Wszechświat, który w naukach ścisłych jest określany słowem „kosmos”, to, według definicji z najbardziej rzetelnego źródła wiedzy – Wikipedii, wszystko, co istnieje, istniało i będzie istnieć. Wczytując się w etymologię, gdzie wyraz „uniwersum” pochodzi od francuskiego univers, a ten z kolei z łaciny... Żartuję. Nie będę teraz pisać referatu o kosmosie. Zamiast tego popełniłam recenzję nowej pozycji od wydawnictwa Black Monk – Gwiezdnego Fluxxa. Są gwiazdy, rakiety, komety i w ogóle szał, więc może jednak pobawię się w popularyzatora nauki...?
Elementy rakiety
To bardzo proste urządzenie. W niewielkim, prostokątnym pudełku, które można włożyć nawet do kieszeni kurtki (jak się ma duże kieszenie albo kamizelkę ornitologa), znajdują się… karty. No tak, w końcu to karcianka.
Blankiety te są dość cienkie i bardzo podatne na zniszczenia, jednak opatrzone są klimatycznymi rysunkami. Robot, miecz laserowy czy uroczy kosmiczny stworek to tylko niektóre z obrazków ozdabiających karty.
Dodatkowo w środku znajdziemy także instrukcję (a jakże!), mającą rozmiar… kartki A4. Tak, to nie żart, bowiem Fluxx jest tak prosty, że wszystkie reguły zmieściły się właściwie na jednej stronie, a druga zawiera FAQ.
Zatem fani nieskomplikowanych zasad – łączcie się! To coś dla was.
Panel sterujący
Skoro już jesteśmy przy wskazówkach do rozgrywki, omówmy je pokrótce.
Najpierw należy położyć na środku stołu blankiet Zasad Podstawowych, który wyznacza początkowy tryb zabawy – dobierz jedną kartę i zagraj jedną. Pozostałe karty tasujemy i rozdajemy każdemu z graczy po trzy sztuki. Resztę, zakrytą, odkładamy na bok – z tego stosu będziemy później dobierać kolejne kartoniki. I… to tyle! Można zaczynać!
Tura składa się z czterech kroków: dobrania wymaganej liczby kart, zagrania wymaganej liczby kart, odrzucenia kart z ręki do górnego limitu, jeśli takowy istnieje, oraz dostosowania liczby zagranych Fantów do górnego limitu, jeżeli jakiś jest.
Dlaczego to takie proste?
Talia została podzielona na kilka typów kart i każdy z nich pełni inną funkcję.
Nowa Zasada, jak sama nazwa wskazuje, zmienia dotychczasowe zasady gry. Uczestnik może ją wyłożyć, tym samym dodając reguły, do których wszyscy muszą natychmiast się zastosować, nawet gracz rozgrywający obecnie swoją turę, czyli ten formułujący na nowo tryb zabawy. Jeśli jednak jego blankiet jest sprzeczny z tym leżącym na stole, należy odrzucić starszą kartę.
Cel (Karta Celu), którego na początku nie ma, bowiem dopiero któryś z uczestników musi go wyłożyć, pokazuje, co należy zrobić, aby zwyciężyć. Nie cieszcie się jednak zbyt szybko, gdyż każdy gracz w swojej turze może zmienić tę kartę na inną, bardziej mu odpowiadającą, jeśli posiada taką na ręce, co oznacza, że wyznacznik sukcesu cały czas się zmienia.
Fant, w momencie zagrania, należy położyć odkryty przed sobą. Jest to o tyle ważne, że w większości Celów posiadanie go jest kluczowym czynnikiem mogącym zapewnić zwycięstwo.
Kolejną część talii stanowią blankiety Akcji. Są one jednorazowego użytku i wymagają od gracza wykonania znajdującego się na nich polecenia.
Niespodziankę można zagrać w dowolnym momencie, także poza swoją kolejnością. W zależności od tego, kiedy zdecydujemy się wyłożyć kartonik na stół, przynosi on inny efekt.
Żeby nie było tak łatwo, istnieją jeszcze Zonki. Te nieciekawe karty, oznaczone czaszką w lewym górnym rogu, zagrywane są automatycznie, czy tego chcemy, czy nie. Gdy tylko uczestnik wyciągnie ze stosu Zonka, kładzie go przed sobą, obok Fantu, i dobiera następną kartę, gdyż ta czynność nie liczy się jako zagranie.
Wygrywa osoba, która pierwsza osiągnie wyznaczony cel. I nie jest ważne, czyja tura się toczy, wystarczy krzyknąć „HA! WYGRAŁEM!” i koniec!
Lądowanie na Planecie Zabawy
Gwiezdny Fluxx to samodzielna karcianka, niezależna od wersji podstawowej tej gry, choć sami autorzy mówią wprost: jeśli jesteś dość odważny, możesz ją wymieszać z pozostałymi edycjami Fluxxa.
Osobiście nigdy nie miałam okazji zagrać w żadną część tej serii, a więc Gwiezdny Fluxx to dla mnie pierwsze spotkanie z tego typu zabawą i… nie czuję się zawiedziona!
Banalnie prosta instrukcja sprawia wrażenie, że rozgrywka będzie nudna, jednak nic bardziej mylnego! Dzięki ciągłej zmianie reguł i celów oraz losowości Zonków, Niespodzianek i pozostałych kart, całość jawi się pozytywnie. Gwiezdny Fluxx to gra dynamiczna i rozweselająca, nierzadko przeciwnicy mieszają twoje szyki, przyprawiając cię o ból głowy czy irytację, ale to w tym tytule jest właśnie piękne.
Tutaj nie pomoże dalekosiężne planowanie ruchów, tu trzeba uważać, obserwować i reagować. I chociaż zasady są łatwe, sama wygrana… niekoniecznie. Zmagania z kolegami, współzawodnictwo i konieczność dokonywania ekspresowych wyborów są zdecydowanym pozytywem – kiedy już wydaje ci się, że jesteś blisko tryumfu, ktoś nagle zmienia Cel i tyle z tego było! Teraz sobie radź!
Nie trzeba (wręcz nie należy!) budować całej strategii, wystarczy dać się wciągnąć w wir tunelu czasoprzestrzennego, z pistoletem laserowym pod pachą, i poddać klimatowi, a wtedy Gwiezdny Fluxx sprawi, że zakończycie planszówkowy wieczór z szerokim uśmiechem.
Po takiej rozgrywce z pewnością sięgnę po pozostałe części z serii Fluxx.