Wraz z moimi przyjaciółmi w ostatnim czasie miałem okazję zagrać w interesującą grę planszową, którą jest Posiadłość Szaleństwa: Druga Edycja wydawnictwa Galakta. Gracze podczas sesji za zadanie mają wcielić się w detektywów, szukać dowodów oraz rozwiązywać zagadki.
Jednak jako że świat, w którym muszą się poruszać, osadzony jest w niebezpiecznym i przerażającym klimacie powieści Lovecrafta, okazuje się to nie być takie łatwe. W wielu przygotowanych przez twórców scenariuszach na bohaterów czyhają paskudne stwory z głębin nieludzkich koszmarów, zagadki i łamigłówki na których można spiłować sobie zęby oraz – co okazuje się być najgorsze – uciekający czas, którego koniec przynosi ze sobą prawdziwy horror. Dzięki idealnie dobranej mechanice, wszystko to zapewnia niezapomniane wrażenia podczas gry. Trzeba nadmienić, że Posiadłość Szaleństwa nie jest zwyczajną planszówką opierającą się na mapie, kartach czy figurkach, które mamy przed sobą. Oczywiście posiada ona te elementy i są one w rozgrywce bardzo ważne, jednak tempo całej akcji oraz wydarzenia które nas spotykają, kontrolowane są przez komputer.
Jak w szwajcarskim zegarku
Wiem, z początku może to brzmieć niedorzecznie – połączyć grę planszową z grą komputerową. Kto by śmiał! Jednak zarzekam się, że gdy wszyscy gracze usiądą i odpalą Posiadłość Szaleństwa na komputerze, a także rozłożą ją na stole, zostaną od razu pochłonięci przez mroczny klimat oraz płynność, z jaką przychodzi operowanie samą rozgrywką. Początkowo można odnieść wrażenie, że całość jest bardzo skomplikowana już jako wersja fizyczna. Ilość takich elementów jak mapy, figurki postaci i stworów, karty przedmiotów oraz obrażeń może wydać się przytłaczająca. Więc dlaczego dodawać do tego jeszcze komplikującą wszystko wersję cyfrową? Jednak po przygotowaniu i przeczytaniu zasad gry całość się rozjaśnia. Uznawana wcześniej za przeszkodę część komputerowa staje się naszym przyjacielem, który poprowadzi nas za rękę, mimo że z początku nie będziemy tego świadomi.
Grając zauważyłem trzy ważne elementy wersji cyfrowej, których mechanika całkowicie zmienia oblicze gry.
Podział na Fazy
Twórcy, aby nie zasypywać graczy nadmierną ilością informacji, podzielili rozgrywkę na dwie „fazy”: pierwsza to poszukiwacze. Mamy do wykonania dwa ruchy, podczas których samodzielnie poruszamy się po mapie, atakujemy albo szukamy poszlak i rozwiązujemy zagadki. Drugą jest faza mitów – to ta nieprzyjemna część, gdzie nie mamy wyboru i musimy obserwować, jak kierowane przez komputer stwory zaczynają ożywać, a dookoła naszych bohaterów powoli zaciskają się szpony obłędu. Dzięki takiemu rozwiązaniu akcja staje się dynamiczna, zaś my jesteśmy zmuszeni do podjęcia stanowczych decyzji. Jednak zanim zniechęci was fakt, że gra wymusza zbyt szybką akcję to zaznaczę jedynie, że fazę poszukiwaczy można przeciągać ile nam się będzie podobało lub aż do wykonania wszystkich możliwych ruchów. Zaraz po jej zakończeniu i włączeniu trybu mitów jedyne, co może uratować naszych bohaterów to spokój oraz szczęście przy rzucie kośćmi na wyznaczone umiejętności, które wypisane są przy kartach postaci.
Zagadki oraz łamigłówki w postaci mini-gier
Dla mnie najciekawszym elementem rozgrywki jest rozwiązywanie łamigłówek oraz otwieranie zamków. Decyzja twórców o stworzeniu z tych czynności osobnych mini-gier dała genialny rezultat w postaci ciekawej przeszkody, często wymagającej od graczy skupienia, opanowania oraz ogromnej ilości sprytu. Wiele z tych zagadek na pierwszy rzut oka wydaje się być banalne, jednak po chwili okazuje się, że pozory mylą. Łamigłówka polegająca jedynie na przesunięciu kilku bloczków, aby dać miejsce innemu, staje się konkretną przeszkodą, za którą być może kryje się zbawienie drużyny. Dodatkowym elementem utrudniającym już i tak nie proste zadanie jest fakt, że ilość możliwych ruchów jest zależna od szczęścia w rzucie kością. Całość tworzy mały, ale ważny dodatek do gry, który często może zdecydować o powodzeniu całego śledztwa.
Budowanie klimatu
Grzechem byłoby nie wspomnieć o tym, w jaki sposób gra wprowadza nas w swoje mroczne tajemnice. Już od momentu odpalenia wersji cyfrowej jesteśmy przywitani idealnie dobraną muzyką, skomponowaną w rytm wszechobecnego Lovecrafta. Jednak choć na melodię został położony największy nacisk w budowaniu klimatu, to nie ona wychodzi na pierwszy plan, a dubbing oraz efekty dźwiękowe towarzyszące nam podczas rozgrywki. Zaraz po rozpoczęciu jednego ze scenariuszy zostaniemy powitani przez głos lektora, wprowadzającego nas w sytuację, przez którą jako detektywi zmuszeni jesteśmy podjąć śledztwo. Tuż po tym niepokojącym zaproszeniu do gry otwiera się przed nami „Posiadłość Szaleństwa”, w której śmiechy małych dzieci, dźwięki tłuczonych talerzy oraz odgłosy stóp niewidzialnych domowników, usłyszane w najbardziej nieodpowiednich momentach, będą sprawiały, że zimny pot spłynie nam po czole, a włosy staną dęba. Dzięki takim małym zagrywkom gra pcha nas coraz głębiej w swoje czarne odmęty obłędu.
Całość zebrana w tą jedną przygodę działa idealnie – jak przysłowiowy szwajcarski zegarek, tykając i odmierzając czas klęski poszukiwaczy, którzy chcą rozwiązać daną im zagadkę.
Dlaczego więc to łączyć?
Wielu może zapytać, dlaczego więc nie stworzono pełnej gry komputerowej? Przecież to i tak wygląda jakby plansza była jedynie na pokaz. Nic bardziej mylnego. Wersja komputerowa pozwala na stworzenie dynamicznej i wartkiej akcji, a muzyka i efekty dźwiękowe pomagają we wprowadzeniu klimatu. Zaś ciekawe łamigłówki i zagadki utrudniają dalszy progres. Jednak to gra planszowa wraz ze swoimi modułowymi mapami, pionkami postaci oraz wieloma kartami zabiera graczy do mrocznego świata, w którym stwory zamienione w figurki na planszy gonią przerażonych poszukiwaczy. Wersja cyfrowa to jedynie dopełnienie i tak już genialnej planszówki, dzięki któremu my nie musimy skupiać swojej uwagi na manipulowaniu potworami, bohaterami niezależnymi czy wydarzeniami, które nas spotykają. Uczestnik może spokojnie usiąść i zastanowić się, co jego poszukiwacz teraz zrobi.
Takie rozwiązanie sprawia, że rozgrywka jest zawsze zaskakująca, a my jako gracze nigdy nie jesteśmy pewni, co jeszcze może się wydarzyć. Dlatego jeśli jesteście fanami gier detektywistycznych, uwielbiacie mroczne klimaty powieści Lovecrafta to polecam wam zabrać swoją „Biblię Króla Jakuba” i lupę, a następnie ruszyć w drogę, aby rozwiązać czekające tam mroczne zagadki.
Gra o której wciąż marzę, ale kiedyś wreszcie kupię 😉