Esencją gier RPG jest rozwój naszego bohatera, ale w nowej produkcji Pixelated Milk to zaledwie ułamek rozgrywki. Ten crowdfundingowy hit wydany przez rodzimy CDP w końcu mogą ogrywać konsolowcy.
Ale czy turowe, taktyczne walki są przyjazne dla użytkowników padów? Jak często bywa, odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Bo Regalia: of Men and Monarchs daje kupę radochy i nawet płacząc tęsknie za myszką (bez skojarzeń) bawiłem się przy niej świetnie!
Milordzie, jesteśmy biedni
Główny bohater gry, Kay Loren, mógłby być przedmiotem jednego z kawałów typu „mam dwie wiadomości”. Zła: umiera twój ociec. Dobra: otrzymujesz w spadku całkiem spory dwór wraz z sąsiednimi posiadłościami. Nie muszę chyba mówić, że Kay nie opłakiwał zbyt długo rodziciela…
Bohater wraz z dwoma siostrami, zamiast pogrążyć się w żałobie, błyskawicznie spakował manatki i ruszył, aby zobaczyć swoje nowe włości. Okazały one się faktycznie pokaźne. Sęk w tym, że podupadłe i obciążone niemalże kosmicznym długiem. Życie pana ziemskiego Kay rozpoczyna więc gorzej niż niejeden gołodupiec.
Płać i płacz
Poznany już na początku gry komornik nie daje nam wyboru. Jeśli chcemy uniknąć bardzo nieprzyjemnych konsekwencji, musimy rozwinąć nasze miasto, aby zaczęło przynosić zyski. Nie mamy na to zbyt wiele czasu, gdyż wierzyciele nie należą do cierpliwych.
Choć Regalia: of Men and Monarchs formalnie zaliczamy do gatunku jRPG to nie długie, taktyczne starcia dawały mi najwięcej satysfakcji. Twórcy z Pixelated Milk mocno rozbudowali aspekt ekonomiczny gry. Potrafi on wciągnąć niemalże jak kolejna sesja w Football Managera!
Loren i przyjaciele
Aby uciułać jak najwięcej grosza na spłatę długów, warto zyskać trochę poparcia lokalnej społeczności. W tym celu wykonujemy liczne i całkiem niebanalne questy, w trakcie których zmuszani jesteśmy do podejmowania czasem niejednoznacznych decyzji. Nie jest to może poziom znany z Wiedźmina 3, ale dość szybko przyswajamy bolesną lekcję: nie da się wszystkim dogodzić.
Podejmowane przez nas decyzje mają wpływ na to, jak postrzegają nas nasi towarzysze. Budowanie zaufania wśród pomagierów zapewnia liczne bonusy, więc warto się starać. Dzięki licznym mechanizmom warstwa strategiczno-społeczno-ekonomiczna gry autentycznie angażuje – nie jest przy tym przesadnie trudna, mimo swojego rozbudowania.
Narysuj mnie jak jedną ze swoich japońskich dziewczyn
Oprawa audiowizualna, jak przystało na indyka, jest dość prosta i skromna. Nie można jednak zarzucić twórcom braku staranności. Tła oraz rysunki postaci są wykonane bardzo ładnie, dopracowano je także w najdrobniejszych szczegółach. Nieco gorzej wypadają animacje, o których można w zasadzie powiedzieć jedynie tyle, że są.
Na osobny akapit (pełen pochwał!) zasługuje udźwiękowienie Regalii. „Orkiestrowa” ścieżka dźwiękowa wpada w ucho i zdecydowanie wyróżnia się na tle „gdakania” innych indyków. Podobnie jest z głosami postaci – aktorzy odgrywają kolejne scenki na naprawdę wysokim poziomie.
Fantastyczne taktyki i jak je znaleźć
Sporo czasu poświęciłem na omówienie gameplayowego bogactwa tytułu. Jak w przypadku każdego szanującego się jRPG, clou rozgrywki stanowią taktyczne starcia. Wszystkie postaci mogą wykonywać ruch oraz atakować w wybranej przez nas kolejności, co z pewnością jest wyróżnikiem na tle innych przedstawicieli gatunku.
Spora liczba bohaterów i posiadanych przez nich unikalnych umiejętności sprawia, że każda walka rozpościera przed graczami kolosalne morze możliwości. Wymiany ciosów są moim zdaniem jednak nieco zbyt długie (przypomniał mi się Fallout Tactics w trybie turowym). Rekompensują to natomiast wymagającym poziomem trudności – czasami naprawdę trzeba się skupić, bo sterowani przez AI przeciwnicy są całkiem sprytni.
Kółko, krzyżyk, gałka, R1
Sterowanie Dualshockiem – choć pomysłowe – nie jest ani intuicyjne, ani wygodne. Ciężko winić za to twórców – gry tego typu po prostu proszą się o myszkę i nic tego nie zmieni. Jeśli jednak turowe rozgrywki nie dają wam zbyt wiele radochy, możemy odpalić Regalię w trybie fabularnym, który pozwala nam walki najzwyczajniej w świecie pomijać.
Z jednej strony taka decyzja trochę dziwi, bo mnogość taktycznych możliwości podczas starć wzbudza najwyższy szacunek. Z drugiej zaś pokazuje, z jak rozbudowanym tytułem mamy do czynienia – jRPG zupełnie okrojony z walk nadal potrafi dać mnóstwo satysfakcji i wciągnąć na długie godziny. Szacuneczek!