Drugi zbiór krótkich form autorstwa Daisuke Igarashiego nie odstaje od pierwszej części. Czy to dobrze, czy źle? Zależy od tego, czy mieliście okazję przeczytać już poprzedni tom Pitu Pitu i jak wam się podobał.
W dwudziestu kilku rysunkowych opowiadaniach zawartych na dwustu pięćdziesięciu stronach nie znajdziecie epickich starć kosmicznych sił, niesamowitych przygód walecznych bohaterów o nadprzyrodzonych mocach ani burzliwych szkolnych romansów. Autor ponownie zaprasza nas do świata niemal mikroskopijnych fantastycznych fenomenów mających miejsce tuż pod naszymi nosami.
Poetycka treść
Pod względem tematyki i treści krótkie historie zawarte w tym zbiorze nie różnią się mocno od części pierwszej, choć odniosłem wrażenie, że są nieco spokojniejsze i bardziej „poetyckie”. Momentami akcja poszczególnych opowieści zdaje się schodzić na dalszy plan, ustępując pola nastrojowi rodem z japońskich haiku. Autor kontempluje otaczający nas świat i zachodzące w nim drobne zjawiska, które umykają nam podczas codziennej gonitwy przez życie. Przystaje nad niemal niezauważalnymi elementami codzienności, przygląda się jej i demaskuje nadprzyrodzone byty tkwiące tuż pod całkiem zwyczajną powierzchnią materialnej rzeczywistości wokół nas. I tylko od indywidualnej wrażliwości czytelnika zależy, czy zachwyci się liryczno-ezoteryczną analizą świata oraz zaglądaniem pod podszewkę doczesności, czy też uzna to za pozbawione sensu i wartości tytułowe „pitu pitu”.
Poetyckie rysunki
Trudno napisać cokolwiek nowego na temat kreski w tym tomie, ponieważ jest ona dokładnie taka sama jak w części pierwszej. Autor zagospodarował miejsce na planszach w sposób nadający opowieściom odpowiednie, zwykle dość spokojne, tempo i pozwalając wybrzmieć poszczególnym scenom. Rysunki są dokładne i pełne detali, a kadry skomponowane wieloplanowo i bardzo rzadko pozbawione tła. Jeśli zaś tak się zdarza, to stoi za tym wyraźny zamysł kompozycyjny, a nie chęć ułatwienia sobie pracy. Zdecydowanie odróżnia to prace Igarashiego od rysunków w mangach młodzieżowych publikowanych w odcinkach na łamach japońskich tygodników. Na szczególną uwagę zasługują także pojawiające się pieczołowite przedstawienia przyrody, nad którą autor często się pochyla na kartach Pitu pitu.
Poetycka kontynuacja
Zarówno pod względem treści, nastroju, poziomu historii, jak i kreski oraz wykonania ilustracji oba tomiki prezentują bardzo zbliżony poziom. Są one podobne do siebie do tego stopnia, że nie ma żadnego znaczenia, od którego z nich zaczniecie swoją przygodę z historyjkami Igarashiego. Jedynie rzeczą osobistych preferencji jest, jakie opowiadania bardziej wam przypadną do gustu. W moim przypadku nieco lepsze wrażenie sprawił pierwszy tom, którego recenzję możecie przeczytać tutaj. Historyjki w nim zawarte sprawiały wrażenie nieco ciekawszych, bardziej oryginalnych i po prostu w większym stopniu mnie wciągnęły. Jednocześnie muszę odnotować, że nie była to pozycja jakoś bardzo zachwycająca czy niesamowicie porywająca, ale na tyle odmienna od innych mang, które do tej pory czytałem, że intrygowała i zachęcała do kontynuacji lektury. Może właśnie przez brak tego efektu świeżości opowiadania z Pitu Pitu 2 chwilami nieco mnie nużyły i trudniej było mi dobrnąć do końca tego wcale nie grubego tomiku.
Jeśli zastanawiacie się, jak może wyglądać komiksowa poezja, lubicie oniryczną atmosferę oraz dostrzeganie „czegoś więcej” w codzienności, a wartka akcja nie jest dla was priorytetem – manga Daisuke Igarashiego powinna was zainteresować. A jeżeli aktualnie nie możecie zdobyć pierwszej części Pitu pitu, nie martwcie się – drugi tomik będzie równie odpowiednim startem.