Ledwo opadł pył po pierwszym starciu Daniels z ojcem, a już pojawiły się kolejne problemy w życiu byłej najemniczki. Po pierwsze, nowe obowiązki związane z oznaczeniem Atlanty jako swojego terytorium (o czym nie wszyscy jeszcze wiedzą i co jest oczywiście czymś nowym dla samej oznaczającej). Po drugie, nietypowe zachowanie ghuli, które niby nigdy nie łączą się w większe gromady, a jednak właśnie taka postanawia naruszyć spokój rodzinnego miasta głównej bohaterki. Dodajmy do tego fakt, iż bawołak Eduardo – przyjaciel Kate i Currana – zaginął i wszystko wskazuje na to, że nikt prócz jego ukochanej nie próbuje go szukać, a otrzymamy przepis na przeciążenie organizmu, które może w końcu ostatecznie zagrozić życiu Daniels.
Życie, życie jest nowelą…
Rozejm zawarty z Rolandem spowodował, iż Kate z ukochanym wynieśli się z Twierdzy i rozpoczęli życie w swoim nowym domu (wraz z Julie) i na własną rękę. Ten nowy początek wymaga od nich czasowej, acz całkowitej separacji od Gromady;, uczą się więc, jak funkcjonować, czy to sąsiadami ludźmi, czy też z Zakonem i Rodem (a obie instytucje nie są zachwycone odkrytym pochodzeniem Kate). Postać Currana zyskuje tutaj dodatkowego wymiaru pod kątem braku umiejętności społecznych w odniesieniu do ludzi, z kolei do Kate powoli dociera, że nawet ona ma granice wytrzymałości fizycznej. Delikatnie zarysowana zostaje umacniająca się więź z Julie, a nawet Roland dostaje swoje pięć minut bardziej w roli ojca, aniżeli dominującej siły, która pragnie wszystko unicestwić. Przykrym jest jednak, że to kolejny tom z niewielkim zaangażowaniem Dereka, który był według mnie postacią z fantastycznym potencjałem na Władcę Gromady, a został zrzucony do roli cienia Currana i pracownika Daniels.
To elementarne!
Magia niszczy była książką opartą na intensywnej akcji. Magia łączy różni się od niej tempem wydarzeń i o wiele bardziej skupia na wątku detektywistycznym i wprowadzeniu nowych postaci (zarówno tych dobrych, jak i złych). Główną sprawą w książce jest tajemnicze zaginięcie Eduardo i prośba George (córki Mahona) o pomoc w jego odnalezieniu. Oczywiście główny duet podejmuje się wyzwania, jednak wraz z kolejnymi elementami układanki okazuje się, że sprawa jest niesamowicie zagmatwana i nic w niej do siebie nie pasuje. Mimo iż w historii znajduje się kilka bitew, jej charakter jest inny i widać, że ma na celu wprowadzenie konkretnego rozwiązania, po które Kate spróbuje sięgnąć w przyszłości, w walce z ojcem. Po raz kolejny autorzy sięgnęli do mitologii, by zaskoczyć nas nowymi przeciwnikami, więc pomimo iż rozwój fabuły podobny jest do tych z wcześniejszych części, nadal pojawiają się w niej interesujące nowości.
Dlaczego ghule jedzą trupy?
Gdybym musiała się do czegoś w przypadku tej książki przyczepić, byłaby to wyłącznie jedna rzecz: okładka. Chociaż jest to nowa wersja obwoluty owej serii, nie przekonuje mnie tak samo jak pierwsza (marzy mi się wykonanie grafik przez Magdę Babińską). Poza tym lektura, mimo iż mniej intensywna niż wcześniejsze tomy, nadal cechuje się bardzo dobrą fabułą, świetnymi postaciami i niezwykle plastycznie oddanym światem akcji.