Gdzieś w odległej galaktyce jest taka planeta, na której stało się już wszystko. A skoro tak, to nie pozostało już nic, tylko zamrozić ludność, uruchomić systemy podtrzymujące życie, uaktywnić superkomputer i pozostawić mu nad tym wszystkim pieczę.
Przebudzenie
Gra zaczyna się od prostego intro i szybko przechodzimy do “kreacji” postaci. Mamy do wyboru trzy bronie i trzy artefakty. Każde z nich znacząco wpływa na rozgrywkę i trochę definiuje styl walki, jaki będzie najefektywniejszy w początkowych fazach gry.
Potem, zapoznając się z izometrycznym stylem graficznym i bezbłędnie oddanym klimatem, pokonujemy kolejnych przeciwników, czytając rozrzucone elementy samouczka, aż do pierwszego bossa. To jeden z lepszych tutoriali, z jakimi miałem styczność.
Futurystyczne Soulsy
Immortal Planet ma całą masę rozwiązań z serii Miyazakiego. Można pokusić się o stwierdzenie, że to kopia gry, tyle że w innym klimacie i perspektywie. System walki jest oczywiście dużo prostszy, lecz pozostawia graczowi masę rozwiązań walk i taktyk, którymi może z łatwością posłużyć się podczas niezliczonych starć.
Poza podstawową bronią mamy do dyspozycji elementy technologiczne i magię, a wszystko to w pięknie przedstawionej koncepcji high-tech.
Ale do rzeczy
Każda broń ma specjalną właściwość przebudzenia. Niektóre zmieniają w ten sposób zakres ruchów, ilość zadawanych obrażeń czy konsumowanej wytrzymałości. Inne pozwalają na wykonanie jakiejś akcji specjalnej, dzięki której mamy zyskać przewagę w danej walce. Poza tym gracz może parować ciosy i wykonywać uniki. Wszystko to jest ściśle uzależnione od paska wytrzymałości. Gdy go wyczerpiemy, dostępne możliwości drastycznie spadają.
Świetnie sprawującym się elementem taktycznej walki jest otoczenie. Z łatwością można (wiedząc jak) spychać wrogów w przepaść, czy kierować ich umiejętności przeciwko nim samym. Wszystko to rozbija się o szybkość podejmowanych decyzji gracza. Przyznaję, że starcia potrafią być bardzo satysfakcjonujące.
Z czasem w ręce gracza wpada coraz więcej zabawek. A to nowa broń albo zaklęcie. Znając szczegóły tych detali, nietrudno wymyślić kolejne archetypy wojownika, wykorzystując inne rozdanie punktów na atrybuty.
Tak też przechodzimy do rozwoju Nieśmiertelnego. Każdy pokonany wróg to punkty doświadczenia, a te można wydawać na rozwój. Wspomniane atrybuty odpowiadają za, między innymi, ilość zdrowia, wytrzymałość czy zadawane obrażenia. Bez odpowiedniej wartości intelektu nie można korzystać z niektórych zaklęć. Po chwili uwagi zauważamy, ile zależności zostało zapakowanych w ten prosty system.
Zimno tu
Gdyby nie niezwykle estetyczna i przyjemna dla oka oprawa graficzna, ciarki biegły by po plecach cały czas. Skute lodem korytarze, ciągle funkcjonujące maszyny niewiadomego przeznaczenia, zamarznięty archiwista… Klimat jest zbudowany fenomenalnie, a dzięki kompozycji i doborze kolorystyki pozostał lekki w odbiorze. Z uwagi na ten fakt grę można śmiało polecić bardzo szerokiemu gronu odbiorców.
Jeśli ktoś jest fanem frakcji Nekronów z uniwersum Warhammera 40 000, natychmiast zakocha się w tym tytule.
Immortal Planet to taki lekki “pykacz”, który można odpalić nawet na dziesięć minut po pracy i wygodnie usiąść z kontrolerem na kanapie. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by zarwać przy nim noc, jeśli jest się fanem izometrycznych walk. Jednak nie doszukamy się elementów, które będą ciągnąć nas do powrotu. Ta gra nie uzależni i nie stworzy tęsknoty po dłuższym rozstaniu. Immortal Planet pozostaje w moim mniemaniu prostymi i lekkimi Soulsami i wypełnia tę rolę doskonale.
Tytuł zakupić możecie na platformie GOG.com