W maju zeszłego roku, po ośmiu latach od premiery pierwszego sezonu, Gra o tron dobiegła końca, zamykając tym samym wyjątkowy okres w telewizji. Drugiego serialu zrealizowanego z tak ogromnych rozmachem po prostu do tej pory nie było i jeszcze przez pewien czas nie będzie. Czy warto powrócić do świata Westeros za sprawą wydania DVD?
Nadchodzi zima
Wielkim wydarzeniem było już samo wyczekiwanie na finałowy sezon serialu. W końcu do siódmej serii Gra o tron ukazywała się mniej więcej co rok. Na finał przyszło fanom czekać niemal dwa lata. Nic więc dziwnego, że oczekiwania fanów urosły przez ten czas do niebotycznych rozmiarów. Tym bardziej, że liczne doniesienia, informacje od producentów i w końcu materiały promocyjne, umiejętnie podsycały atmosferę powszechnej ekscytacji. Trzeba jasno powiedzieć – przy hypie sięgającym zenitu i mnożących się z dnia na dzień fanowskich przewidywaniach na temat nadchodzących wydarzeń, bardzo trudno byłoby stworzyć zakończenie, które spodobałoby się wszystkim. Przez ten czas większość z nas zdążyła sobie wytworzyć własną wizję tego serialu: jak powinny się skończyć wątki naszych ulubionych bohaterów, kto przeżyje, kto zginie, kto zasiądzie na żelaznym tronie… Chyba jednak mało kto się spodziewał, że na ósmy sezon Gry o tron spadnie aż taka fala krytyki.
Z dużej chmury mały śnieg…
Na pierwszy rzut oka, Gra o tron w finałowej odsłonie ma wszystko, co powinno się w niej znaleźć. Północ stawia czoła armii Nocnego Króla w długo oczekiwanej batalii, smoki latają po niebie tak długo, jak nigdy wcześniej, a tytułowa gra w końcu się rozstrzyga. Wszyscy powinni więc być szczęśliwi, prawda? Diabeł tkwi w szczegółach, a dokładniej to w scenariuszu pełnym uproszczeń, dziur i popędzania akcji tak szybko, jak się da, byleby tylko wszystko zamknąć w sześciu nieco ponad godzinnych odcinkach. Już we wcześniejszych sezonach okazało się, że showrunnerzy David Benioff i Dan Weiss radzą sobie znacznie gorzej bez zaplecza w postaci powieści George’a R. R. Martina (co jednak rekompensowano coraz bardziej widowiskowymi scenami). Ósmy sezon jest więc pod wieloma względami konsekwencją narastających wad z poprzednich lat, które stały się dużo bardziej widoczne, z racji tego, że opowieść zbliżała się do końca. Oczywiście równie duże znaczenie miał pośpiech scenarzystów, chcących skończyć serial dużo szybciej, niż mieli na to nadzieję Martin i telewizja HBO, a co za tym idzie, już w poprzedniej serii historię poddawano strasznej kompresji. Dawniej bohaterowie nierzadko spędzali całe odcinki na mozolnej wędrówce, czyniąc z podróży jeden z motywów przewodnich, aż tu najwyraźniej wykształcili sobie zdolność teleportacji.
Naturalnie, intensywniejsze tempo w żadnym stopniu nie usprawiedliwia absurdalnych decyzji, w tym wielu bezsensownych zachowań postaci, które stały się źródłem niezliczonych memów.
Promyk słońca
Mimo to nie uważam, by Gra o tron skończyła się aż tak źle i zasłużyła na falę krytyki, czy wręcz zwykłego hejtu. Nietrudno odnieść wrażenie, że wielu zaczęło powtarzać bezrefleksyjnie te same hasła, bo jechanie po popularnym serialu stało się modne. Ja tymczasem finałowy sezon uważam za całkiem niezły. Owszem, spadek jakości jest zauważalny, ale nie na tyle, bym nie mógł Gry o tron docenić przynajmniej jako przyjemnego, rozrywkowego fantasy. Nie oszukujmy się, duża w tym zasługa realizacji na najwyższym znanym obecnie poziomie. Nie ma drugiej serii w tych klimatach, która mogłaby konkurować z produkcją HBO w kwestii rozmachu objawiającego się m.in. poprzez dopiętą na ostatni guzik, imponującą scenografię, stroje, efekty specjalne i piękne, różnorodne lokacje (wybacz Wiedźminie, jeszcze wiele przed tobą). Wobec tego seanse kolejnych odcinków są po prostu bardzo przyjemne dla oka (poza niesławnym The Long Night, ale o tym później) i ucha, bo Ramin Djawadi wspiął się tu na szczyt swoich muzycznych dokonań. Trzeba też przyznać, że aktorzy nadal dają z siebie wszystko, nawet jeśli ich bohaterowie scenariuszowo tracą.
Na sześć epizodów, z których składa się sezon, w zasadzie cztery mogę uznać za udane. Dwa pierwsze fantastycznie budują napięcie i atmosferę niepokoju przed nadchodzącą bitwą. Później niestety cały ten emocjonalny spektakl siada, a więc i wymagania spadają do minimum, na zasadzie „byleby nie było gorzej”. Tak więc odcinek piąty był dla mnie naprawdę miłym zaskoczeniem. Tak, opiera się idiotycznych założeniach fabularnych, ale jest przy tym niezwykle efektownym widowiskiem, a w kilku momentach potrafi złapać za serce. W kwestii samego finału wiele zależeć będzie od tego, komu kibicowaliśmy w walce o tron. Nie uważam, że zaoferowane przez twórców rozwiązanie jest rozsądnym zwieńczeniem opowieści i dobrze wynika z dotychczasowych wydarzeń, ale nie jest znowu aż tak źle. Ostatni odcinek ma też wiele bardzo udanych scen, które czynią z niego niezłe pożegnanie ze światem Westeros.
Krążki pełne skarbów?
Zaryzykowałbym jednak stwierdzenie, że w przypadku DVD Gry o tron ważniejsza od samego serialu jest jakość wydania płytowego, gdyż to ona zadecyduje dla wielu widzów o tym, czy warto zakupić zestaw płyt, jeśli i tak mamy dostęp do usługi streamingowej HBO GO. W przypadku poprzednich sezonów zdecydowanie było warto, gdyż zostały wypchane po brzegi dodatkami. W tej kwestii finałowa seria może się okazać pewnym rozczarowaniem. Jeżeli liczyliście, że w ramach pożegnania z Grą o tron zobaczycie wyjątkowe materiały specjalne, to trochę się przeliczyliście, bo wiele z nich znajdziemy tylko w kolekcjonerskim wydaniu całego serialu (niedostępnym na polskim rynku). Jednakże, jak na standardy współczesnych edycji DVD zawartość i tak robi pozytywne wrażenie.
Najcenniejszym źródłem ciekawostek będą na pewno komentarze twórców dołączone do każdego odcinka. Dają one szersze spojrzenie na niektóre sceny i co ważniejsze odsłaniają kulisy tworzenia najbardziej skomplikowanych technicznie sekwencji. Minusem jest za to brak jakichkolwiek napisów do komentarzy. Przekreśla je to zupełnie np. dla niesłyszących. Rozczarowaniem okazały się bonusowe sceny niewykorzystane. Nowa i całkiem ciekawa jest tylko jedna scena, a reszta to jedynie rozszerzone wersje fragmentów znanych z serialu.
Wizyta na planie
Wartościowy jest z pewnością zakulisowy materiał Kiedy nadchodzi zima. Przedstawia on ogrom prac jakie zostały wykonane w trakcie tworzenia bitwy o Winterfell na potrzeby trzeciego odcinka. Tym bardziej robi się smutno, gdy wprost widzimy jak zmarnowano potencjał odcinka w postprodukcji, decydując się na wszechobecny mrok, psujący czytelność i nadający batalii uczucie budżetowości. Miałem swoją drogą nadzieję, że być może była to po części wina kompresji w streamingu, ale z relacji klientów wynika, że nawet wersja Blu ray nie prezentuje się dużo lepiej. Analogiczny materiał Obowiązek to śmierć miłości poświęcony został finałowemu odcinkowi szóstemu, w którym obsada i twórcy odnoszą się do zakończenia serialu i związanych z nim emocji. Można się lekko wzruszyć, albo wręcz przeciwnie – zgrzytnąć zębami ze złości w reakcji na słowa showrunnerów mówiących o tym, że już na etapie trzeciego sezonu wiedzieli dokładnie jak chcą zakończyć tę historię. Szkoda, że w takim razie zabrakło na koniec solidnego ciągu przyczynowo-skutkowego, skoro wszystko miało być zaplanowane… Najciekawiej prezentuje się za to film dokumentalny Gra o tron: Ostatnia warta (dostępny także na platformie HBO GO). Obraz zabiera widzów w fantastyczną podróż na plan serialu i przybliża najważniejsze momenty prac, jak pierwsze czytanie scenariusza, przygotowanie planu zdjęciowego, czy w końcu realizacja najbardziej wymagających ujęć. Co istotne, przedstawiono też pracę ludzi, o których zwykle nie myślimy oglądając serial, a którzy także wnieśli wiele od siebie do ekipy pracującej nad Grą o tron, jak choćby drużyna odpowiedzialna za sztuczny śnieg, czy przekąski dla zmęczonych pracowników i aktorów. W filmie zobrazowano specyficzną, niemal rodzinną więź między ludźmi wykonującymi zupełnie różnie zadania, ale tworzącymi wspólnie jeden serial.
Jeśli zaś chodzi o dopracowanie wydania DVD, to raczej nie mam większych zarzutów. Po włożeniu płyty do odtwarzacza wita nas przepiękne, animowane menu, pozwalające na wybór konkretnych odcinków. Dostępne są różne ścieżki dźwiękowe, w tym oryginalna (Dolby Digital 5.1) i polski lektor (2.0). Nie ma też problemu, by oglądać serial zarówno z angielskimi jak i polskimi napisami. Jedynym niedociągnięciem jest brak polskich napisów w materiałach bonusowych.
Zima nadeszła
Jak się Gra o tron skończyła – prawie każdy wie już od iluś miesięcy. Nowa edycja na pewno nie przyciągnie do siebie nieprzekonanych. Jednakże dla tych, którym finał się spodobał i dla największych fanów kolekcjonujących wszystko związane z serialem, zakup jednego z wydań ósmego sezonu jest obowiązkowy. Zresztą po prostu warto mieć na półce jeden z największych seriali jakie powstały i popkulturowy symbol dekady. Komentarze twórców i materiały o produkcji z pewnością są warte uwagi. Nie uważam jednak, by to wersja DVD była tą najbardziej odpowiednią. Jakość obrazu ustępuję streamingowi w HBO GO, a wersja Blu ray może się także pochwalić większą ilością dodatków.