„Brnąłem do ciebie maju, przez mrozy i biele, przez śnieżce i zaspy i lute zawieje.[1]”
Mam wrażenie, że w tym roku zima trwała wieczność, ale w końcu maj! Miesiąc, w którym wszystko kwitnie, robi się cieplutko, można wylec z kocykiem na trawę i oddać się błogiemu leniuchowaniu. Niezależnie od tego, czy w długi majowy weekend będziecie zdobywać górskie szczyty czy leżeć brzuszkiem do góry – jeśli najdzie was ochota na poczytanie czegoś lekkiego i niezobowiązującego lub nadrobienie zaległości, polecam kilka komiksów, które warto przeczytać na wiosnę.
- Wiedźmin
Były już książki, film i serial, gra, a za jakiś czas pojawi się nawet produkcja od Netflixa, ale czy wiecie, że w latach 1993-95 wydano sześć zeszytów komiksowych opartych na opowiadaniach Sapkowskiego? Niedawno doczekały się one reedycji. Za scenariusz odpowiadał Maciej Parowski, a rysunki wykonał Bogusław Polch (znany między innymi z Funky Kovala) . Jeśli wcześniej baliście się sięgnąć po powieści o Geralcie, może do rozpoczęcia przygody z wiedźminami zachęcą was komiksy o pogromcy potworów? Bardzo charakterystyczna kreska rysownika i pastelowa kolorystyka całości tworzą ciekawą wersję historii Białego Wilka.
- Kolor magii i Blask fantastyczny
Niesamowity cykl, stworzony przez wspaniałego Sir Terry’ego Pratchett’a, składa się z czterdziestu jeden książek. Historie mieszkańców Dysku, opartego na grzbietach czterech słoni, które z kolei stoją na skorupie Wielkiego A’Tuina – gwiezdnego żółwia, mają swój niepowtarzalny klimat. Nieporadni magowie i zaradne wiedźmy. ŚMIERĆ, który lubi koty czy zróżnicowana rasowo straż miejska – to tylko niektóre z barwnych postaci opisanych w serii. Jeśli chcecie sprawdzić, czy przygody Rincewinda i ekipy przypadną wam do gustu, chwyćcie w łapki komiksy na podstawie dwóch pierwszych powieści. Kreska może i jest trochę… ciekawa, ale zdecydowanie nie umniejsza historii.
- Thomas Ott i jego mroczne dzieła
No dobra, może nie są to najbardziej optymistyczne i radosne historie, jakie można sobie wyobrazić. Mroczne, budzące niepokój, ogólnie – creepy. Więc co w nich wyjątkowego? Są to komiksy dla wybitnie leniwych, gdyż w zasadzie nie posiadają tekstu. Autor opowiada nam swoje historie wykorzystując tylko obraz. Sam styl rysowania jest również niezwykły. Ott tworzy czarno-białe dzieła metodą scratchboardu – czyli zamalowuje białą powierzchnię czarną farbą, którą następnie zdrapuje tworząc (wbrew pozorom) bardzo szczegółowe obrazy. I chociaż jego dzieła to raczej pozycje dla odważnych, warto się z nimi zapoznać.
- Fables – Baśnie
Opinie na temat poszczególnych tomów możecie znaleźć na naszym portalu w zakładce „recenzje komiksów”. Jeśli jakimś cudem jeszcze nie mieliście okazji zetknąć się z tą serią, to hańba wam! Biegnijcie nadrobić zaległości jak najszybciej. Seria Fables opowiada historie postaci baśniowych, które zostają wypędzone ze swojej krainy i muszą sobie poradzić osiedlając się w świecie ludzi. Bohaterowie nie są wyidealizowanymi iDsneyowymi księżniczkami, książętami i stworzeniami. Jest im zdecydowanie bliżej do swoich powieściowych pierwowzorów, niż ugrzecznionych popkulturowych postaci. Bill Willigham tworzy nowe, niesamowite historie używając do tego znanych wszystkim bajek, a rysownicy nadają im piękne kształty na bardzo szczegółowych grafikach.
- Jak zostałam bóstwem?!
Na koniec pozwolę sobie dorzucić coś troszkę innego – mangę. Romansidło Julietty Suzuki to idealna pozycja na wiosnę. Historia opowiada o nastolatce Nanami, która przez przypadek zostaje bóstwem – rezydentem lokalnej świątyni, wpadając w nieznany jej wcześniej świat duchów i demonów. Przy okazji zakochuje się w niepokornym chowańcu poprzedniego bóstewka – lisim demonie Tomoe. Choć nie jestem wielką fanką romansów, ten wyjątkowo przypadł mi do gustu. Jest w nim odpowiednia doza cukru, słodkości i różnych śliczności. Ma tylko jeden minus – jak na razie w Polsce wydano trzynaście z dwudziestu pięciu tomów.
1 Ballada majowa – Stare Dobre Małżeństwo