To właśnie świeżość i odmienność sprawiają, że nie odczuwamy grama powtarzalności. Przyroda, religia, wierzenia, legendy, bohaterowie – wszystko jest niebywale skomplikowane i rozbudowane, jednocześnie będąc szalenie ciekawym, a owa ciekawość rośnie w miarę czytania. Ale po kolei.
Jak wyglądałoby wasze życie, gdyby było uzależnione od burz? Kiedy prognoza pogody jest jedną z najważniejszych rzeczy, na jakie czekamy każdego dnia? Zapewne egzystencja nie byłaby prosta ani łatwa, tym bardziej, że te niezwykłe burze to Arcyburze, siejące postrach i zniszczenie. A co powiecie na florę, która w znakomitej większości potrafi schować się w swoich skorupach, gdy wyczuje zagrożenie?
W Rosharze każda roślina żyje. Wyobraźnia czytelnika działa na najwyższych obrotach. Dodajcie do tego przepastne bestie, wielkie na dwadzieścia stóp. Krabokształtne chulle, wykorzystywane w roli zwierząt pociągowych, ostrogary stosowane jako nasze psy myśliwskie bądź domowe, które mają sześć nóg i żuwaczki zamiast pysków, a pokrywa je coś pomiędzy skórą a skorupą. Znajdziecie tutaj również konie, takie zwykłe, ziemskie – towar niezwykle cenny oraz deficytowy, stać na nie tylko najbogatszych. Ponadto mają one również większych braci, rasę ryshadyjskich, koni obdarzonych znaczną inteligencją, które wybierają sobie jeźdźca i nawiązują z nim głęboką więź. Co więcej, nie wolno zapomnieć o mnogości ras ludzkich i im podobnych, gdyż znajdziecie ich w Rosharze cały wachlarz, począwszy od zwykłych homo sapiens, po shinów, rogożerców, thayleńczyków i azirczyków.
Wspomnieć należy także o wszechobecnych Sprenach. Trudno zdefiniować, czym one są. To świetliste byty, które ukazują się w przeróżnych sytuacjach, przy różnych uczuciach. Przykładowo wiatrospreny pojawiają się przy silnych wiatrach, wyglądają jak świecące błękitne wstęgi tańczące na wietrze. Natomiast zgniłospreny pokazują się, gdy jakiś człowiek bądź zwierzę jest ranne. Dodajmy do tego chwałospreny, honorospreny, bólospreny, życiospreny, śmierciospreny, strachospreny i wiele, wiele innych.
W Drodze królów mamy do czynienia z czterema głównymi bohaterami. Pierwszym jest chirurg, który został żołnierzem, lecz nie wie jeszcze, jakiemu wyzwaniu dane mu będzie stawić czoła. Kaladin Burzą Błogosławiony – bo o nim mowa – z nieba dostanie się do piekła, i to do najciemniejszego jego zakamarka, lecz będzie walczył, i to jeszcze jak!
Drugim z bohaterów jest młoda kobieta – Shallan – oszustka, która myśli tylko o sobie, chowa się za skrzętnie wymyślonymi kłamstwami. Chociaż nie ukrywa swojej prawdziwej tożsamości, nikt nie wie, z kim tak naprawdę ma do czynienia.
Trzeci bohater, niejaki skrytobójca w bieli – płacze gdy zabija – Mocowiązca. Potrafi rzeczy, jakie nie śniły się nawet najstarszym góralom.
Ostatni z głównych bohaterów, Arcyksiążę – Czarny Cierń – przez lata był najdzielniejszym i najlepszym wojownikiem w Rosharze. Żaden ze wspomnianych charakterów nie jest niezwyciężony, nie ma tutaj superbohaterów. Każdego można zranić i nie jeden wielokrotnie odczuje ból, wielki ból. Wszystkie z przedstawionych postaci posiadają swoją historię, która nadaje im niezwykłego charakteru oraz osobowości. Nawet poboczni bohaterowie są niezwykle skomplikowani.
Historie całej czwórki, w żadnym stopniu ze sobą niepowiązane, wraz z rozwojem fabuły zaczynają się łączyć, a uwierzcie mi – akcja nabiera rozpędu z każdą przeczytaną stroną, aby przy około sześćsetnej ruszyć z prędkością światła, i to burzowego,
odgrywającego w książce równie ważną rolę, jak dla nas elektryczność. Zamknięte w różnego rodzaju kulach, które miały swoje wartości, posiada dwojakie zastosowanie – jest walutą oraz źródłem światła. Niestety kule z czasem stają się bure. Wystarczy jednak wystawić je (oczywiście dobrze zabezpieczone) na działanie Arcyburzy, by znów napełniły się burzowym światłem.
Grzechem byłoby nie wspomnieć o Odpryskowych i ich Ostrzach Odprysku. Są to rycerze posiadający magiczną zbroję oraz wręcz święty miecz, za który można kupić królestwa lub całe państwa. Owa klinga jest mityczną bronią, pojawiającą się, gdy właściciel o niej pomyśli. Przywołanie miecza trwa dziesięć uderzeń serca. Po ostatnim w wyciągniętej dłoni materializuje się ogromna broń, potrafiąca przecinać dusze. Po zadaniu ciosu Ostrzem Odprysku ciało pozostaje nieruszone, lecz odcięta część staje się bezwładna, martwa. Gdy cięcie dotyczy głowy… tego zdradzał już nie będę.
Droga królów to pozycja wręcz obowiązkową dla każdego fana literatury fantastycznej. I chociaż nie ujrzymy tutaj elfów, orków, wampirów czy czarodziei, świat przedstawiony jest tak bardzo rozbudowany i dopracowany, że wsiąkniemy w niego jak woda w gąbkę. Nie bez przyczyny owa pozycja otrzymuje tak dobre recenzje w każdym państwie,
gdzie została wydana.
Żeby jednak nie było zbyt sielankowo, znajdziemy w książce momenty, które mogą nużyć, jak choćby rozbudowane i przydługie dialogi, lecz nie ma ich wiele, więc w całościowym rozrachunku są niemalże niezauważalne. Nie napotkamy tutaj szczęśliwego zakończenia, nie wszystkie postaci pozostaną przy życiu. Sporo wątków nas zaskoczy, część rozbawi, jeszcze inne przerażą. Zapewniam – każda strona jest godna uwagi.