Od długiego już czasu z dużą regularnością da się posłyszeć (lub wyczytać) utyskiwania graczy „starej daty”, że brakuje im tytułów pozwalających na wspólne naparzanie razem ze znajomymi przebywającymi w tym samym pokoju.
Rzeczywiście można zauważyć taki nieco niepokojący trend. Jeszcze parę(naście) lat temu żadna szanująca się „samochodówka” nie zostałaby wydana bez możliwości ścigania się na podzielonym ekranie. Teraz nie jest to wcale takie oczywiste.
King of the Couch: Zovival
Fani „growych imprez” nie zostali jednak kompletnie na lodzie, o czym świadczy chociażby niedawna premiera King of the Couch: Zovival. Efekt prac studia Loophole Interactive na pierwszy rzut oka przypomina stareńkie Wormsy, jednak nic bardziej mylnego. Choć dwuwymiarowa grafika nie robi piorunującego wrażenia, tempo akcji jest tutaj znacznie szybsze niż w kultowych „robaczkach”, gdyż rozgrywka prowadzona jest w czasie rzeczywistym. Królem kanapy zostanie więc osoba, która wykazać się może najlepszym refleksem oraz wyczuciem postaci i broni.
King of the Couch: Zovival jest jednym z bardzo nielicznych gier tego typu dostępnych na PC. Mając do dyspozycji kilka padów możemy rozkręcić całkiem fajną imprezę, gdyż nawet największa technologiczna niedojda załapie sterowanie i zasady w ciągu kilku chwil. Zwierzaki, w które wcielają się gracze, dysponują bardzo różnorodnym arsenałem – jego opanowanie do perfekcji będzie wymagało odrobiny samozaparcia, dlatego śmiało możemy wrzucić produkcję Loophole Interactive do worka z napisem „easy to learn, hard to master”.
Mało efektowna grafika sprawia, że tytuł odpalimy nawet na starym laptopie. Po podłączeniu go do telewizora w salonie będziemy dysponować narzędziem do wywoływania salw śmiechu zarówno podczas suto zakrapianego zebrania „klubu czytelnika” lub równie kulturalnego spotkania rodzinnego. Samotne wilki także mogą poświęcić na King of the Couch chociaż kilka chwil, gdyż istnieje oczywiście możliwość grania z ludźmi za pośrednictwem sieci. Posiadacze komputerów osobistych nie mają do wyboru zbyt wielu konkurencyjnych tytułów tego typu, co jest kolejnym argumentem przemawiającym na korzyść Zovival.
Grę możecie kupić chociażby w ramach programu Indie Valley prowadzonego przez Kinguin. Warto dać jej szansę! – osti
Seria Resident Evil
„O Matko, znowu gry o zombie! Kiedy ta moda w końcu się skończy…”. Nie wiem. Przyznam, że nie wiem. Sam jestem dość znudzony tematem. Trzeba jednak przyznać, że wspólne masakrowanie nieumarłych potrafi sprawiać ogromną frajdę, o czym świadczy sukces Left4Dea. Ja bym jednak proponował przyjrzeć się bliżej japońskiej serii Resident Evil, która nie jest po prostu kolejną grą o zombie. Nie bez kozery marka ma się świetnie od ponad dwudziestu lat, a przez ten okres dostaliśmy siedem głównych odsłon i co najmniej kilkanaście spin-offów.
Przede wszystkim Resident Evil w założeniu był dziełem przeznaczonym dla pojedynczego gracza. Stąd głównym punktem zawsze jest obfita kampania oferująca dość głupiutką, ale efektowną i surrealistyczną historię oraz „świetne” dialogi godne horrorów klasy C. W naszym kręgu zainteresowania są jednak odsłony od numerkach 5 i 6, a także poboczne Revelations 2. Pozwalają bowiem na ukończenie trybu fabularnego w kooperacji i to, jak natura przykazała, razem na podzielonym ekranie. Wtedy to można olać wszystkie niedociągnięcia lekko drewnianego sterowania i razem oddać się ratowaniu świata z zarazy. Dodatkowych emocji dodaje charakterystyczna dla cyklu konieczność zarządzania ograniczonymi zasobami, co wzmacnia konieczność współpracy.
Warto także wspomnieć, że RE 5 i 6 dodatkowo zawierają słynny tryb arcade’owy Mercenaries. Revelations 2 natomiast wzbogacono nieco innym Raid Mode, który w mojej opinii, dzięki między innymi progresji wciąga jeszcze bardziej.
Uwaga!!! Pecetowe wydanie Resident Evil 5 wymaga lekkiej gimnastyki w celu uruchomienia „kanapowej” kooperacji. Więcej informacji znajdziecie tutaj – Krzysztof Olszamowski
Castle Crashers
Utrzymana w stylistyce humorystycznej kreskówki gra akcji z elementami hack’n’slash wraz z przewijanym ekranem. W grze wcielamy się w jednego z czterech rycerzy różniących się barwą i mocą specjalnego żywiołu – od magii elektryczności po magię lodu. Głównym celem gry jest złapanie złodzieja, który okradł królewski zamek. Sama rozgrywka nie należy do skomplikowanych, bowiem polega na pokonywaniu całych hord przeciwników oraz miejscami wybitnie męczących i natrętnych bossów, wykorzystując przy tym raptem dwa rodzaje ataku, które można mieszać i stwarzać okazję do zrobienia combosów. Pokonywanie kolejnych przeciwników sprawia, że zdobywamy punkty doświadczenia i rozwijamy nasze postacie. Jednakże największym plusem jest możliwość grania z przyjaciółmi na jednym ekranie (aż do czterech osób). Wspólna wyprawa, okraszona sporą dawką humoru, niejednokrotnie sprawi, że wraz z towarzyszami broni przyjdzie nam się zdrowo uśmiać. Nieraz jednak się zdenerwujemy – zwłaszcza kiedy trzeba czekać na partnera, albo wielka kolczasta ściana spada ci na głowę. – Bartosz Stuła
Dungeon Defenders
Moją ulubioną propozycją jest Dungeon Defenders, niemal każde spotkanie ze znajomymi spędzane było na graniu w tę cudowną mieszankę tower defense’a z cRPG. Gra w nią możliwa jest w trybie kooperacji do czterech osób na podzielonym ekranie, a gracze wcielają się w tytułowych obrońców podziemi i muszą oni strzec kryształu przed hordami orków, goblinów i wielu innych fantastycznych stworzeń. Bohaterowie do wyboru reprezentują różne klasy i odmienne style grania. To co wyróżnia Dungeon Defenders na tle innych gier tego typu jest dynamiczna rozgrywka wynikająca z faktu, że każdy gracz steruje swoim awatarem w czasie rzeczywistym i naprawdę musi rozważnie używać swoich umiejętności, by wspólnie z przyjaciółmi pokonać siły zła.
Dodatkowym smaczkiem sprawiającym, że ze znajomymi spędzałem w grze długie godziny jest wbudowany system cRPG. Postaci po zdobyciu odpowiedniej liczby punktów doświadczenia awansują na wyższe poziomy i odblokowują kolejne zdolności. Całości obrazu świetnej gry do wspólnej zabawy dopełnia możliwość wzmacniania kontrolowanych postaci za pomocą różnego rodzaju ekwipunku wypadającego z poległych wrogów. Polecam Dungeon Defenders każdemu, ponieważ zastosowanie niskiego poziomu trudności sprawi, że również możliwa będzie zabawa z młodszymi lub mniej zaawansowanymi graczami, a starcia z najtrudniejszymi przeciwnikami wciągną starych wyjadaczy szukających wyzwania. – Kajetan Garbowski
Divinity: Original Sin
W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć jednej z najbardziej przełomowych kontekście kooperacji serii ostatnich lat. Programiści z Larian Studios wydając Divinity: Original Sin zwrócili uwagę szerszego grona na potrzeby graczy lubujących się w kooperacyjnej zabawie w angażujące tytuły. Ta produkcja bez wątpienia taką jest. Staroszkolny RPG z żyjącym światem, w którym gracze mogą zrobić niemal wszystko (również zabijać neutralnych NPC) i świetnym systemem rozwoju postaci, pozwalający na grę w kooperacji z jednym znajomym (w przypadku dwójki do czterech), również poprzez dzielenie ekranu. Współpraca z przyjaciółmi w tak ciekawym świecie, z tak zaawansowanymi i sprawiającymi satysfakcję mechanikami, nie mogła zaowocować niczym innym jak niepowtarzalnym przeżyciem dla każdego gracza i członków jego drużyny. – Kajetan Garbowski
Octodad: Dadliest Catch
Nie wyobrażam sobie lepszej opcji na wspólną zabawę ze znajomymi przy jednym komputerze, niż ta przezabawna zręcznościówka. Wcielamy się w niej wspólnie w postać tytułowego Octodada – przykładnego męża i ojca, który za wszelką cenę próbuje ukryć przed swoją małżonką, że jest ośmiornicą. Jak można się domyślać, nie jest to najłatwiejsze zadanie. Dla głowonoga nawet prozaiczne czynności, jak zakupy czy wycieczka do oceanarium, są wyjątkowo skomplikowane.
Grać można do czterech osób, przy użyciu padów. W zależności od liczny uczestników oraz ustawień, każdy z graczy kontroluje jedną, dwie lub trzy kończyny protagonisty. Jeśli komuś wyda się to zbyt proste, dostępna jest opcja regularnej wymiany kontrolowanych macek. Nauczyłeś się w końcu manewrować prawą „ręką”? Świetnie! To teraz spróbuj kierować lewą „stopą”. Świetna zabawa gwarantowana! – Ewa Zielińska
Załatwmy to jak prawdziwi twardziele – bijatyki!
Z oczywistych względów rewelacyjnym pomysłem na granie wspólnie ze znajomymi jest jakiekolwiek właściwie mordobicie. Ostatnie dwanaście miesięcy były pod tym względem dla branży wyjątkowo obfite. Z czystym sercem polecam przede wszystkim wielki powrót serii Tekken (najnowsza odsłona cyklu oznaczona została cyferką 7), którą kojarzy w zasadzie każdy (no i wszyscy wiedzą, że wystarczy wybrać Eddy’ego i losowo naparzać w klawisze). Z nieco świeższych tytułów zaproponować można Dragon Ball FighterZ, który pochwalić się możne obłędnym tempem rozgrywki. Sporym sentymentem darzę także Mortal Kombat XXL, pozwalające nam rozstrzygnąć odwieczny pojedynek Obcy kontra Predator! – osti
Jeśli macie problem z jakimś kumplem, to najlepiej załatwić to po męsku. Czasem po prostu trzeba sobie trochę obić twarze. Dlatego polecam dwa pady, konsolę i grę Injustice 2. Masa postaci z uniwersum DC do wyboru, możliwość modyfikacji poszczególnych elementów naszego wojownika i ogromna satysfakcja z każdego combo. Podstawy również nie są trudne do opanowania i nawet początkujące osoby dość szybko nauczą się ruchów. Zawsze można zorganizować mały turniej w obrębie znajomych i walczyć o tytuł największego mistrza areny. A i muszę was ostrzec, że syndromy „dawaj jeszcze raz, teraz cię rozwalę” albo „teraz już wiem jak to się robi” będą nagminne! – Mateusz Zelek