Pamiętam, jak parę dobrych lat temu wpadłem na symulator z prawdziwego zdarzenia, jakim była ArmA. Doświadczenia związane z Battlefieldem i ogólnie nieco lżejsze podejście do kwestii gier sprawiło, że nie cieszyłem się rozgrywką produkcji studia Bohemia Interactive zbyt długo. Koniec końców, ArmA poszła w odstawkę, jednak nie na długo, a wszystko to dzięki ciekawej modyfikacji, którą było DayZ.
W owym czasie była to jednak tylko fanowska przeróbka, która – umówmy się – nie była najwyższych lotów pod względem technicznym. Tym niemniej pomysł chwycił i czeskie studio Bohemia Interactive w 2012 roku podjęło współpracę z twórcą moda, a na Steamie pojawiła się gra DayZ Standalone w trybie “Early Access”. Tytuł ten stanowi dla mnie nie lada fenomen bynajmniej nie dlatego, że okazał się on jakąś nadzwyczajną produkcją. Owszem, gra sprzedała się w milionach egzemplarzy na całym świecie, ale przez cały ten czas pozostawała na niezmiennie dziurawym i kartonowym etapie “Early Access”. Lata mijały, sandboksowe zombie-slayery straciły na popularności i tak oto, moi mili, wylądowaliśmy w roku Pańskim 2019. Kiedy wszyscy zdążyliśmy chyba już zapomnieć, że istniało coś takiego jak DayZ, twórcy gry wyskoczyli jak przysłowiowy filip z konopi i obwieścili światu, że ich produkcja doczeka się wreszcie pełnoprawnej wersji. Pytanie brzmi, czy to coś zmienia?
Wehikuł czasu to nie byłby cud
Pamiętacie, jak wyglądało DayZ siedem lat temu? Jeśli nie, to w sumie nic nie szkodzi, bo tak po prawdzie niewiele się zmieniło. Tytuł ten można zdecydowanie polecić fanom nostalgicznych podróży w przeszłość. Sęk w tym, że realia rynkowe odrobinę się zmieniły i oprawa wizualna niestety nie świadczy na korzyść gry. Z bólem serca (bo przyznam, że lubiłem kiedyś poganiać za zombiakami) muszę stwierdzić, że w 2019 roku produkcja studia Bohemia Interactive wyraźnie odstaje od obecnych tytułów. Lokacje, choć w pewnym stopniu klimatyczne, świecą pustkami i parszywej jakości teksturami. Z kolei o modelach postaci trudno jest powiedzieć coś konkretnego, ot po prostu są. Oczywiście rozumiem, że grafika to nie wszystko, gdyż pewne braki można nadrobić w inny sposób. Szkopuł tkwi w tym, że DayZ kuleje także pod wieloma innymi względami, o czym, rzecz jasna, dalej. Zostając jeszcze przy aspektach wizualnych, nieco lepiej jest, kiedy zejdziemy z utartych szlaków i udamy się w dzicz. Leśna głusza wygląda zdecydowanie bardziej przekonująco niż obszary miejskie, z całym tabunem drzew, krzaków i innych elementów przyrody.
Jeszcze jednym problemem, który zaskoczył mnie już na początku rozgrywki, były spadki klatek. Rozumiem, że PS4 (bo na tej platformie ogrywałem DayZ) nie jest szatanem wydajności, ale na miłość boską, ta konsola nie jest też dziadkiem do orzechów, a sama gra wygląda, jak wygląda, zatem minus za optymalizację. Złośliwy mógłby stwierdzić, że po takim czasie w fazie “Early Access” takie coś nie ma racji bytu.
Ale to już było…
Premiera DayZ po tylu latach może być co najmniej zastanawiającym ruchem ze strony producentów. Nie ma co się łudzić, gatunek sandboxów z hordami zombie w tle stał się obecnie nieco przebrzmiały i ustąpił wszechobecnym grom typu battle royale (które także nie są już najświeższe). Animacje i motoryka postaci pozostawiają wiele do życzenia. Efekty krwawienia, reakcje na trafienie, celowanie czy poruszanie się odbiegają od norm, do jakich przywykliśmy i to dość mocno. Może na myszce i klawiaturze nie jest to aż tak odczuwalne, ale na konsolowym padzie interakcje z nader ubogim światem stają się straszliwie toporne, co potrafi napsuć krwi, zwłaszcza w momencie, kiedy robi się gorąco. Pytanie brzmi, kiedy to następuje? Z moich obserwacji wynika, że wtedy, kiedy wpadamy na innych graczy. Mam wrażenie, że to właśnie “żywy” aspekt tej gry naprawdę wprawia ją w ruch. Nigdy nie wiadomo, czy zapoznany przed chwilą towarzysz nie poklepie nas zaraz po plecach siekierą strażacką. Zombie stanowią znacznie mniejsze wyzwanie, chyba że jest ich kilka bądź kilkanaście na raz. Dopóki nas nie zauważą, zachowują się bardzo ospale i nietrudno je ominąć, kiedy natomiast już nas spostrzegą, nie są jakieś szczególnie problematyczne. Niezależnie od tego, z kim przyjdzie nam się mierzyć, nieodzowna będzie jakaś broń, a tej nie ma zbyt wiele. Jeśli już na coś trafimy, będzie to najprawdopodobniej broń biała, jak młotek, łom, siekiera i wiele więcej. Wprawdzie da się znaleźć jakiś pistolet czy strzelbę, lecz kłopotliwe staje się odnalezienie choćby kilku pocisków. Poszczególne zdobycze mogą się także różnić stanem, zatem nie ma co się przyzwyczajać do sprzętu, bo może się on okazać bezużyteczny. Sytuacji nie ułatwia fakt, że nasza postać odczuwa głód, odwodnienie, może się przeziębić, a każda rana skutkuje krwawieniem. Wszystko to sprawia, że DayZ to trudna gra… niestety nie wynika to tylko z założeń producentów, lecz także z ich błędów.
Głucho wszędzie… choć nie do końca
Mam ambiwalentne odczucia także w kontekście udźwiękowienia gry. Nie ma co w tym wypadku liczyć na rozbudowaną ścieżkę dźwiękową, tutaj trzeba się po prostu skupić na odgłosach otoczenia. O ile na obszarach miejskich faktycznie jest dość głucho, o tyle pośród leśnych gęstwin produkcja ta brzmi już znacznie lepiej. Oczywiście rozumiem, że cisza jest domeną postapokaliptycznych miast, lecz tutaj po prostu czegoś brakuje, choćby okazjonalnego skrzypienia starych drzwi czy świstu wiatru. Ciekawie robi się, kiedy wejdziemy między drzewa. Śpiew ptaków i odgłosy zwierząt sprawiają, że robi się sielankowo, ale do momentu, kiedy w tle rozlega się trzask łamanych gałęzi. Wtedy zaczynamy zastanawiać się, czy odgłosy kroków, które dobiegają do naszych uszu, należą tylko do nas. Czuję się w obowiązku przypomnieć, że lepiej unikać hałasowania.
Nie warto było
Powrót do Czarnorusi nie należał do najprzyjemniejszych. Produkcja studia Bohemia Interactive odstaje od tego, do czego w 2019 roku przyzwyczaił nas rynek gier pod każdym względem i chyba tylko najbardziej zatwardziali fani tego typu sandboksowych rozgrywek mogą znaleźć w niej coś dla siebie, choć obawiam się, że nie na długo.
Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy agencji PR firmy Bohemia Interactive.