W ostatnim czasie na polskim rynku wydawniczym ukazały się trzy tomy, które zostały określone jako „opowieści komiksowe”. Są to książki opowiadające historię z kaczego i mysiego uniwersum Disneya z wieloma ilustracjami, często komiksowymi (gdzie mamy do czynienia również z dymkami). Jak wypada takie połączenie?
Młody Donek
Pierwszy recenzowany przeze mnie tytuł jest zarazem najlepszym z całej trójki. Pamiętacie historie o młodym Kaczorze Donaldzie, którego wychowywała Babcia Kaczka? Te komiksy osiągnęły szczyt swojej popularności w Polsce dekadę temu, kiedy publikowano je w czasopiśmie Kaczor Donald. Jimmy Gownley, główny scenarzysta, stara się, by jego opowieść była utrzymana właśnie w tym klimacie, jaki znamy z komiksów z najzabawniejszego czasopisma na świecie . Mamy tutaj po trochu ciepła familijnego, dziwnych przygód oraz burzy hormonów dorastającego Donalda. Oś fabuły skupia się na tym, jak młody Donald próbuje pomóc w ratowaniu gospodarstwa swojej babci, a w wyniku pewnego zbiegu okoliczności dostaje się na jedną z najlepszych szkół w kraju. Donald i nauka? Oczywiście jest to tylko kolejny element, który dostarczy nam jeszcze więcej śmiechu.
Kwestia kompozycji ilustracji komiksowych i tekstu jest tutaj naprawdę rewelacyjna. Ilustrator, czyli Jay P. Fosgitt swoimi rysunkami próbuje zbliżyć się do stylu Carla Barksa, Vicara czy Dona Rosy. To historia niezwykła, którą tak naprawdę tworzą bohaterowie. Mamy tu istny rollercoster postaci, od Myszki Miki, przez Goofy’ego, Daisy, braci Be, aż po samego Sknerusa McKwacza. Każdy dialog jest też wyróżniony innym kolorem, a co najważniejsze narrator łamie czwartą ścianę, jeszcze bardziej zbliżając się do czytelnika.
Siła dziewczyn
Szpiegomania. Podwójny przekręt to podtytuł drugiego tomu. Tym razem głównymi bohaterkami są Minnie i Daisy, którym towarzyszą między innymi Klarabella, Miki, Donald, a także zupełnie nowe postacie. Również i tutaj bohaterki są odmłodzone w stosunku do pierwowzoru, bowiem dopiero co rozpoczynają przygodę ze studiami. Obydwie będą uczęszczać na Uniwersytet Kalisoty (czyli fikcyjnego stanu, w którym znajdują się Kaczogród i Myszogród). Cała intryga rozpoczyna się za sprawą tajemniczej imprezy integracyjnej, na którą kaczka idzie sama, bez towarzystwa swojej przyjaciółki. Na tej imprezie coś się jednak zadziało. I, jak przystało na dziewczynę Myszki Mickey o detektywistycznych skłonnościach, Minnie postanawia dociec prawdy.
Całą komiksową opowieść czyta się bardzo szybko, tak jak pierwszy i trzeci tom. Wszystko za sprawą formy. Lekka, płynna narracja, ubarwiona wieloma ilustracjami, a miejscami także i nieregularnymi komiksowymi panelami. W celu ułatwienia najmłodszym procesu czytania, a także umożliwienia szybszego prześledzenia akcji przez dorosłych, dialogi bohaterek mają zupełnie różną barwę. Wypowiedzi Daisy oznaczone są na fioletowo, Myszki Minnie zaś na czerwono, a wszystkie inne postacie mają przydzielony kolor turkusowy, z kolei narrator – czarny.
Rysunki w porównaniu do historii o Donaldzie stanowią zupełnie nowy styl. Widać charakterystyczną, nową estetykę, której bliżej jest do mangi, niż do komiksu euroamerykańskiego. Sama fabuła jest bardzo ciekawa i potrafi wciągnąć zarówno dorosłego, jak i młodszego czytelnika, bowiem, jak przystało na opowieść o tajnych agentach, dostajemy sporo zwrotów akcji. Jednak z całą pewnością, dzięki głównym bohaterkom, jest to historia skierowana raczej do czytelniczek.
Znowu młodzież!
Tym razem przyszedł czas na… kolejnych młodych bohaterów. Jednak nie jest to żadna zmiana w stosunku do oryginału, bowiem otrzymujemy opowieść o Hyziu, Dyziu i Zyziu. Trójka zaradnych kaczorków udaje się do Niemiec na wymianę uczniowską. A kiedy mówimy o Niemczech, to w głowach miejmy nie tylko futbol i niemieckie przysmaki, ale też szalonych naukowców.
Strachosfera. Koszmarna formuła jest chyba najgorszą opowieścią, bowiem więcej w niej powieści niż elementów komiksowych. Fabuła również nie jest zbytnio skomplikowana, jednak nie można oczekiwać niczego wybitnego od narracji o dzieciach, skierowanej także do dzieci. Występują pewne elementy dreszczyku, na miarę tego, co może być zaprezentowane młodszym czytelnikom. Niestety boleśnie patrzy się na grafikę. Dziobki siostrzeńców przypominają wielkie usta po botoksie. Również liczba dymków komiksowych ogranicza się zaledwie do ilości palców u jednej ręki. A co z innymi postaciami? Cóż, doczekały się jednowymiarowego przedstawienia, które nie zachwyca dosłownie niczym.
Warto sięgnąć i wyrobić swoje zdanie!
Nowe opowieści graficzne od Egmontu nie są może stricte komiksami, ale potrafią zaciekawić – nie tylko oryginalną formułą, ale też samą narracją. Każda z tych książek ma swoje wady i zalety, ale generalnie całość wypada bardzo dobrze. Zwłaszcza, jeśli zwrócimy uwagę na to, że są to książki dla młodszych czytelników, stanowiące bazę do wprowadzenia w komiksowy świat Disneya.