Rage 2 to najlepsza jak dotąd strzelanka, która ukazała się w tym roku. I może ten wstęp nie jest szczególnie odkrywczy, ale trudno się dziwić – ta rozgrywka to po prostu mistrzostwo świata, jeżeli chodzi o gry akcji. Nie obyło się bez potknięć, jednak od produkcji id Software oraz Avalanche Studios ciężko się oderwać.
W 2019 roku Bethesda postanowiła wzbogacić swój i tak już imponujący katalog gier o kolejny tytuł, który miał być swoistym restartem marki Rage (pierwsza odsłona zadebiutowała w 2011 roku). I chociaż wówczas szumnie zapowiadano tę rozgrywkę, to nie zapisała się ona w naszej pamięci, a przynajmniej mojej, równie mocno, jak Doom czy seria The Elder Scrolls, ale miała swoich oddanych fanów. Kiedy w zeszłym roku zapowiedziano kontynuację w postaci Rage 2 na E3 2018 i ukazano pierwszy gameplay, pamiętam, że niemal przez cały czas trwania wideo wstrzymywałam oddech. A jak usłyszałam, iż Bethesda postanowiła trochę zaszaleć i wciągnąć do współpracy Avalanche Studios, znane chociażby z gier Mad Max czy Just Cause, już wtedy wiedziałam, że obok tego tytułu nie będzie można przejść obojętnie. Poza tym wciąż mając w głowie pamiętny reboot Dooma z 2016 roku od id Software, byłam już całkowicie kupiona.
Wróćmy jeszcze wspomnieniami do Rage z 2011 roku. Pierwsza odsłona była zwyczajną grą, nie żadną odkrywczą czy rewolucyjną. Świat został przedstawiony dosyć ciekawie, ale zbyt mocno przypominał uniwersum Mad Maxa, co przełożyło się na niskie oceny. Z kolei sama mechanika strzelania nie oferowała praktycznie żadnej większej rozrywki, dlatego ten aspekt został zmiażdżony przez inny tytuł, HALO 4 (2012), który wówczas był chętniej kupowany, a Rage poszło w zapomnienie. Mimo to, po wielu latach, postanowiono wrócić do tej marki i zaoferować graczom prawdziwą jazdę bez trzymanki.
Jest fabuła, ale…
Akcja Rage 2 przenosi nas do postapokaliptycznego świata. Jednak tym razem to nie zombie czy wojna nuklearna spowodowała wyginięcie niemal wszystkich istot rozumnych. To było coś o wiele bardziej banalnego, a konkretnie meteoryt. Zderzenie tego wielkiego głazu z powierzchnią planety niemal doszczętnie zniszczyło ludzkość i przemieszało kontynenty. Ci, którym udało się przeżyć apokalipsę, podzielili się na zamknięte społeczności albo gangi. Nad tym wszystkim postanowiła zapanować organizacja zwana Władzą. Wykorzystując zaawansowaną, ocalałą technologię, chce podbić resztki pozostałego świata.
W grze wcielamy się w bohatera zwanego Walker, który może być zarówno kobietą, jak i mężczyzną (decydujemy o tym na samym wstępie). Wraz z protagonistką (w swojej rozgrywce postanowiłam kierować kobietą) wyruszamy na krucjatę jako Strażnik. Naszym celem jest pokonanie wspomnianej Władzy, na czele z generałem Crossem. Aby jednak stało się to możliwe, musimy wcześniej zyskać sobie sojuszników, którzy pomogą nam doprowadzić do skutku tajemniczy projekt Sztylet. Ci jednak, zanim udzielą nam wsparcia, będą od nas wymagać szeregu misji i zdobycia określonej liczby punktów wpływu. I choć brzmi to jak kolejna gra typu „wykonaj sto powtarzalnych zadań i uzyskaj milion punktów, żeby móc przejść do kolejnego rozdziału”, na szczęście tak nie jest.
Wracając jednak do samej historii, jest ona niewyszukana: mamy złego, którego trzeba wyeliminować za wszelką cenę. Bez zaskakujących wątków, bez rozbudowanych wyborów moralnych i bez porywających dialogów. Fabuła znajduje się na drugim, a może nawet trzecim planie. I szczerze mówiąc trochę tego żałuję, bo świat przedstawiony aż prosi się o kilka ciekawych pobocznych wątków, większych dywagacji na temat apokalipsy czy zagłębienia się w historię niektórych bohaterów. Tutaj tego nie ma, a deweloperzy postawili na męczące rozwiązanie, którym ma być prowadzenie protagonisty prosto do wielkiego finału, bez zbędnego wgłębiania się w szczegóły.
Wybuchy, strzelaniny, akcja!
W Rage 2 postawiono przede wszystkim na dynamiczną i porywającą akcję. Na pierwszym miejscu jest oczywiście strzelanie. Każde stracie przynosi dużą przyjemność, a kiedy wchodzimy przykładowo do większego budynku i biegamy po bardziej rozbudowanych korytarzach w danej lokalizacji, musimy liczyć się z tym, że za każdym zakrętem będą czyhali na nas kolejni przeciwnicy. I jest tutaj czym się bawić, bo strzelamy z pistoletu, karabinu, strzelby, wyrzutni rakiet, miotacza, rewolweru, hiperdziałka lub działka pulsacyjnego. Gdyby jeszcze było nam mało, zdobyte surowce możemy przeznaczyć na ulepszanie sprzętu lub po prostu wykupienie dodatkowych mocy bohatera. I wtedy zaczyna się najlepsze, bo podczas starcia możemy bez problemu wyrzucać oponentów w powietrze, stworzyć ochronną barierę, dynamicznie odskoczyć przed nadlatującymi rakietami, unieść się nieco w powietrze, by po chwili wbić się w ziemię lub skorzystać z defibrylatora (pozwala wrócić do walki).
Wszystko to docenimy dopiero wtedy, kiedy będziemy niczym jednoosobowa armia i nie bacząc na konsekwencje, zaczniemy siać dookoła śmierć i zniszczenie. Bowiem Rage 2 stawia na ultraszybką, kontaktową rozgrywkę. Nie ma co tutaj liczyć na powolną eksterminację kolejnych przeciwników i chowanie się za różnego typu barykadami, bo pasek zdrowia uszczupli się w mgnieniu oka. Na większe odległości broń staje się dużo mniej skuteczna, a i moce bohatera potrzebują niemal całkowitego zbliżenia się do przeciwnika, by w ogóle mówić o jakimś efekcie. Co z tego, że możemy z odległości zestrzelić kilku śmiałych oponentów, skoro amunicja szybko się kończy, a wrogów ciągle przybywa. Tutaj potrzeba brutalnego wparowania w ich szeregi i szybkiej eliminacji strzałami w głowę. I to zostanie nam wynagrodzone, bowiem jedną ze specjalnych umiejętności jest tak zwany Przester, który aktywowany daje nam same bonusy – od niekończącej się liczby naboi, poprzez szybsze odzyskiwanie zdrowia, aż po alternatywny tryb działania broni. Wierzcie mi, stado mutków to przy tym pestka.
Otwarty świat w budżetowym wydaniu
id Software przygotowało naprawdę solidny grunt pod doskonałą zabawę, o czym wspominam wyżej. Jednak Avalanche Studios poszło chyba po linii najmniejszego oporu w temacie otwartego świata. Może i jest on duży, ale zwyczajnie pusty, a do tego wypchany bardzo powtarzalnymi aktywnościami, takimi jak czyszczenie co raz to kolejnych posterunków wypchanych po brzegi przeciwnikami i eksploatacja zdobytych miejsc (co wcale nie przynosi dla nas jakiś większych korzyści). W dodatku nie cieszy samo jeżdżenie samochodem, które jest niczym innym, jak sztucznym wydłużaniem czasu spędzonego w grze, bo walki wehikułami nie są w jakimkolwiek stopniu intrygujące. W dodatku sam system jazdy jest po prostu kiepski i na dłuższą metę męczący, a kolejne odblokowywane przez nas samochody są mało responsywne na zakrętach i bywają wręcz nienaturalnie przyklejone do podłoża.
Jednak trzeba oddać deweloperom, że postarali się w temacie grafiki i muzyki. Cóż, Rage 2 pod tymi względami robi doskonałe wrażenie. Wszystkie tereny (czy to bagna, czy pustkowia) są przepięknie zaprojektowane i przyciągają wzrok na dłuższą chwilę. Sam nieboskłon został cudownie oddany, bo spadające meteoryty czy widok na inne planety każą na chwilę się zatrzymać i obejrzeć te niezwykłe widowiska. Dodatkowym ciekawym efektem jest kolorystyka, pełna różów, błękitów i innych nasyconych barw, mocno kontrastujących z szarą rzeczywistością zagłady (koniecznie musicie zobaczyć zachód słońca!). Jeżeli zaś chodzi o podkład muzyczny, to prezentuje się naprawdę świetnie, momentami nawet przyprawiając gracza o palpitacje serca. Pomyślano również o realistycznym udźwiękowieniu: odległe odgłosy docierają do nas z opóźnieniem, strzały i wybuchy są głośne (wręcz ogłuszające), z kolei odzywki przeciwników odpowiednio zabawne, ale i wulgarne.
Są i rysy na diamencie
Niestety w trakcie rozgrywki zdarzało mi się napotkać sporą liczbę błędów, które nie pozwalały mi ukończyć danej misji. I tak mój samochód ugrzązł po lekkiej krasie, co zmusiło mnie do przywołania nowego modelu za walutę dostępną w grze albo nie mogłam się z niego wydostać i musiałam na nowo wczytać rozgrywkę. W czasie jednej z kampanii znikł mi ostatni przeciwnik, bez którego nie mogłam oczyścić danego posterunku (według gry on nadal się tam znajdował). Bywało też, że kluczowi bohaterowie prowadzili ze mną dialog, ale z ich ust nie wypływało żadne słowo. Takich bolączek jest całkiem sporo i przyznam, że dawno nie spotkałam się w grach z równie irytującymi bugami. Mam nadzieję, że z czasem zostanie to zauważone i naprawione, chociaż osobiście nie będę tego sprawdzać.
Zabrakło porządnego tupnięcia
Rage 2 nadaje się idealnie na odstresowanie po ciężkim dniu pracy. Świetna mechanika strzelania pozwala nam w pełni cieszyć się z rozgrywki, a pokonanie kolejnego bossa sprawia niemałą satysfakcję. Niemniej po jakiś piętnastu godzinach zaczynamy być już powoli znużeni powtarzalnością rozgrywki – otwarty świat i jego aktywności są zwyczajnie kiepskie, stworzone bez jakiekolwiek polotu, a w dodatku przeciwnicy potrafią być strasznie powtarzalni. Samą linię fabularną da się bardzo szybko przejść i pozostaje nam jedynie wyczyszczenie mapy, które jest po prostu zbędne, ponieważ nie przynosi żadnych dodatkowych korzyści ani informacji o przedstawionym świecie. Mimo to Rage 2 ma ogromny potencjał i mam nadzieję, że w przyszłości twórcy pokuszą się o kolejne rozbudowanie tej marki, bo to jedna z najprzyjemniejszych strzelanek, w jakie przyszło mi zagrać.
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękujemy firmie Cenega.