Opowieści wampiryczne może i wyszły z mody – winię za to ponosi mieniąca się na słońcu ciepła klucha – co nie znaczy, że krwiopijcy powinni przestać pojawiać się w literaturze. Olga z bloga i vloga Wielki Buk okrzyknęła Czerwony śnieg powieścią niezwykłą. A co ja myślę na ten temat? Przekonajcie się, czytając dalej…
Słowa jak malowane
Ian R. MacLeod napisał intrygującą książkę, która wciąga czytelnika od pierwszej strony. Autor nie przedstawia świata ani bohaterów. Po prostu snuje historię, przypominającą hybrydę baśni i lokalnych legend. Bawiąc się słowem i formą, próbuje opisać ciemność towarzyszącą człowiekowi od zarania dziejów. Bo to właśnie nasza mroczna natura, niedoskonałość, nieustająca żądza są w Czerwonym śniegu najważniejsze.
Kto jest kim?
Nie, nie jesteście potworami. Może tak się wam wydaje, lecz nie jesteście. Potwór – to idea, to teoria, to wiara, to coś, co dba o siebie bardziej niż o własne życie[1].
MacLeod próbuje zdefiniować człowieczeństwo. Robi to jednak w niezwykle intrygujący sposób, podkreślając wady rodzaju ludzkiego. Niejednokrotnie pokazał, że ci, którzy według legend powinni być żądnymi krwi potworami, okazują więcej miłosierdzia niż przeciętny zjadacz chleba. Autor skłania zatem czytelnika do refleksji nad tym, co tak naprawdę jest dobre, a co złe.
Mały wielki mankament
W trakcie lektury towarzyszyły mi sprzeczne uczucia. Z jednej strony chciałam jak najszybciej poznać finał, a z drugiej marzyłam, by przyjemność z czytania trwała w nieskończoność. Niestety, choć zakochałam się w poetyckim stylu MacLeoda, zawiódł mnie finisz, który rozegrał się zbyt szybko. Odniosłam wrażenie, że pod koniec autor miał w głowie konkretne zakończenie, jednak zabrakło mu inspiracji, by stworzyć ciekawe wydarzenia do niego prowadzące.
Podsumowanie
Czerwony śnieg to niezwykle wciągająca, momentami wzruszająca, a przede wszystkim wspaniała książka! Choć mnie osobiście zakończenie złamało serce, serdecznie polecam ten tytuł. To nie tylko uczta wyobraźni, ale też istna biesiada dla ducha i umysłu. Oby powstawało więcej takich książek!
[1] I. R. MacLeod, Czerwony śnieg, Warszawa 2018, s. 118.