Wyruszmy w góry szaleństwa. Będzie fajnie – mówili
Jak już wspomniałem wcześniej, mamy do czynienia z antologią utworów w jakiś sposób inspirowanych twórczością Samotnika z Providence, a konkretnie opowiadaniem W górach szaleństwa. Sama książka to dość opasłe tomiszcze. W środku poza oryginalnym utworem Lovecrafta w fenomenalnym przekładzie Macieja Płazy znajdziemy 16 innych opowiadań. Część z nich to klasyki od Silverberga i Clarke’a, a inne to nowość dla polskiego czytelnika. Kilka z zamieszczonych w tomie historii znalazło się tam chyba tylko przypadkiem, gdyż nic nie mają wspólnego z bazowym opowiadaniem. Jednak reszta to już inna bajka. Mamy tu zatem parę opowieści poszerzających spojrzenie na wypadki z oryginału, kilka, które równie dobrze mogą być określone mianem parodii, oraz takie, które opierają się o W górach szaleństwa w sposób bardzo ulotny, ale nadal wyczuwalny. Nie będę tu opisywał każdego z nich, ale powiem Wam, że najlepszym z tego zbioru nie jest wcale oryginalne opowiadanie, a Artemida o stu piersiach Roberta Silverberga. Niestety, ale kunszt Roberta bije na głowę warsztat Howarda.
Vesper, Vesper, ty…
Pozycja ta daje nam wgląd w warsztaty pisarskie różnych autorów. Jednych pióro jest lepsze, a innych gorsze. Nie ma zatem jednoznacznej odpowiedzi, jak wysoko pod względem walorów literackich ten tom stoi. Jednakże co innego można powiedzieć o stronie edytorskiej. Jako że to Vesper, to uwagę zwraca przede wszystkim fenomenalny dobór tłumaczy na czele ze wspomnianym Maciejem Płazą. Większość, o ile nie wszystkie, z zamieszczonych utworów utrzymuje ducha oryginalnych tekstów, a nie jest to łatwe, zwłaszcza w formach krótkich o nierzadko dość zawiłej konstrukcji (patrz Biały ogień w niniejszym zbiorze). Innym, bardzo istotnym aspektem, który nieodmiennie wiąże się z książkami wydawanymi przez Vesper, jest ich oprawa graficzna. Zawsze zdobione są one naprawdę wysokich lotów ilustracjami. Niestety w tym przypadku tak nie jest. Owszem, styl rysunków jest spójny i widać, że Maciej Kamuda miał pomysł na całość, ale nijak się one mają do obrazów, do jakich przyzwyczaiło nas wydawnictwo w pozostałych swoich pozycjach. Na tle takiej chociażby Zgrozy w Dunwich i tamtejszych ilustracji te wypadają bardzo infantylnie, żeby nie powiedzieć dziecinnie. Nie utrzymują one ducha opowiadań i ogólnego klimatu prozy Lovecrafta i autorów inspirujących się nim.
Podsumowując, niniejszy zbiór jest dobrą pozycją, by zapoznać się z różnymi stylami pisarskimi wielu mało znanych autorów (przynajmniej w Polsce). Większość z nich to laureaci Nebuli, Hugo czy innych nagród w dziedzinie horroru i fantastyki. Jednakże nie jest to zbiór dla każdego i widać, że wiele opowiadań znalazło się w nim zupełnie przypadkiem. Doceniam chęć przybliżenia czytelnikom innych spojrzeń na mitologię Cthulhu, ale tutaj ewidentnie coś nie wyszło. Mamy z jednej strony opowiadania wybitne (Silverberg), a z drugiej po prostu najzwyklejszy szrot (Pulver Sr.). Można się z tym zaznajomić, ale nie ma obowiązku. No chyba że chce się zapoznać z dobrymi przykładami tłumaczeń różnych opowiadań.