawałoby się, że bohaterowie nad nie-mutantami posiadają przewagę w postaci swoich mocy, to jednak nie mamy do czynienia z dobrze wyszkoloną, zorganizowaną grupą, jak to miało miejsce choćby w X-Men: Pierwszej klasie (2011). To wciąż jest ekipa specyficznych, walczących o przeżycie rebeliantów i fakt, że scenarzyści o tym nie zapomnieli, jak i o poszczególnych zdolnościach bohaterów, przemawia na korzyść tej FOX-owej produkcji.
Problemy poruszone w serialu
Naznaczeni wydają się opowiadać o segregacji – o tym, jak społeczeństwo podzieliło się na tych, którzy nienawidzą mutantów do tego stopnia, że zaczynają uważać ich za osobny, zagrażający im gatunek, a także tych walczących o ich prawa, widzących w nich ludzi, czyjeś dzieci, członków rodzin. Z drugiej strony jest to również opowieść zniuansowana na tyle, że dostrzegająca przebieg owego podziału nie tylko w perspektywie makro – a więc społecznej – ale również mikro, w grupie samych mutantów, w Podziemiu, ale także w rodzinie Struckerów. Finał sezonu pierwszego, przepełniony rezygnacją, przygaszeniem oraz poczuciem beznadziei, jeszcze bardziej to podkreśla. Może nie należy on do największych cliffhangerów w historii, nie urasta do rozmiarów wielkiej bitwy o przetrwanie całego świata, ale za to dotyka zupełnie innych, bardziej przyziemnych (ludzkich) kwestii. Idąc tym tropem całość Naznaczonych można odbierać jako szerzej zakrojony komentarz społeczny dotyczący coraz wyraźniejszych podziałów społecznych obecnych nie tylko w Stanach Zjednoczonych – wówczas miasto, które wybrano na finał (Charlotte), dopisze do całości zupełnie nowe znaczenia, nawiązujące do niesławnego marszu ekstremistów z sierpnia 2017 roku w Charlottesville. Większość napięć pomiędzy tymi grupami jest wręcz podręcznikowa – wystarczyłoby zajrzeć do pierwszego opracowania dotyczącego dyskryminacji czy zbrodni na tle etnicznym, aby znaleźć te same mechanizmy w naszej przeszłości. Dlatego warto się pokusić o spojrzenie na ten serial jako coś więcej niż tylko rozrywkową superbohaterską produkcję.
Inną mocną stroną Naznaczonych jest próba pokazania motywacji obu stron konfliktu – widzimy więc po jednej mutantów, którzy walczą o swoje obywatelskie prawa dostępu do służby zdrowia, nie bycia skazywanymi za sam fakt tego, jacy się urodzili (na to nikt nie ma w końcu wpływu), dostępu do edukacji i wolności od szykan. Ale mamy też po stronie rządowej głęboko cierpiącego po stracie córeczki agenta, który pragnie jedynie, aby nikt więcej już tak nie cierpiał jak on sam. A także przewodzącego wątpliwym moralnie oraz etycznie badaniom naukowca, jaki z własnego doświadczenia rozumie, jak wielką różnicę w kwestii życia oraz śmierci może spowodować jeden gen. Po żadnej stronie nie stoją osoby złe z natury, od urodzenia, a ludzie, którzy w odmiennych momentach swojego życia podjęli różne, słuszne albo nie decyzje.
Naznaczeni to serial dobry – mający potencjał stać się czymś więcej niż kolejną, rozrywkową mamałygą, jakich wiele już mieliśmy i sporo mieć jeszcze na rynku będziemy. Nie jest wolny od potknięć czy fabularnych grzeszków (dość wygodnie zniknął wątek związku Eclipse’a z mafią), ale zdecydowanie posiada potencjał. Oby kolejne sezony do niego dorosły.
Dziwie się że tak wysoka ocena, jak dla mnie jeden z najbardziej przehajpowanych seriali ostatnich lat – obok The Rain.
Sam serial jest po prostu nudny, akcja rozwija się powoli szczególnie gdzieś po środku sezonu.
Z każdym kolejnym odcinkiem Naznaczeni obniżają poziom.
Sztampa, same oczywistości i bardzo kiepskie przedstawienie postaci.