Droga od biednej uczennicy do czarodziejki, na dodatek pierwszej od ponad stu lat władającej powietrzem, może być zaskakująco krótka, jak przekonała się o tym na własnej skórze siedemnastoletnia Vhalla Yarl. Zakochana w książkach z przyjemnością pobierała nauki w bibliotece na cesarskim dworze do dnia, gdy dzięki swojej wiedzy i zacięciu uratowała życie przyszłego władcy tronu. Ten z kolei w podzięce stwierdził, że pomoże przebudzić jej magiczne moce i zrzucił ją z dachu.
Nocka w plecy przez cesarstwo Solaris
Dawno nie zdarzyło mi się zarwać nocki z książką, więc gdy o 5 rano zamknęłam Przebudzenie powietrza i zaczęłam na Amazonie szukać, ile kosztuje drugi tom to – uwierzcie mi – byłam nawet bardziej zdziwiona niż zmęczona. Mimo iż książka Elisy Kovy nie jest dziełem wybitnym i ma swoje słabsze strony, to z pewnością nie można jej zarzucić nudnej fabuły. Historia opiera się przede wszystkim na rozwoju mocy Vhalli. Dziewczyna początkowo wypiera wszystko, co dotyczy jej nowo odkrytych zdolności, jednak wraz ze zdobywaną wiedzą oraz kolejnymi lekcjami pobieranymi od przystojnego księcia (du*ka) powoli rośnie jej zainteresowanie magią. W tle rozgrywają się niewielkie polityczne rozgrywki ważne dla świata przedstawionego w kolejnych tomach, jednak nie ma ich zbyt wiele i nie można powiedzieć, by specjalnie zwracały naszą uwagę podczas czytania. Jest tutaj wiele znanych nam z innych, podobnych książek, powielonych schematów, bywa także przewidywalnie, jednak warsztat autorki nam to wszystko rekompensuje. Lektura jest zwyczajnie bardzo przyjemna i ciekawa. Jest komu kibicować, kogo polubić, a świat przedstawiony ma swoją głębię, przez co całość łatwo sobie wyobrazić.
Hokus-pokus, czary mary
Jeśli chodzi o magię, to nie jest ona tutaj dziedziczna. Każdemu może się przytrafić, że nagle dostąpi przebudzenia i z dnia na dzień odkryje iż na przykład włada ogniem. Czarodzieje opierają swoje umiejętności na żywiołach wody, ognia, ziemi i oczywiście powietrza. Przez wydarzenia historyczne magia nie jest jednak w pewnych kręgach mile widziana, a tym bardziej ci, którzy nią władają.
Dupek do pokochania
W tej powieści – mamy do czynienia z nieznośnym typem i naiwną, wpatrzoną w niego dziewusią. Oczywiście relacja między Vhallą a księciem Aldrikiem Solaris nie jest słodka od samego początku, jednak niewiele czasu potrzeba, by się rozwinęła. Mimo iż nie dochodzi w tym tomiku do scen łóżkowych (jednak w całej serii już tak, co doczytałam w wypowiedziach autorki), to chemia między tym dwojgiem jest wyczuwalna. Jak to na początku romansów bywa, jest wiele pochopnych zachowań i chwil zwątpienia, na szczęście nie są one bardzo irytujące. Nie będę też ukrywała, że w przypadku księcia zdarzały się sceny, gdy wznosiłam swe oczy do nieba, ciężko wzdychając nad niekonsekwencją jego działań i grubością nici, jakimi jego charakter był szyty. Później jednak nachodziła mnie refleksja, że nadal dobrze się bawię w trakcie czytania i wybaczałam młodemu księciu wszystko. U Vhalli z kolei umiejętność podejmowania decyzji znajdowała się stale na poziomie zero, więc gdyby nie los, podrzucający jej kolejne kłody pod nogi, to nie wiem, czy coś by się w jej życiu zmieniło z jej inicjatywy (przynajmniej w tym tomiku).
O taką książkę nic nie robiłam
Aktualnie jestem już w trakcie lektury czwartego tomu przygód Vhalli i aż tuptam nóżkami, kiedy wyjdą ich tłumaczenia w Polsce, gdyż całość okrutnie dobrze się rozwija. Chociaż pierwsza część ma swoje lepsze i gorsze momenty, już teraz mogę Wam powiedzieć, że pojawiła się na naszym rynku ciekawa seria młodzieżowa z gatunku tych lepszych i skierowanych nie tylko do fanek romansu. Według mnie idealne czytadło, które nie wymaga zbyt wiele myślenia i doskonale pozwala uciec od codziennych problemów.