Chociaż premiera Marvel’s Avengers zapowiedziana została na 04.09.2020 r., w miniony weekend ograniczone grono graczy otrzymało możliwość wcześniejszego wejścia i wypróbowania swoich sił w jej wersji beta. Kody do wejścia otrzymać można było za zamówienie gry w pre-orderze na konsolę PS4. Cały zabieg wyglądał na dość dobrze zaplanowany – wraz z rachunkiem za zamówienie otrzymywano klucz, który należało wprowadzić w odpowiednim miejscu na swoim koncie w serwisie Square Enix. W wyniku tego zabiegu generowany i wysyłany drogą mailową miał być kod właściwy, do użycia na konsoli. Niestety, pomimo zastosowania się do instrukcji, wielu graczy go nie otrzymało. Ja również zaliczałam się do tego elitarnego grona; w poszukiwaniu rozwiązania trafiłam na live chat graczy na stronie producenta, gdzie fani doradzali sobie, co w takiej sytuacji zrobić. Po kilku godzinach walki zarówno z internetem (który akurat wtedy postanowił również zrobić mi psikusa), jak i z moją ulubioną instancją (czyli Customer Service) udało mi się otrzymać właściwy ciąg znaków, jednak sam mój nastrój był już mocno obniżony.
Avengersem być
Rozgrywka rozpoczyna się w dniu święta Avengersów, podczas którego nie wszystko idzie tak, jak powinno. By spróbować zapobiec katastrofie, wcielamy się w kolejnych herosów, otrzymując tym samym możliwość sprawdzenia ich początkowych umiejętności. I tak z zestawu Thor, Iron Man, Hulk, Kapitan Ameryka i Czarna Wdowa najbardziej przypadł mi do gustu nordycki bóg (głównie poprzez swoje widowiskowe ataki), a najmniej Hulk (przez masę i wynikającą z niej ograniczoną zwrotność). Oprócz wspomnianych dobrych postaci mamy okazję również zobaczyć kolejną odsłonę Taskmastera, którego kojarzyć możecie z produkcji Spider-Man z 2018 r. Mimo rozegranych walk niestety dochodzi do tragedii, a w jej wyniku nie dość, że mocno obrywa San Francisco, to dodatkowo dotychczas „normalni” ludzie zostają przemienieni w Inhumans. Pięć lat później George Tarleton i organizacja A.I.M. rządzą miastem, a Avengersi i inni nadnaturalni są wyjęci spod prawa.
Do tego momentu w grze otrzymujemy sporo scenek fabularnych, więc dosyć mocno wczuwamy się w zaistniałą sytuację. Następnym punktem w becie jest kolejna misja single player (dalsza część kampanii głównej), w której jako Hulk wraz z Kamalą Khan (Ms. Marvel) próbujemy odnaleźć Tony’ego Starka (gramy najpierw zielonym, a później dziewczyną), a trafiamy na Jarvisa i Helicarrier. To, co można powiedzieć o tym odcinku rozgrywki, to to, iż nie zawsze wiadomo, którędy pójść. Kilka razy musiałam rozejrzeć się parokrotnie, gdyż było dla mnie niejasne, co mam zrobić i gdzie. To w sumie tyle, jeśli chodzi o kampanię główną w becie.
Misja Kleo… a nie, to nie tutaj
Po wykonaniu wspomnianych kilku misji trafiamy na Helicarrier Avengersów, który jest, szczerze mówiąc, pusty i w dość opłakanym stanie (możliwe, że z czasem, wraz z postępem fabuły, zacznie wypełniać się kolejnymi postaciami lub wyposażeniem). To na nim jednak znajduje się dość istotny kolejny punkt naszej rozgrywki, mianowicie War Table – miejsce, w którym otrzymujemy misje oraz dostęp do ich przejścia w trybie multiplayer (poprzez losowe dobranie partnerów, zaproszenie do zespołu naszych znajomych lub grę w zespole z AI). Misje są nie tylko rozsiane po różnych lokalizacjach, lecz posiadają także odmienne poziomy trudności (nie polecam wchodzić na taką z lvl 20, gdy nasza postać ma lvl 3 – been there, done that). Umiejętności wybranych postaci można dodatkowo ćwiczyć w dedykowanej przestrzeni symulacyjnej zwanej HARM, która także udostępnia opcję „spróbowania się” w konkretnych misjach.
Avenger Avengerowi nierówny
Rozwój bohaterów możemy przeprowadzić na trzech polach: poziomu postaci, poziomu posiadanej mocy i challenge card (niestety nie pamiętam polskiego odpowiednika tej kategorii – karta wyzwań?). W przypadku pierwszej opcji jest dość standardowo: wraz z rozwojem otrzymujemy wyższy level naszego Avengersa, a za niego – punkt do wbicia w umiejętności. Druga opcja odnosi się do naszych statystyk, które możemy oczywiście podnosić poprzez upgrade konkretnego sprzętu, tym samym zwiększając ogólny poziom posiadanej przez nas mocy. Do czynności tych wykorzystujemy zbierane podczas rozgrywek części i elementy. Wspomniana z kolei challenge card odnosi się do możliwości brania udziału w dziennych bądź tygodniowych wyzwaniach, za które otrzymujemy punkty oraz nagrody w postaci np. emot dla postaci. Widać, że twórcy postawili raczej na taką kosmetyczną customizację postaci. Na czas bety otrzymałam ponad trzy tysiące ichniejszej waluty, by móc dowolnie doposażyć swoich bohaterów np. w inne skiny. Pomimo że nigdzie nie zauważyłam w grze elementu płatności (czytałam, że na jakimś etapie tworzenia zapowiadano, iż nie będzie transakcji pay-to-win), to jestem pewna ich wprowadzenia.
Panie, dej mnie open world!
Podsumowując najważniejsze elementy: zapowiada się, iż w całość Marvel’s Avengers będzie można grać w pojedynkę, choć jednocześnie odczuwalnym jest fakt, że po coś rozbudowano część multiplayera i zdaje się, że gra będzie jednak bardziej oparta na wspomnianych misjach zespołowych (w tym kontekście trafiłam na porównanie do Destiny – na ile trafne, niestety nie wiem). Przygotowano dla nas wiele możliwości zarówno rozwoju, jak i zmian wyglądu bohaterów, a także sporo ciekawych lokalizacji. Graficznie zapowiada się bardzo estetycznie (grałam na zwykłym PS4 i mimo głosów, że bywają problemy z płynnością, u mnie wszystko śmigało). To, co mnie jednak zawiodło, to brak chociażby zajawki otwartego świata na miarę takiego, jaki otrzymałam w Spider-Manie. Nie jestem największą fanką rozgrywek z ludźmi – preferuję co-op lokalny. Możliwe jednak, że dla samego przejścia głównej fabuły sięgnę i po ten tytuł po premierze.