Rynek gamerski jest dość bogaty. Co chwilę wychodzą ciekawe tytuły, a twórcy prześcigają się w nowatorskich pomysłach. Coraz to nowe motywy czy historie sprawiają radość miłośnikom elektronicznych rozrywek. Dlatego też może dziwić wydanie starego tytułu w nowej wersji. Czy taki pomysł przyciągnie ludzi i chwyci ich za pikselowe serca?
Historia kołem się toczy
Szkocja, rok 1926, David Gordon przyjeżdża do rodzinnej posiadłości Black Mirror. Jego ojciec popełnił samobójstwo, a on sam dziedziczy posiadłość. Oficjalnie ogłoszono, że Gordon senior był wariatem, zajmował się okultyzmem i odebrał sobie życie, ponieważ nie odróżniał prawdy od zwodniczej mary. Jednak nie jest to do końca pewne. John był tajemniczy, a miesiące przed jego śmiercią pozostają jedną wielką zagadką. Podana informacja wcale nie musi być prawdziwa. I tu wkracza David. Chce odkryć, co się stało. Dlaczego jego ojciec odszedł oraz co go popchnęło do tego czynu. Niewiadomych jest coraz więcej. Czy uda się kiedykolwiek odpowiedzieć na wszystkie pytania? W miarę rozwoju historii główny bohater poznaje kolejne sekrety związane z posiadłością, ojcem, którego tak naprawdę nie znał, i z jego krewniakami. Podobno nad wszystkimi członkami rodziny ciąży jakaś klątwa. Czy to ona sprawia, że tracą zmysły? Co mają z tym wspólnego Druidzi? David musi poznać prawdę, inaczej skończy jak ojciec.
Najnowsza odsłona Black Mirror jest traktowana w dwojaki sposób. Jedni twierdzą, że to czwarta część serii, a inni – że nowa odsłona pierwszego tytułu. Obojętnie, kto ma rację, widać wielką inspirację wcześniejszym wydaniem. Koneksje rodzinne Davida są dokładnie odwzorowane. Nawet nazwisko jest to samo. Nie inaczej jest z posiadłością Black Mirror. Nie wydaje mi się, żeby konieczna była znajomość pierwowzoru. Ja jej nie znałam, a czerpałam przyjemność w trakcie grania. Może dlatego, że w miarę rozwoju fabuły wszystko powoli skleja się w całość.
Bo na czymś trzeba grać
Co do wymagań sprzętowych: pojawiła się pewna skucha. Sprawdziłam je i gra powinna pójść bez problemów na moim laptopie (Deel Inspiron 15), jednak pojawiło się duże klatkowanie, a rozgrywka nie przebiegała płynnie. Musiałam kolejny raz szukać pomocy u chłopaka, który ma Asusa ROG G771JW. Tutaj nie było już żadnych utrudnień. Minimalne wymagania sprzętowe do rozgrywki to: Intel Core 2 Quad Q9650 3 GHz / AMD Phenom II X4 940 3 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon HD 7870 lub lepsza, 11 GB HDD, Windows 7/8/10 64-bit, a rekomendowane: Intel Core i7-3770 3.9 GHz / AMD FX-8350 4 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 4 GB GeForce GTX 960 / Radeon R9 290 lub lepsza, 11 GB HDD, Windows 7/8/10 64-bit.
Producentem gry jest KING Art Games, a wydawcą THQ Nordic/Nordic Games. Stworzyli przygodówkę typu point-and-click, która osadzona jest w gotyckim horrorze. Produkcja jest rebootem gry wydanej w 2003 roku. Wtedy prym wiedli Future Games Dreamcatcher/The Adventure Comp., OniGames. W Black Mirror można zagrać na Palystation 4, Xboksie One oraz PC z systemami Windows, Mac lub Linux.
Lets the game begin
Twórcy nie ukrywali, że wielką inspiracją były dzieła Edgara Allana Poe oraz Howarda Phillipsa Lovecrafta. Da się to zdecydowanie odczuć podczas rozgrywki. Mroczny klimat ich dzieł oddziałuje na gracza z każdej strony. Jak się pewnie domyślacie, testowałam wersję na PC. Przygoda opiera się na eksploracji posiadłości oraz rozwiązywaniu zagadek logicznych. Dziennik zadań ułatwia odkrycie, co następnego nas czeka do zrobienia. Bez wykonania konkretnego wyzwania nie można ruszyć dalej z fabułą. Nie jest to jednak takie proste.
Niektóre łamigłówki są łatwe, inne zaś na levelu hard. Trzeba wtedy nieźle się nagimnastykować, żeby odkryć skomplikowany kod albo ułożenie poszczególnych fragmentów. Takie momenty były frustrujące, ale dawały też niemałą satysfakcję po wykonaniu zadania. Podoba mi się zabieg zróżnicowanej trudności. Gdyby była ciągle wysoka, może doprowadzić do zniechęcenia i rezygnacji z dalszego grania. Nie ukrywam, że miałam z dwa momenty, kiedy chciałam dać sobie spokój. Mój upór jednak okazał się silniejszy. Całość opiera się na eksploracji wszystkich dostępnych lokacji, rozmowach z innymi postaciami oraz wykorzystywaniu zasobów, które mamy. Dużo przedmiotów znajduje się w trakcie gry. Trzeba nimi odpowiednio manewrować, żeby osiągnąć zamierzony efekt. Nie od razu ma się dostęp do całego terenu. Bohater może wyjść na dwór dopiero po wykonaniu określonych zadań w domu.
Lekki dreszczyk grozy
Na uwagę zasługuje paranormalny aspekty przygody. Jest bardzo dużo odniesień do druidzkich wierzeń czy okultystycznych praktyk. Główny bohater zaczyna mieć wizje po tym, jak trafia do Black Mirror. Nie wiadomo, czy są one spowodowane jego żałobą po ojcu, klątwą czy samą posiadłością. To, co widzi, jest ważnym elementem całej fabuły. Wydarzenia z przeszłości sukcesywnie wyjaśniają graczowi genezę problemu związaną z rodem. Jak dawne waśnie sprawiły, że jest tym, kim jest. David może wchodzić w interakcje ze swoimi marami na jawie. Jest to naprawdę ciekawy zabieg, ponieważ jeśli zadanie nie zostanie odpowiednio szybko wykonane, postać może zginąć. Tak, tak. Sama nie wierzyłam, że jest to możliwe, ale jednak.
Skazy na pięknym diamencie
Nie może się jednak obyć bez błędów, które skrzętnie notowałam. Największą frustracją jest długie wczytywanie lokacji, co blokuje rozgrywkę. Kiedy opuszcza się jakąś interakcję z przedmiotami, trzeba czekać około minuty, aby postać mogła znowu swobodnie się poruszać. Dosłownie! Nie zliczę, ile razy siedziałam i z frustracją klikałam w klawisze lub myszkę. Po kolejnej takiej sytuacji chodziłam zrobić sobie coś do jedzenia lub do picia. Myślę, że nikt nie lubi tracić czasu podczas rozgrywki. Bardzo zniechęcający zabieg. Nie inaczej było podczas odkrywania nowych pomieszczeń. W tym przypadku pojawiała się czarna plansza z kursorem, a ja nie wiedziałam, ile będę jeszcze czekać. Upór znowu okazał się nieocenionym przyjacielem.
Gra oparta jest na angielskiej wersji językowej, jednak producenci wprowadzili polskie napisy, które można od razu włączyć w menu. Wszystko byłoby pięknie, gdyby każdy dialog, treść list, interakcja zostały przetłumaczone. Parę razy spotkałam się z napisami angielskimi. Nie miałam problemu ze zrozumieniem treści, ale nie o to tu chodzi. Całość powinna być w konkretnym języku, a nie tylko fragmenty. Co, jeśli ktoś nie za dobrze zna język obcy? Może mu wtedy umknąć wiele ważnych informacji, potrzebnych do odpowiedniego poprowadzenia rozgrywki.
Zabrakło mi też wpływu na dalsze losy rozgrywki. Nawet w przypadku najważniejszego wątku. Szkoda, że kolejność zadawanych pytań czy decyzja, co dalej się robi, nie przekładała się na dalsze losy gry. Idealnym przykładem jest zaczepienie prawnika w bibliotece. Obojętnie, czy cicho się zakradałam, czy od raz ujawniłam swoją obecność – rezultat był ten sam. Posiadłość pozornie posiada wiele pomieszczeń, które można eksplorować. Z biegiem czasu widzę, że nie było ich wcale dużo. Niektóre też nic nie wnosiły do rozgrywki albo były zamknięte.
Wymagania sprzętowe są dość wysokie w odniesieniu do grafiki, jaką się otrzymuje. Może twórcy chcieli utrzymać klimat pierwowzoru, ale mogli zrobić to w trochę lepszej jakości. Stylizacja i animacja bohaterów również zostawia wiele do życzenia. Były momenty, że poruszali się bez ładu i składu. Jak dyndające lalki na sznurkach. Ich mimika twarzy, szczególnie na zbliżeniach, wywoływała napady śmiechu lub niesmak. Wywracanie oczami w stylu: „hmm… zaraz zobaczę, jak wygląda tył mojej głowy od środka” było normą. Do tego dziwne grymasy czy wyraz twarzy, jakby bohater miał zatwardzenie. Troska wyglądała na przerażenie, a przyjazne uczucia na katorgę. Może i się czepiam, ale takie momenty naprawdę psuły klimat.
A co do atmosfery, to też zabrakło mi paru punktów w skali srajtaśmy. Jestem cykorem masochistką. Boję się, ale uwielbiam horrory. W przypadku Black Mirror serce mi szybciej zabiło może z trzy razy. Jednym z nich był moment typy jump scare. Gotycki horror, który był za delikatny. Czytałam w internecie, że nie umywa się do pierwszej części. Muszę koniecznie zapoznać się z pierwowzorem. Muzyka i dźwięki są w miarę dobrze podłożone. Dziwne stukoty czy krzyki oddawały klimat grozy, jednak było ich relatywnie mało. Podczas walki lub eksploracji ważnych lokacji poziom wzrastał i sugerował, że gracz natrafił na istotny moment.
A na koniec…
Napiszę szczerze, nie wiem, jak do końca ocenić grę. Spodziewałam się czegoś innego, niż dostałam. A może chciałam więcej i dlatego takie są moje odczucia? Grę skończyłam w niecałe siedem godzin. Trzy zgony przeciągnęły trochę rozgrywkę. Zanim się obejrzałam, już pojawiły się napisy końcowe. Czuję niedosyt. Nawet dodatkowa eksploracja otoczenia nie przyniosła ukojenia ciekawskiej duszy. Myślałam, że czekają mnie jeszcze choć trzy godzinki, a tu taki zawód. Fabuła jest naprawdę ciekawa, ale gra zdecydowanie za krótka. Końcówka również mnie rozczarowała. Oczekiwałam jakiegoś wstrząsu, może aluzji do następnej części, a tu nic. Po wszystkich przygodach, które trzymały w napięciu, zakończenie jawi się jak zwietrzałe piwo. Można wypić, ale kto by chciał mieć taki niesmak w ustach?