Brian K. Vaughan to twórca znany ze swojej bezkompromisowości. Najczęściej tworzy stosunkowo krótkie, zamknięte historie, w centrum uwagi których nie znajduje się akcja, a charaktery postaci. Rozwijają się one, a ich wiedza i światopogląd poddawane są bardzo ciężkim próbom. Niewątpliwą zaletę komiksów utalentowanego scenarzysty stanowią również zaskakujące zakończenia, gdzie ostatnia scena potrafi zmienić spojrzenie na całą fabułę. Czy Ex Machina także wpisuje się w ten nurt? To już ostatni tom, więc to on odpowie na to pytanie.
Po co być bohaterem?
Vaughan tworzy obraz świata, w którym jeden jedyny superbohater może i jest maskotką społeczeństwa, ale jego akcje często przynoszą więcej szkód niż pożytku. Postanawia zatem wkroczyć do świata polityki i zostać burmistrzem Nowego Jorku. Nie przypuszcza jednak, jak zgubną i wątpliwą moralnie drogę obrał. Scenarzysta w kolejnych rozdziałach pokazuje, że mimo jego najlepszych chęci, kariera polityczna nie była najlepszym wyborem. Ex Machina to nie sielankowa opowieść o ludzkich zaletach i miłości. Bohater, który na samym początku wykazuje naiwną wręcz wiarę w ludzi i ich dobre serca, z czasem – na skutek wielu decyzji, polegających na wybieraniu mniejszego zła – staje się tak samo zgryźliwy i cyniczny jak otaczający go ludzie. Ta niewesoła konkluzja towarzyszyła czytelnikowi już od samego początku pierwszego tomu, a z każdą kolejną częścią ulegała spotęgowaniu.
Ex Machina ukazuje realistyczny świat, w którym pojawia się jedna niezwykła istota. W odróżnieniu jednak od głównego nurtu, tutaj znajdujemy nie bezkrytyczną aprobatę społeczną dla takiej osoby, lecz mieszankę różnych uczuć względem niej. Podejrzliwość zmiksowana ze zdziwieniem, a czasami nawet rozbawieniem, stoi w sprzeczności z serwowanym przez inne komiksy uwielbieniem dla postaci odzianych w kolorowe stroje. Bohater również nie prezentuje się jak typowy amerykański trykociarz – wszystkie jego akcje i wybory sprawiają, że zmienia się nie tylko świat, ale i on sam. Interakcje pomiędzy postaciami tworzą istną mozaikę, nabierającą z czasem coraz więcej barw. Vaughan natomiast prowadzi wszystko ku nieuchronnemu końcowi, kiedy to barwny witraż zamierza roztrzaskać na kawałki.
Jak wygląda świat smutku i radości?
Za oprawę graficzną odpowiada Tony Harris, którego stosunkowo realistyczna, jednak niezbyt przeładowana efektami kreska idealnie oddaje fabułę komiksu. Dzięki prostocie i minimalizmowi skupia się bowiem na emocjach, które w wyrazisty sposób malują się na twarzach postaci. Stają się one w ten sposób najważniejszym elementem opowieści w absolutnie każdym względzie. Kolory nałożone przez JD Mettlera, zwykle stonowane, czasami nabierają wręcz neonowego i kiczowatego klimatu – tworzą zatem kontrast idealnie pasujący do postaci ukochanego przez wszystkich burmistrza Wielkiego Jabłka. Trudno zatem odmówić komiksowi zgodności pomiędzy treścią a jej wizualizacją.
Za przyzwoity wygląd odpowiada wydawnictwo Egmont, które wydało serię w pięciu grubych tomach z twardymi oprawami i lakierowanym papierem. Wysoka jakość druku, w połączeniu z fachowym tłumaczeniem Tomasza Kłoszewskiego, sprawia, że cykl opowiadający o przygodach burmistrza i jego ekipy będzie stanowił świetną ozdobę każdej komiksowej kolekcji.
Czy warto poświęcać czas na politykę?
Ex Machina jest niewątpliwie jedną z ciekawszych opowieści wśród tytułów około-superbohaterskich. Co prawda pojawiają się tutaj pojedyncze postaci obdarzone mocami, jednak to nie starcia są tutaj w centrum uwagi – są w nim ludzkie dramaty, zachowania w momencie zagrożenia oraz wzajemne interakcje. Występujący aktorzy tragedii sprawiają wrażenie osób z krwi i kości i dzięki temu czytelnik aż do ostatnich stron z zaciekawieniem śledzi ich losy. Dodając do tego fakt, że Brian K. Vaughan w swoim stylu kończy serię zaskakującymi wydarzeniami, otrzymujemy historię, która powinna zainteresować każdego fana ciekawych i nieszablonowych fabuł.