W drugi weekend grudnia bieżącego roku stacja the CW jak co roku (a trwa to od prawie czterech lat) wyemitowała trzyczęściowy crossover łączący fabułę seriali The Flash, Arrow oraz Supergirl. Czy tym razem się powiodło? I czy był to jedynie zabieg umożliwiający wprowadzenie Gotham do i tak wielkiego świata Arrrowverse? Odpowiedzi na te pytanie znajdziecie w mojej recenzji.
Elseworlds – czyli co to tak naprawdę jest?
Elseworlds to oficjalny tytuł tegorocznego crossoveru, prezentującego trzyczęściową historię nawiązującą swoją nazwą do imprintu wydawnictwa DC. Imprintu specjalizującego się w prezentowaniu zmienionych rzeczywistości komiksowych, najczęściej w kontekście historycznym (więcej przeczytacie w innym moim artykule). Alternatywne światy to niezbędny element fabularny, każdej superbohaterskiej opowieści, więc prędzej czy później doczekalibyśmy się takiego obrotu spraw, zwłaszcza, że już rok temu mogliśmy ujrzeć rzeczywistość, w której to naziści wygrali II wojnę światową. Fani oczekiwali jednak czegoś więcej i to otrzymali – zamianę ról między Barrym, a Oliverem.
Dzięki temu mogliśmy przekonać się, że ich charakter właściwie nie należy do nich samych, a do ich alter ego i to on w głównej mierze determinuje ich życiowe wybory. Zdolności Flasha są zakorzenione w zabawie i radości, coś, czego Oliver Queen od dawna nie doświadczył i musi sobie na to pozwolić zanim stanie się speedsterem, podczas gdy Barry potrzebuje wejść w głąb mrocznych zakamarków swojej duszy wypełnionej tragicznymi wydarzeniami, aby w gruncie rzeczy zrozumieć misję Zielonej Strzały. To swoiste studium osobowości stanowi nie tylko podstawę nowego crossoveru, ale też jego największą zaletę fabularną, a Grant Gustin jak i Stephen Amell świetnie wykonali swoją pracę przedstawiając nam zupełnie innych bohaterów.
Witam w Gotham
Kwestia Batmana jest dość problematyczna dla Warner Bros., bowiem szefowie studia nie chcą marnować jego potencja, a Mroczny Rycerz przeznaczony jest do bardziej znaczących przedsięwzięć niż telewizja. Jednakże, nic nie stoi na przeszkodzie aby ktoś z Bat-rodziny uzupełnił i tak spore Arrowversum.
Już przez ostatnie lata przyzwyczajono nas, że crossovery od the CW stanowią swoisty pilot dla nowo wprowadzanych postaci. Podobnie było i tym razem z kuzynką Bruce’a Wayne’a – Kate Kane znaną szerzej jako Batwoman. Wcielająca się w nią Ruby Rose nie jest może rozczarowaniem, ale widać, że nie wystarczyło czasu scenarzystom na rozwinięcie tej postaci. O ile cywilna tożsamość mścicielki wydaje się cyniczna, lekko pogrążona w mroku, która jest ukierunkowana na naprawę zła „po swojemu”, tak wraz z rozwojem historii jej mroczna osobowość nie wydaje się być zupełnie taka jak moglibyśmy tego oczekiwać. Poza tym chyba zabrakło też pomysłu na zaprezentowanie antagonizmu między światem Supermana a Batmana. Przez krótką chwilę Supergirl oraz Batwoman wymieniają chłodno uwagi na temat swojej misji ratowania świata, ale na tym koniec. Według mnie, ta scena, aż prosi się o to, aby ją rozszerzyć i naprawić błędy z Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości. Cóż, natomiast do zalet można zaliczyć zadziorny styl walki zaprezentowany przez Ruby Rose. Jej obrończyni Gotham jest taka jak powinna być.
A co z innymi?
Batwoman to nie jedyny miły dodatek. John Wesley Shipp powrócił jako speedster z serialu The Flash z 1990 roku. Co prawda postać tego aktora nie została w pełni wykorzystana, niemniej jednak każde pojawienie się Shippa wprowadza odrobinę nostalgii łączącej pokolenia.
Gdybym nie wspomniał o Lois Lane w interpretacji Elizabeth Tulloch, to popełniłbym niewybaczalny błąd. W tym momencie ona i Clark są tym, którzy niosą ze sobą spory bagaż doświadczeń i są w stanie nadać mocno poważny ton godny trykociarzy od DC. Wracając jednak do samej Lois, to Tulloch zaledwie kilkoma spojrzeniami i dialogami, wywołuje poczucie, jakby ta postać w Arrowverse była już od samego początku. Mamy do czynienia z klasyczną ukochaną Clarka, stanowiącą kontrast dla pełnego spokoju i opanowania. Hoechlin i Tulloch co prawda nigdy nie będą parą na miarę Reeve’a i Kidder, niemniej jednak idealnie kopiują ich grę na małym ekranie.
Pozostając w kręgu Smallville, muszę wspomnieć też o Tajemnicach Smallville, a konkretnie o Remy Zero i jego Somebody Save Me. Dosłownie kilka sekund tego świetnego utworu znanego jako czołówka serialu o przygodach młodego Clarka Kenta pojawia się, wtedy gdy bohaterowie trafiają do Ziemi-38, na której mieszka Kara. Ta krótka chwila, na pewno poruszy wasze wrażliwe serca, cofając nas prawie o siedemnaście lat wstecz, kiedy to miała premiera pierwszego odcinka swoistej telenoweli trykociarskiej z Tomem Wellingiem w roli głównej.
Jeszcze jeden kryzys?
Odkąd The Flash zadebiutował w 2014 roku, serialowe uniwersum DC od the CW zaliczało sukcesy i porażki. Jednakże ten crossover stanowi wyraźny sukces pokazujący, że można stworzyć naprawdę wielki świat komiksowy na potrzeby telewizji, czego najwyraźniej brakuje na chwilę obecną u Marvela. Już dziś wiemy, że Elseworlds było tylko preludium do Kryzysu na Nieskończonych Ziemiach, stanowiącego adaptację komiksu z lat 1985-86. Ten kolejny kryzys zostanie wyemitowany jesienią 2019 roku i jeżeli będzie tak dobry jak tegoroczne spotkanie Arrowa, Flasha i Supergirl, to wierzcie mi jest na co czekać.