Może się wydawać, że powieści odcinkowe są reliktem przeszłości, który przywodzi na myśl głównie okoliczności powstawania sienkiewiczowskiej Trylogii. Temu założeniu przeczy jednak najnowsza powieść Grzegorza Mazura. Czy forma ta jest w stanie sprostać apetytowi fanów science fiction?
Stawka większa niż życie
To, że planeta Ziemia jest polem walki dobra i zła, wiadomo nie od dziś. Grzegorz Mazur przedstawia nam kolejną odsłonę tego prastarego konfliktu w pierwszym odcinku swej najnowszej powieści, w której czytelnik trafia do Alkoyi – niezwykłego królestwa, którego mieszkańcy sprawują pieczę nad światem ludzi. Rolę przewodnika po tej niezwykłej krainie pełni Kapitan Schisme Isvargat, niezwykle uzdolniona kreatorka, która parała się szkoleniem kolejnych grup obrońców pokoju.
Niestety, mimo powszechnie panującego ładu i porządku, mieszkańcy Alkoyi stają się świadkami przedziwnych przemian. Kreatury, które do tej pory bezmyślnie atakowały ludzi, zaczynają świadomie obierać sobie cele. Na barki Schisme spada zatem zdanie znacznie cięższe niż walka z dotychczasowym wrogiem – kreatorka musi bowiem odkryć tajemniczą siłę, która kieruje niebezpiecznymi stworami.
Efekt motyla
Alkoya została wydana przez gdyńską oficynę wydawniczą Novae Res, które bierze pod swoje skrzydła polskich twórców. Niestety, mimo iż wydawnictwo to stawia sobie za cel promowanie debiutantów, znalezienie informacji o Grzegorzu Mazurze graniczy z niemożliwym. Jeśli zawierzać internetowi, Alkoya jest debiutancką powieścią Mazura i będzie pojawiała się w odcinkach. Niestety w samej książce na próżno szukać jakiejkolwiek noty biograficznej, czytelnik jest zatem skazany na zadowolenie się wyłącznie obcowaniem z jego pracą.
Jeśli chodzi o wydanie książki, Mazur wpisuje się w nurt twórców hołdujących minimalistycznemu stylowi. Na okładce Alkoyi widnieje zarys stworzenia przypominającego motyla; motyw ten powtarza się także przy każdym nowym rozdziale. Powieść Mazura nie jest pracą pokaźnych rozmiarów – liczy sobie zaledwie 180 stron napisanych dużą czcionką, co w przypadku prac o tak dynamicznej akcji zdaje się być zaletą. Alkoyię można przeczytać podczas jednego długiego wieczoru, a jej wartka akcja sprawia, że trudno ją odłożyć.
Nie samą akcją powieść żyje
Powieść Grzegorza Mazura z pewnością może nosić miano wciągającej lektury, której poszczególne fragmenty zdają się współgrają niczym dobrze naoliwiona maszyna. Nie znaczy to jednak, że w tym, na pozór idealnym, mechanizmie nie pojawiają się zgrzyty. Czytając Alkoyę, można odnieść wrażenie, że postaciami zaludniającymi to niezwykłe królestwo nie są ludzie, ale roboty – bohaterom brakuje wielowymiarowości i oryginalności. Protektorzy, opresorzy i kreatorzy zbijają się w jedną masę, która w porównaniu z dynamiczną akcją powieści po prostu wieje nudą.
Również dialogi toczące się między postaciami działają na niekorzyść powieści – drętwe rozmowy, które pojawiają się na kartach powieści Mazura, sprawiają, że entuzjazm czytelnika może szybko stopnieć. Podczas gdy autor mógłby użyć ich do ciekawszego zarysowania obrazu mieszkańców Alkoyi, Mazur zdaje się je stosować głównie w celu zwolnienie tempa akcji. Co więcej rozmowy te słabo korespondują z ogólną fabułą powieści, czego przykładem są ciężkostrawne odniesienia do cielesności głównych bohaterów, które pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie. Zyskiwanie wiedzy na temat funkcjonowania potężnego minerału nie powinno być zakończone refleksją na temat stopnia umięśnienia klatki piersiowej męskiego bohatera. No chyba, że pisarz pragnie pójść ścieżką, którą wydeptała już Stephenie Meyer.
Literacka przystawka
Powieść Grzegorza Mazura wydaje się być dobrą opcją na przełamanie rutyny jesiennego wieczoru, ale nie jest to książka, która pochłonie nas do tego stopnia, że powrót do codzienności będzie jawił się nam jako coś niemożliwego. Publikowanie powieści w odcinkach sprawia, że czytelnik pozostaje z uczuciem niedosytu – pierwszy odcinek Alkoyi pozwolił jedynie na zarysowanie głównego problemu w fabule powieści. Trudno zrozumieć taki bieg rzeczy, gdyż autor miał do swojej dyspozycji prawie dwieście stron, a mimo to nie udało mu się przedstawić bohaterów w sposób dostateczny. Również akcja, choć miejscami porywająca, nie prowadzi do rozwiązania żadnego konfliktu przedstawionego w powieści. W tym przypadku nie pozostaje nic innego, jak potraktować Alkoyię jako przystawkę i czekać na punkt kulminacyjny w dalszych jej częściach.