Według ScreenRant, Chris Pine podpisał kontrakt na kilka filmów w DCEU, a to oznacza, że jego postać powróci w kolejnej części Wonder Woman. Według niepotwierdzonych jeszcze źródeł, akcja sequelu ma rozgrywać się w latach 80. minionego wieku. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem byłoby wtedy, że Pine wcieli się w potomka prawdziwego Steve’a Trevora. Podobna sytuacja miała miejsce już przy serialu Wonder Woman, emitowanym w latach 70., gdzie ten sam aktor (Lyle Waggoner) grał Trevora w czasie II Wojny Światowej, a potem jego syna.
Ożywianie komiksowych bohaterów nie jest właściwie niczym nietypowym, ale w wypadku gdyby do filmu powrócił oryginalny Trevor, konieczne będzie wyjaśnienie, jak przeżył i nie postarzał się przez tyle lat, oraz dlaczego pozostawał w ukryciu. W końcu w scenach współczesnych, gdzie Diana pracowała w Luwrze, zdjęcie z frontu było dla niej okazją, by zobaczyć Steve’a pierwszy raz od wydarzeń na froncie. Ożywienie Trevora budzi wątpliwości, nie tylko z powodu małych szans na przeżycie katastrofy samolotu, który pilotował. Fakt, że przeżył swój szlachetny akt poświęcenia dla ważnej sprawy, pozbawiłby ten gest całego emocjonalnego ciężaru, który był tak ważny w finale Wonder Woman. Niemniej jednak, zawsze istnieje możliwość, że Steve przebywając na Temiskirze, wykąpał się w fontannie młodości.
Ewentualny czas akcji podczas ostatnich miesięcy Zimnej wojny to na razie spekulacje jednak bardziej prawdopodobne jest, że sequel będzie opowiadał kolejną origin story, pozwalając Dianie rozwinąć się jeszcze przed spotkaniem Batmana i Supermana w Świcie sprawiedliwości. Małe są również szanse, by film o Dianie wiązał się bezpośrednio z wydarzeniami Justice League. Wielki sukces filmu Patty Jenkins pokazuje, że umieszczanie jej w różnych epokach to dobra strategia.
Źródło: screenrant