Historia tego jak kryptonit stał się największą słabością Supermana jest bardziej trywialna niż może się wydawać.
Superman nie ma żadnych słabości, poza jedną, najsłynniejszą – kryptonit. Samo słowo weszło w kulturę popularną tak bardzo, że stało się właściwie synonimem słowa „słabość”.
Sam Superman jako postać powstał bez wad i defektów – niczym bóg był niezwyciężony. I taki był jego cel – uchodzić za ideał superbohatera. I wszystko było dobrze aż do lat 40. XX wieku, kiedy to kryptonit stał się nieodłącznym elementem Supermana.
Cała historia z kryptonitem rozbija się o rok 1945 i słuchowisko radiowe. Aktor, który wcielał się w Supermana potrzebował urlopu. W trakcie nagrań jego bohater mówił pięknym barytonem, i choć w trakcie słuchowisk brzmi to bardzo dobrze, Bud Collyer czuł, że jego narzędzie pracy potrzebuje przerwy.
Rozwiązaniem był kryptonit, który twórcy serialu wymyślili w 1943 roku i szybko zapomnieli (komiksy nie używały go później przez długi czas). Superman wpadłby na jakiś kryptonit, a jakiś inny aktor mógł nagrywać partie Collyera gdy ten wygrzewał się na jakieś odległej plaży.
To było idealne rozwiązanie problemu, który mógł się istnieć tylko w innej epoce. Oczywiście otworzyło to także drzwi dla pisarzy komiksów, by leniwie wymyślić niezliczone przerażające historie o kryptonicie, w rzeczywistości stając się kryptonitem franczyzy.
chyba raczej franczyzą kryptonitu