Siedem Stolic Nieba i Wielki Turniej
Siedem miast, które jednocześnie istnieją wszędzie i nigdzie. Każde z nich wystawia do turnieju swojego przedstawiciela. Wojownicy mierzą się ze sobą w walce o chwałę, honor oraz kolejność swojego miasta w Niebiańskim Mechanizmie. Kto wygra, ten zapewni własnej stolicy połączenie z Ziemią. Czy tylko mi ten opis mocno kojarzy się z filmami z serii Mortal Kombat?
Przed Dannym, Nieśmiertelnym Iron Fistem, nie lada wyzwanie. Jako przedstawiciel K’un-Lun musi stanąć w szranki z Tłustą Kobrą, Narzeczoną Dziewięciu Pająków, Pierwszym Psubratem, Piękną Córką Tygrysa, Księciem Sierot oraz swoim nemezis Stalowym Mężem (czyli Davosem, który po porażce w walce o tytuł Żelaznej Pięści przeniósł się do K’un-Zi – innej stolicy nieba). Jak się z pewnością domyślacie, każdy wojownik preferuje inny styl walki i ma bardzo charakterystyczne – oczywiście często nadprzyrodzone – zdolności.
Turniej – jakkolwiek bardzo widowiskowy – stanowi tak naprawdę jedynie tło do politycznej rozgrywki. Gdy dorzucimy do tego kwestie osobiste, czyli konflikt pomiędzy Dannym a Davosem, otrzymujemy mieszankę iście wybuchową. Spodziewajcie się zatem zdrad, noży wbitych w plecy oraz nieczystych (a wręcz ściśle zakazanych przez regulamin) zagrywek. Kto zostanie zwycięzcą Wielkiego Turnieju? Odpowiedź na to pytanie niestety będziecie musieli poznać sami, sięgając po komiks Nieśmiertelny Iron Fist t. 2. Siedem Stolic Nieba.
Historia Żelaznej Pięści
Dzięki Siedmiu stolicom nieba czytelnicy mają okazję poznać lepiej dzieje Iron Fistów. Ed Brubaker i Matt Fraction w swoich scenariuszach przedstawiają legendy minionych Żelaznych Pięści od podstaw, uświadamiając czytelnikom, że nikt nie jest idealny – nawet legendarni obrońcy K’un-Lun. Choć historie wszystkich wojowników są interesujące, według mnie najciekawszą z nich miał Orson Randall. Jego awanturnicze przygody u boku przyjaciół (Grupy Niebezpiecznych Ludzi) mogą kojarzyć się chociażby z Indianą Jonesem, co niewątpliwie stanowi tu wartość dodaną. Po prostu zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie poszukiwacza przygód, który ma kung-fu w jednym palcu. Przepis na dobrą zabawę, jak się patrzy!
Do gustu bardzo przypadła mi również forma, w jakiej Danny Rand poznaje losy swoich poprzedników. Mianowicie historie są mu opowiadane przez dawnego towarzysza Orsona Randalla, niejakiego Ernsta Erskina, który osiadł we Francji. Niezwykle interesujący jest fakt, że każda z przygód została zilustrowana przez innego rysownika, co nadaje opowieści specyficznego klimatu. Zabieg ten w moim odczuciu jest bardzo ciekawy, głównie ze względu na formę i walory estetyczne. Warto też nadmienić, iż artyści mieli zdecydowanie większe pole do popisu, sięgając po cały wachlarz technik i stylów graficznych. W scenariuszach wspomnianych przeze mnie opowieści przewijają się przedstawiciele Siedmiu Stolic Nieba, co z kolei przekłada się na spójność komiksu.
Dawni mistrzowie i współczesne Żelazne Pięści
Historia Żelaznej Pięści przybliża nam legendę o Wu Ao-Shi oraz Bei Bang-Wen’ie. Dzięki temu czytelnicy przekonują się, że niegdysiejsi bohaterowie również mieli wady, a ich droga do oświecenia była często trudna i wyboista. Jak to mówią, per aspera ad astra (łac. przez trudy, do gwiazd). Przeczytamy tu również kilka opowieści o Orsonie Randallu. Fani Dannyego Randa również się nie zawiodą. Podobnie jak w przypadku poprzedniego tomu, mamy tu do czynienia z ciekawymi – nieco awanturniczymi – scenariuszami oraz połączeniem różnych stylów graficznych. Zatem na planszach komiksu czytelnicy mogą podziwiać zarówno kreskę współczesną, jak i feerię jaskrawych barw z lat dziewięćdziesiątych (ten, kto czytał klasyczne komiksy o Spider-Manie czy Fantastycznej Czwórce, ten wie, o czym mówię).
Dzięki przedstawieniu przygód Iron Fistów działających na przestrzeni wieków możemy zaobserwować, jak przez lata zmieniała się koncepcja wojownika. Niegdysiejsi mistrzowie kung-fu najczęściej byli ludźmi oświeconymi, aczkolwiek na początku drogi daleko im było do Buddy. A wy, drodzy czytelnicy, jaką wersję lubicie najbardziej? Starożytnych wojowników czy awanturników z bronią?
Podsumowanie
Seria Nieśmiertelny Iron Fist w pierwszych trzech tomach zapewniła mi kilka godzin przaśnej, aczkolwiek interesującej rozrywki. Zdecydowanym plusem komiksów jest różnorodność graficzna oraz opowieści o dawnych dziejach. Dzięki temu opowieść o Żelaznej Pięści jest wielowymiarowa i wciągająca. Z czystym sumieniem polecam wydane przez Mucha Comics albumy wszystkim tym, którzy w latach dziewięćdziesiątych i na początku dwutysięcznych z wypiekami na twarzy oglądali filmy przedstawiające losy mistrzów kung-fu, karateków, ninja, tajskich bokserów i innych wojowników. Aczkolwiek jestem pewna, że współczesny czytelnik również znajdzie tu coś dla siebie.