Gry oparte o popularne licencje rzadko kiedy są udanymi produktami. Seria Asterix & Obelix XXL należała dotąd do tych chlubnych wyjątków. Dałem więc trzeciej części pewien kredyt zaufania i zasiadłem do gry z umiarkowanym entuzjazmem. Był to błąd…
Rewolucja?
Zacznijmy od tego, że Asterix & Obelix XXL 3 powinno ukazać się pod zupełnie innym tytułem, bo nie ma wiele wspólnego z poprzednimi odsłonami. Naturalnie, rozwój gry jest czymś wskazanym, bo w końcu odgrzewany kotlet spotkałby się z krytyką. Tym razem postanowiono zmienić cały gatunek. Poprzednie dwie części serii XXL były platformówkami i to naprawdę udanymi. Tymczasem XXL 3 jest chodzoną bijatyką w rzucie izometrycznym, w której nie można nawet skakać. Zamiast kroku do przodu mamy regres, bo tytuł skupia się niemal wyłącznie na walce z kolejnymi zastępami Rzymian.
Taki stan rzeczy byłby jeszcze do przetrawienia, gdyby przynajmniej zaoferowane rozwiązania były dopracowane. Niestety, rozgrywka w The Crystal Menhir prezentuje się co najwyżej przeciętnie. Niezależnie czy w pojedynkę, czy w kooperacji, bicie Rzymian jest po prostu nudne. Jak inaczej nazwać bezmyślne wciskanie przycisków ataku i obserwowanie, jak plansza czyści się z wrogów? Niby czasem warto wykonać unik, niektórzy przeciwnicy wymagają konkretnego ataku, a magiczny napój zwiększa skuteczność Asterixa w boju. Wciąż jednak brak w tym jakiejkolwiek głębi i już po pierwszych etapach wkrada się znużenie, wobec czego krótki czas gry (około sześć godzin) może być rozpatrywany jako zaleta. Można wprawdzie rozgrywkę wydłużyć o zadania poboczne, ale właściwie po co…
Balans to podstawa
Jest oczywiście i tytułowy menhir, o czym jednak łatwo zapomnieć, bo Osome Studio nie zdołało także wpaść na pomysł jakby tu sensownie wykorzystać magiczny głaz. Z czasem zdobywa on kryształy powiązane z żywiołami, dzięki czemu Obelix zyskuje dostęp do nowych umiejętności. Do mechaniki walki nie wnosi to praktycznie nic, gdyż jak wcześniej ustaliłem i tak sprowadza się ona do wciskania przycisków na ślepo. Menhir faktycznie przyda się w zagadkach środowiskowych, na które można się czasem natknąć. I aż nie chce mi się wierzyć, jak bardzo dało się zmarnować ten element w kontekście konstrukcji całej produkcji. Zwyczajowo w tytułach nastawionych na akcję, sekcje eksploracyjne i zagadki służą rozładowaniu napięcia i daniu graczowi chwili relaksu. Twórcy Asterix & Obelix XXL 3 postanowili zadziałać wręcz przeciwnie i przez lwią część kampanii raczą nas łamigłówkami bardzo sporadycznie. Do czasu, bo z kolei w finale zostajemy wręcz zarzuceni zestawem zagadek. W sytuacji, gdy gra ewidentnie zmierza do końca, ale nagle tempo zostaje drastycznie spowolnione, o frustrację nietrudno.
Gdzie ja jestem? Co tu robię?
Z tego wszystkiego łatwo zapomnieć o fabule The Crystal Menhir, bo cóż, jest ona raczej szczątkowa. Ot, druid Panoramix prosi dzielnych Galów o uratowanie jego znajomej kapłanki, porwanej przez Rzymian. Pomóc ma im w tym natomiast tytułowy menhir, a więc przyjaciele próbują najpierw odnaleźć kolejne kryształy. To właściwie tyle, co jakiś czas trafi się najwyżej prosty dialog komentujący sytuację albo wyjaśniający graczowi co ma teraz zrobić. Najgorsze, że zabrakło wyrazistego humoru, tak przecież charakterystycznego dla przygód Asterixa i Obelixa. Czasem scenarzyści rzucą jakimś sucharem, ale niespecjalnie można się przy tym uśmiechnąć (choć to oczywiście kwestia subiektywna). Szczególnie blado wypada ta kwestia w porównaniu z Asterix & Obelix XXL 2, gdzie przecież całą historię przedstawiono „z jajem”, nierzadko parodiując popularne gry.
Innym problemem jest brak jakiejkolwiek polskiej wersji językowej. W przypadku produkcji przeznaczonej głównie dla młodszych odbiorców takie niedopatrzenie nie powinno mieć miejsca.
Ładnie, ale z problemami
Chyba największym atutem Asterix & Obelix XXL 3 jest oprawa graficzna. Tytuł prezentuje się całkiem atrakcyjnie, wyraźnie czerpiąc z dokonań stylistycznych dwóch ostatnich animacji. Postaci zachowały swój kreskówkowy charakter, a ładne efekty świetlne dopełniają całości. Ponarzekać można tylko na niską rozdzielczość cieni i dość podstawowe animacje (niekiedy ustępujące nawet leciwej poprzedniczce).
Rzeczą niewybaczalną jest natomiast pecetowy port wykonany na kolanie. Gra bez pada właściwie traci jakikolwiek sens, bo domyślne przypisanie klawiszy czyni tytuł w zasadzie niegrywalnym, a nawet zmieniwszy ustawienia trudno mówić o komfortowej rozgrywce. Po prostu zaimplementowany system sterowania nie pasuje do klasycznego duetu klawiatura i mysz. Co gorsza, autorzy nie zadali sobie nawet tyle trudu, by podmienić odpowiednie ikonki i np. przy wyborze specjalnego ataku niezależnie od tego, czy gramy z kontrolerem, czy też bez, będą się wyświetlać przyciski z xboxowego pada. Technikalia The Crystal Menhir także pozostawiają wiele do życzenia. Lokacje wczytują się bardzo długo i często pojawiają się artefakty graficzne. Gra ma też problem z płynnością, co w ogóle nie powinno mieć miejsca przy pozycji tak prostej graficznie. Niezależnie od wybranych ustawień (swoją drogą, nawet zmiana rozdzielczości wyświetlania wymaga ponownego uruchomienia programu), klatki nie potrafiły się utrzymać na stałym poziomie, spadając często w zupełnie losowych sytuacjach.
Asterix & Obelix XXL 3: The Crystal Menhir zdecydowanie nie jest udaną grą. To produkcja do bólu przeciętna, niepotrafiąca nawet wykorzystać marki, która daje oczywisty potencjał fabularny. Co gorsze, to ewidentny krok wstecz względem poprzedniej odsłony, która przecież powstała czternaście lat temu. Widać, że mamy do czynienia z tanim projektem, zrobionym na szybko, by ukazać się jeszcze w tym samym roku co film kinowy.