Carrie Fisher zmarła dokładnie rok temu, 27 grudnia 2016 roku, w Los Angeles. Jej śmierć poruszyła wiele osób, najbardziej jednak jej przyjaciół.
Carrie Fisher pięciokrotnie wcieliła się w silną, niezależną i piękną księżniczkę Leię Organę. Po raz ostatni mogliśmy podziwiać aktorkę w najnowszej części sagi, gdy ponownie stanęła na czele buntujących się przeciwko tyranii mieszkańców galaktyki. Generał Leia Organa-Solo zapadła w pamięć fanom.
Niespodziewana śmierć Carrie dotknęła wszystkich. W pierwszą rocznicę jej odejścia Mark Hamill postanowił uczcić to, co łączyło go z jego przyjaciółką oraz filmową siostrą. Na Instagramie aktora możemy zobaczyć kolaż składający się z trzech zdjęć.
Jedno z nich przedstawia sylwetkę Carrie stylizowaną na religijną figurę, z charakterystycznym i bardzo wymownym gestem oraz jej ukochanym psem, którego wystawiony język stał się już charakterystyczny. Dwa kolejne zdjęcia przedstawiają parę aktorów w różnych okresach czasu.
Fisher nie miała łatwego życia, a problemy z narkotykami i alkoholem nie ułatwiały go. Tym bardziej, że zdiagnozowano u niej zaburzenia afektywne dwubiegunowe.
Hamill w swoim poście napisał również, że nikt tak naprawdę nie odchodzi. Dokładnie te słowa padły z ust Luke’a, gdy w najnowszej produkcji – Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi – rodzeństwo ponownie spotkało się na planecie Crait.