Jaka jest klawiatura, każdy widzi i zapewne ciężko byłoby znaleźć kogoś, kto miałby problem z przynajmniej ogólnym zarysowaniem jej wyglądu. Jednak, prócz pracujących na co dzień na tymże urządzeniu i wytrawnych graczy, większość ludzi nie zwraca większej uwagi na jakość jej wykonania. Tym bardziej takie osoby byłyby zdziwione widokiem tego, co prezentuje HyperX Alloy Origins 60.
Numer w nazwie tej klawiatury nie jest przypadkowy, gdyż jest to model mniejszy o czterdzieści procent od standardowego odpowiednika. Różnicę widać gołym okiem już w momencie trzymania w rękach prostego i gustownego pudełka, którego gabaryty od razu zdradzają, z czym mamy do czynienia. Trzeba przyznać, że wnętrze opakowania zostało bardzo dobrze przemyślane. Po otwarciu naszym oczom ukazuje się szczelnie zafoliowana klawiatura i kieszonka na instrukcję, pod kawałkiem kartonu ukryty został kabel i niewielki woreczek z dodatkowym klawiszem spacji, Esc oraz prostym wihajstrem do ich demontażu. Samo urządzenie posiada aluminiową obudowę dającą sporą wytrzymałość, ale również zwiększającą ciężar. Nieco ponad siedemset osiemdziesiąt gram może wydawać się dość znacznym obciążeniem, jednak w przypadku sprzętu gamingowego można mówić nawet o lekkości. Dwustopniowe, solidne nóżki pozwalają na dopasowanie nachylenia do swoich upodobań.
Oczywiście taki sprzęt nie służy jedynie do trzymania w pudełku i kiedyś trzeba go podpiąć do komputera bądź konsoli (jest on kompatybilny z dwiema ostatnimi generacjami, zarówno Playstation jak i Xboxa). Tu odkrywamy kolejny atut HyperX Alloy Origins 60, jakim jest niewątpliwie oświetlenie RGB. Zmiana kolorów następuje wyjątkowo płynnie, paleta barw satysfakcjonuje, a ostrość światła została odpowiednio stonowana (niestety zdjęcia nie potrafią tego właściwie oddać). W tym momencie warto wspomnieć o dedykowanym programie pozwalającym na skomponowanie własnych ustawień kolorytu. Co prawda jest on przypisany do sklepu Microsoft, a jego obsługa nie jest zbyt intuicyjna i łatwo o przypadkowe zniweczenie swoich wysiłków, ale możliwość ustawienia indywidualnej barwy do każdego klawisza jest wyjątkowo satysfakcjonująca. Do tego aplikacja obsługuje również inne produkty HyperX zawierające oświetlenie RGB, więc może się przydać jeszcze nie raz. Nie obyło się jednak bez zgrzytów, a w zasadzie jednego problemu. Wspomniane wcześniej gabaryty wymuszają rezygnację z przycisków funkcyjnych i kierunkowych (nie wspominając oczywiście o numerycznych) oraz umieszczenie ich jako dodatkowych skrótów. Co prawda są one wyraźnie wyróżnione na bokach klawiszy, jednak oznaczeń tych nie ima się podświetlenie, przez co bardzo ciężko używa się ich w ciemnym pomieszczeniu.
Wygląd wyglądem, jednak jak z funkcjonalnością? HyperX Alloy Origins 60 został wyposażony w przełączniki mechaniczne i trzeba przyznać, że jak na takie rozwiązanie są one wyjątkowo ciche. Klikanie oczywiście jest bardziej charakterystyczne niż w przypadku membranowych, ale zdecydowanie daleko im do bycia irytującymi. Ich używanie jak najbardziej spełnia wyśrubowane wymogi gamingu. Czas reakcji i wygoda użytkowania są zdecydowanie zadowalające zarówno przy dynamicznych rozgrywkach (testowane m.in. na grze Rocked League podczas streama na naszym tawernianym kanale YouTube), jak i podczas znacznie spokojniejszych sesji. Co prawda kilkukrotnie zdarzały mi się przypadkowe wciśnięcia spacji, ale że miało to miejsce tylko w przypadku dość wolnego Euro Truck Simulator 2, winnym zapewne byłem ja sam.
Czy warto w takim razie zainwestować w HyperX Alloy Origins 60? W przypadku korzystania zgodnie z przeznaczeniem, czyli do gier, z technicznego punktu widzenia jak najbardziej. Niestety brak klawiatury numerycznej i ograniczenie klawiszy funkcyjnych oraz kierunkowych daje się we znaki w przypadku pisania większych tekstów. Trzeba też wspomnieć o cenie, gdyż niemal czterysta osiemdziesiąt złotych jednak nie jest kwotą konkurencyjną. Jeżeli więc finansowo jesteście na to gotowi i szukacie typowo gamingowej, solidnej klawiatury, rozważenie zakupu właśnie tego modelu może być nawet dobrym pomysłem.