Star-Lord, Gamora, Drax, Rocket i Groot wracają do sprawy związanej z jednym z Kamieni Nieskończoności. Loki wciąż knuje coś przeciwko nim. W grze pojawiają się jednak nowi bohaterowie – Nova wraz ze swoimi oddziałami oraz Szpony także mają coś do powiedzenia. Tylko właściwie co?
Przecież nam się nie spieszy…
Po wydarzeniach przedstawionych w Braku porozumienia przyszedł czas na Jeźdźców na niebie. Strażnicy Galaktyki kontynuują zadanie zlecone im przez Grandmastera i Kolekcjonera, i szukają Kamienia Dusz. W tym celu przybywają na Ziemię i odwiedzają starych znajomych, którzy być może będą mieli dla nich cenne wskazówki. Tymczasem Richard Rider, znany też jako Nova, stara się rozwikłać tajemnicę zaginięcia swego brata Roberta. Okazuje się, że we wszystko zamieszane są Szpony. Do akcji wkracza więc oddział Nova Corps. Zamiast rozwiązań, sprawy coraz bardziej się komplikują. Zwłaszcza że palce macza w nich bóg kłamstw – Loki.
To co z tym Kamieniem?
Za scenariusz do Strażnicy Galaktyki: Jeźdźcy na niebie odpowiada Gerry Duggan, autor, który stworzył dla nas także fabułę do pierwszego tomu. Pierwsza część wprowadzała nas w ciekawą historię prosto z kosmosu. Druga to więcej intryg, nowi bohaterowie i bliżej nieokreślony cel podróży. Niby spoiwem jest tu Kamień Dusz, ale i ten momentami jest odstawiany na bok. Zamiast niego oraz tytułowych bohaterów dostajemy nową przygodę wprowadzającą do komiksu oddział Nova Corps i Richarda Ridera. Jeżeli komuś jeszcze za mało zamieszania, to we wszystko wmieszani zostają Doktor Strange, Cable, Man Thing, Deadpool i Ant Man. Zdaje się, że zwłaszcza ten ostatni będzie miał sporo do zrobienia w kolejnym zeszycie, ale czy aby na pewno? Już po pierwszym tomie mogliśmy zgadywać, że w dalszej części spore role odegrają Grandmaster, Kolekcjoner i Loki. Tymczasem Starsi Wszechświata są jedynie wspomniani, a bóg kłamstw robi tylko jedną psotę. Czytelnik może wiec zacząć zastanawiać się o co w tym wszystkim chodzi.
Należy jednak dodać, że Duggan nie tylko wprowadza zamieszanie. Sporo miejsca poświęca także samym Strażnikom i tłumaczy ich wcześniejsze działania. Wyjaśniony zostaje wątek Groota i Draxa-pacyfisty. Wychodzi też na jaw po co Gamorze Kamień Dusz. Do tego wszystkiego dorzucona zostaje nieco zbędna, ale za to zabawna przygoda Star-Lorda z Johnem Lennonem w tle.
Strażnik dla każdego!
Drugi tom Strażników Galaktyki zawiera 136 stron. Jak na niezbyt długi komiks pracowało przy nim zaskakująco dużo rysowników. Byli to Roland Boschi, Mike Hawthorne, Frazer Irving, Terry Pallot, Rod Reis, Chris Samnee oraz Greg Smallwood. Dodajmy też, że żaden z nich nie został zatrudniony do tworzenia poprzedniej części. Natomiast taka mnogość artystów jest w pewien sposób uzasadniona. Otóż niemal połowa zeszytu to retrospekcje opowiadające dzieje poszczególnych bohaterów, a każdą z nich stworzył dla nas inny grafik. Do tego dochodzi historia Richarda Ridera oraz poszukiwania Kamienia przez Petera i jego towarzyszy na Ziemi. Widać w Marvelu uznano, że skoro jest tyle wątków, to można i wielu osobom dać się wykazać.
I trzeba przyznać, że wszyscy panowie stanęli na wysokości zadania. Ich prace ogląda się bardzo przyjemnie i są one dopasowane do sytuacji. Mamy więc mroczną i nieco psychodeliczną wyprawę Gamory w głąb Kamienia Dusz, humorystyczną i stworzoną w retrostylu przygodę Star Lorda, barwną i oddającą galaktyczne dziwactwa wycieczkę Rocketa i Groota czy dość surowe i smutne dzieje Richarda i Roberta Riderów. Na duży plus zasługuje także fragment stworzony przez Roda Reisa, czyli wizyta bohaterów na naszej planecie. Artysta połączył wyraźne szkice ołówkowe z pięknymi, akwarelowymi barwami, a efekt tego zabiegu jest kapitalny. Dlatego za oprawę graficzną Jeźdźców na niebie należą się duże brawa.
Quo vadis, drużyno?
Strażnicy Galaktyki: Jeźdźcy na niebie to komiks, który bardzo ciężko jednoznacznie ocenić. Z jednej strony odbiorca ma wrażenie, że prowadzi on donikąd. Mamy w nim sporo retrospekcji, pojawiają nam się kolejne wątki, mnożą się bohaterowie i kolejne intrygi, a fabuła skupiająca się na Kamieniu Dusz idzie trochę w odstawkę. Z drugiej strony tytuł czyta się lekko i jest on nacechowany humorem jakże charakterystycznym dla Petera Quilla i jego kompanów. Dorzucono też trochę mrocznych wątków, a do tego całość okraszono pięknymi grafikami. Wydaje mi się również, że omawianemu tomowi ocenę będziemy mogli wystawić dopiero po przeczytaniu kolejnej części, czyli Poszukiwaniu Nieskończoności. Wtedy pewnie okaże się, czy zaproponowane przez Duggana historie i postaci mają uzasadnienie. A tymczasem nie zostaje nam nic innego, jak wyruszyć na barwną przygodę wraz z najdziwniejszymi obrońcami galaktyki!