Zacznę jednak od wykonania. W tej materii nie mam nic do zarzucenia twórcom. W kompaktowym pudełku znajdziemy jedynie karty. Ładnie ilustrowane, przedstawiają najróżniejsze postaci i przedmioty.
Całość bazująca na kultowym we Francji komiksie Rigor Mortis może nabrać dodatkowego smaczku dla osób znających Arcygeniusza Zła. Na ilustracjach znajdziecie sporą masę odniesień do przygód Mrocznego Władcy. Uwagę należy zwrócić na fakt, że nieznajomość tematu nic rozgrywce nie odbiera.
Zabawa jest tylko okraszona zasadami, gra bowiem reprezentuje tę z serii storytellingowych. Świetnie odnajdą się tutaj ci, którzy radzą sobie z szybką narracją, improwizacją i wrzucaniem swoich znajomych w coraz głębsze bagno.
Przed rozgrywką należy ustalić, kto z graczy wcieli się w rolę Mrocznego Władcy. To on (ona?) będzie Alfą i Omegą rozgrywki. Niczym Mistrz Podziemi, Władca posiada realną możliwość wpływania na przebieg rozgrywki i wyznaczenia przegranego. To także na jego (jej?) barkach spoczywa odpowiedzialność za wymyślenie zadania dla swych plugawych sług.
I tu wkracza do akcji reszta graczy. Pazerne gobliny partaczą wszelką pracę, więc starają się wydostać jakoś z opresji i nie stać się celem wymownego spojrzenia swego władcy. A najlepszą ochroną jest… żywa tarcza. Gra zaczyna się od informacji, czego to goblińskie sługi nie zrobiły.
Rozgrywka zazwyczaj przebiega dynamicznie. Gracze zrzucają winę jeden na drugiego czy to z pomocą kart, czy też płynnie tworząc swoje wymówki, wkręcając swoich towarzyszy w coraz większą kabałę.
Mroczny Władca musi znosić te tłumaczenia… lub też nie. W każdej chwili i z dowolnego powodu może położyć przed którymkolwiek, kajającym się sługą kartę Wymownego Spojrzenia. Pierwszy gracz, który zdobędzie trzecie Wymowne Spojrzenie, przegrywa lub błaga o litość – jego decyzja.
Gra zawiera dwa warianty rozgrywki. Ten drugi, nazwany Tak, Mroczny Mistrzu, jest nieco bardziej skomplikowany. Odróżnia się od podstawowego przede wszystkim tym, że na końcu gry jeden z graczy faktycznie wygrywa. Drugim zmienionym elementem, który warto zaznaczyć, jest przechodnia rola Mrocznego Mistrza. Gracze wcielają się w postać kolejno, a tłumaczenia i spychanie winy widnieje tu bardziej grupowe aniżeli punktowe, jak w wypadku podstawowego wariantu. Gracze mogą usiąść w kręgu i nawzajem wtrącać się w swoje wypowiedzi. Zmienność roli Władcy powoduje, że gracze zabierają głos równomiernie a uwaga nie jest skupiona na jednym uczestniku.
Karty także posiadają bardziej rozbudowaną mechanikę. Niemal każda zawiera pewien symbol, który staje się istotny dopiero podczas rozgrywki TMM. Dobrze napisana instrukcja przybliża zasady obu rozgrywek. Osobiście polecam rozegranie przynajmniej jednej partii podstawowego wariantu przed zabraniem się za czytanie wariantu rozszerzonego.
Spędziłem dużo czasu zarówno w roli Mrocznego Władcy, jak i pełzającego goblina, zatem serdecznie polecam tę grę. Pragnę także zauważyć, że tytuł skierowany został do osób posiadających wysoko rozwinięte umiejętności interpersonalne, czy też potrafiących z łatwością improwizować i snuć opowieści. Słowem: gra nie jest dla każdego.