Elfy i orkowie zwykle kojarzą nam się z fantastycznymi historiami, pełnymi bitew i herosów, rodem z Władcy Pierścieni. Tymczasem niejaki Tomokichi postanowił przenieść te rasy do erotyka! Dzięki wydawnictwu Waneko mamy okazję sprawdzić, co takiego dzieje się w komiksie On zimny, ona gorąca. Uwaga! Tekst zawiera niecenzuralne opisy i przeznaczony jest dla osób pełnoletnich.
Zboczona elfka i ork
On zimny, ona gorąca to jednotomowy zeszyt opowiadający historię elfki, której marzeniem jest uprawiać seks z orkiem. Choć jest to mało powiedziane. Bohaterka pragnie, jak sama mówi, zostać sponiewierana i zgwałcona przez przedstawiciela tej rasy. Z tego też względu zostaje wyrzucona ze swojej wioski i rusza na poszukiwania kandydata. Na jej nieszczęście, po wielkiej wojnie na świecie został już tylko jeden ork, i do tego taki, który ślubował czystość. Pomimo kuszenia poprzez sprośne teksty i rozbieranie się przed nim, elfka nie może złamać jego silnej woli. Jak ostatecznie zakończy się to nietypowe starcie?
Humor nie dla każdego
Autorem tej jednotomówki jest artysta działający pod pseudonimem Tomokichi. Początkowo komiks wydawany był w sieci, gdzie publikowano go fragmentami. Z tego też względu, na górze każdej strony, znajdziemy tytuł opisujący wydarzenia na kolejnych kadrach. Miał on także nosić tytuł Świntuszka i świętoszek, ale ostatecznie trafił do nas jako On zimny, ona gorąca. Jest to manga, do której trzeba podejść z dużym dystansem. Przede wszystkim skupia się on tematyce erotycznej, a momentami niemal pornograficznej. Choć nie ma w nim scen seksu, a i narządy rozrodcze nie zostały pokazane, to rysownik nie stroni od pokazywania na przemian gołych piersi i pośladków różnych elfek, często odziewając je także w stroje typu sado-maso, a i fallicznych kształtów nie brakuje. Są więc banany czy ogórki, które bohaterka chętnie bierze do ust lub wsuwa sobie w zupełnie inne miejsce. Ponadto nikt nie przebiera w słownictwie. No, może poza naszym grzecznym orkiem, któremu w końcu też puszczają hamulce. Mamy więc do czynienia z „orczym wytryskiem w usta”, „międleniem pieroga”, „orczym kutasem” czy „grzmoceniem na maksa”. Takich tekstów jest tu całe mnóstwo, i momentami aż można się zastanowić, ile jeszcze określeń na łóżkowe igraszki i tematy erotyczne znajdziemy na tych stu pięćdziesięciu ośmiu stronach komiksu. Jednych oczywiście będzie to bawić, innych załamywać, a niektórzy całkiem się zniechęcą i porzucą pozycję dość szybko. Osobiście nie miałem problemu ze słownictwem, które wywołało kilka razy uśmiech na mojej twarzy. Nie przeszkadzała mi także absurdalna fabuła, będąca miejscami całkiem udaną parodią różnych książek czy filmów z gatunku fantastyki. Przeszkadzało mi coś zupełnie innego, ale o tym za chwilę.
Można sobie popatrzeć
Skoro już ustaliliśmy, że recenzja jest dla osób pełnoletnich, to będę pisał otwarcie. Choć rysunki nie są jakieś wybitne, a poza okładką wszystko jest tu czarno-białe, to i tak jest na co popatrzeć. Nie spodziewajcie wyjątkowego tła i pięknego świata. Jeśli już coś znajduje się za naszymi bohaterami to są to zwykle niezbyt dopracowane drzewa, drewniane lub murowane ściany i puste pomieszczenia. Częściej natomiast zobaczymy próbę oddania emocji orka czy elfki. Czarniejsze tło, gdy wydarzy się coś złego lub malutkie serduszka w chwilach radości. Wszystko w bardzo prostym, ale jednocześnie mangowym stylu. Autorzy skupili się oczywiście na czymś zupełnie innym. Chodzi oczywiście o ciała bohaterów. Trzeba przyznać, że elfki (bo jest ich tu kilka), są naprawdę kuszące. Dostały oczywiście nienaganne figury i duże piersi, które chętnie prezentują w całej okazałości. Orkowi natomiast nie poskąpiono mięśni, którymi może szpanować przed znacznie drobniej zbudowanymi elfami. Tym bardziej, że zwykle nosi tylko krótkie spodenki, odsłaniając tors czy uda i łydki. Choć nie pokazano jego przyrodzenia, to z opisów możemy sobie łatwo wyobrazić, jakich jest ono rozmiarów. Takie widoki wielu powinny usatysfakcjonować.
Nie wszystko może być żartem
Najbardziej rażącym dla mnie żartem zawartym w On zimny, ona gorąca, jest ten dotyczący gwałtów. Przewija się on od początku, aż do samego końca. Rozumiem, że twórca podszedł do tematu ze sporym dystansem i potrafił mnie rozbawić, ale osobiście jestem zdania, że wspomniana tematyka nie powinna być dopuszczalna. Z pewnością jest to punkt, przez który wiele osób nie zdecyduje się na zakup omawianego tytułu.
Co kto lubi
Komiks On zimny, ona gorąca jest niezwykle kontrowersyjny. Znajdą się tacy, którzy ubawią się na nim do łez i docenią niewyszukane słownictwo, ponętne kształty roznegliżowanych bohaterów oraz humorystyczne odniesienia do innych tytułów ze świata fantastyki. Inni będą narzekać na niedopracowane tła czy absurdalną historię. Zresztą już sama okładka może podzielić odbiorców. Z jednej strony mamy bowiem piękną elfkę, kuszącą swoim dekoltem i pupą, a z drugiej tytuł stworzony jakby na szybko przez niedoświadczonego grafika. Kontrowersje będzie też z pewnością wzbudzać poruszany temat gwałtu, ukazany tu jakby nie było w nim nic złego, a wręcz był on całkiem niezłą zabawą. Dlatego też sami musicie zdecydować, co Was śmieszy i czy macie ochotę poznać zboczoną do granic możliwości elfkę i niezwykle grzecznego orka.
Kimkolwiek jest autor tej recenzji, nie powinien sie brać za recenzowanie Hentaiów, bo ewidentnie nie ma pojęcia do czego sie zabiera. I chyba nigdy nie miał do czynienia z 'niezwykle kontrowersyjnym’ hentai.