Nie da się ukryć, że The Last of Us należy do ścisłej czołówki gier na konsole Sony. Niesamowicie przedstawiony postapokaliptyczny świat, pomysłowa realizacja motywu epidemii zombie, a przede wszystkim świetna historia oparta na rozwijającej się relacji protagonistów.
Nowy punkt widzenia
W pierwszej części gry wcielaliśmy się przede wszystkim w Joela, Ellie zaś przez większość czasu była eskortowanym enpecem, który czasem poratował swojego opiekuna wbiciem noża w napastnika albo dodatkową apteczką. Dopiero na późniejszym etapie (oraz w dodatku Left Behind) mieliśmy możliwość zagrania bohaterką, a i to tylko przez chwilę.
Uwaga! W dalszej części tekstu mogą pojawić się spoilery, choć w granicach rozsądku.
W The Last of Us. Part 2 protagonistą pierwszej części gramy tylko na samiutkim początku. Przez 99% rozgrywki sterujemy Ellie lub zupełnie nową postacią – Abby. To odważne posunięcie, które było całkiem sensowne. Nasza bohaterka dojrzała, jest dorosła, a w jej życiu pojawiły się nowe osoby. Wydarzenia z Salt Lake City oraz decyzja podjęta przez Joela odcisnęły się piętnem na jego relacji z podopieczną. Poznaliśmy jego historię, motywy i punkt widzenia. Twórcy postanowili zapoznać nas więc z perspektywą innych.
Takie rozwiązanie oczywiście może się nie podobać. Wiele osób liczyło na kolejne przygody duetu z pierwszej części. Moim zdaniem pomysł scenarzystów z Naughty Dog jest ciekawszy. Skupienie się na Ellie i nowych postaciach daje możliwość pogłębienia ich charakterów oraz rozbudowania wzajemnych stosunków. Nadaje również nieco innej dynamiki grze, ponieważ na różnych etapach gry towarzyszą nam inne osoby, z którymi współpracuje się w odmienny sposób. Tym bardziej, że autorzy zadbali o naprawdę dużą różnorodność wątków. Mamy więc relację Ellie i Diny oraz jej byłego chłopaka Jessego, historię Abby oraz jej przyjaciół, a także rodzeństwo, które uciekło z grupy religijnych fanatyków. A w tle jeszcze retrospekcje dotyczące Joela.
Arytmia narracji
Nie do końca pozytywnie oceniam jednak konstrukcję opowieści i jej tempo. Na samym początku gry sterujemy na zmianę Joelem, Abby i Ellie. Po dramatycznych wydarzeniach z prologu ponownie wcielamy się w Ellie, która wraz ze swoją dziewczyną Diną wyrusza w pościg. I gramy nią aż do punktu kulminacyjnego oraz starcia, po którym… przeskakujemy do retrospekcji z życia Abby.
Rozumiem, że autorzy TLoU 2 chcieli przedstawić nam historię antagonistów, lepiej ich rozwinąć, pokazać motywy i sprawić, że będzie bardziej niejednoznaczną przeciwniczką. Jednak lepszym pomysłem byłoby stopniowe wprowadzanie ich i przeciwstawienie głównym bohaterom pod koniec historii. Postawienie na cliffhanger w połowie fabuły, żeby cofnąć się w czasie i przedstawić nam nowe postacie nie do końca się sprawdza, bo o ile można kibicować Abby, wczuć się w sytuacje jej i jej towarzyszy, to trudno nie być po stronie postaci, którym poświęcono pierwszą połowę gry, całą poprzednią część, dodatek oraz komiks. Zamierzona paralela jest zaburzona przez brak równowagi. W trakcie rozgrywki ma się wrażenie, że ktoś połączył w całość dwie odrębne historie i niestety szwy są aż nadto widoczne, gdy bohaterowie zachowują się nieracjonalnie lub niezgodnie ze swoim charakterem tylko dlatego, że wymaga tego od nich scenariusz. Niezbyt satysfakcjonujące, delikatnie rzecz ujmując, jest również zamknięcie. Pierwsza część kończyła się w naprawdę piękny, wzruszający sposób. Epilog sequela w porównaniu do reszty historii sprawia wrażenie niedopracowanego szkicu.
Koniec spoilerów
Piękna, ale niezbyt inteligentna
Żadnych zarzutów nie mam do warstwy graficznej gry, która jest wprost zachwycająca. Śnieżyca na samym początku, zarośnięte trawą i mchem ruiny Seattle, rwące potoki, wzburzone morze, ogień trawiący budynki, sposób poruszania się postaci oraz animacje podczas modyfikacji broni – wszystko to prezentuje się przepięknie, a przypuszczam, że w 4K na wersji Pro wygląda jeszcze lepiej. Twórcy zadbali nawet o takie drobiazgi, jak powiększająca się kałuża krwi przy zabitym przeciwniku oraz trwałe ślady pozostawiane na podłodze po wdepnięciu w nią. Na pochwałę zasługuje również różnorodność modeli. Projektanci postarali się, żeby bohaterowie mieli urozmaicony wygląd odzwierciedlający ich styl życia i historię. Najbardziej widać to po atletycznej sylwetce i zaciętej minie Abby. Obsada głosowa również sprawdziła się pierwszorzędnie, a udźwiękowienie kapitalnie buduje atmosferę.
W kwestii mechaniki nie dokonano żadnej rewolucji. Podobnie jak w pierwszej części, dostępne umiejętności oraz arsenał różnią się nieco w zależności od postaci. Rozbudowano trochę drzewko rozwoju oraz dodano możliwość uniku i kontry podczas walki. Poprawiono również sposób likwidacji wrogów z zaskoczenia. W The Last of Us wybranie opcji „duszenie” nieraz skutkowało atakiem rodem z Mortal Kombat, na przykład zmiażdżeniem głowy oponenta butem. W Part 2 „ciche zabójstwo” to zwykle skręcenie karku lub wbicie noża w szyję.
Sztuczna inteligencja w TLoU 2 nie jest może tragiczna, ale też nie powala – zarówno u naszych przeciwników, jak i sprzymierzeńców. Nadal jednak zdarza się, że wrogowie nie dostrzegają nas nawet, gdy zabijamy na widoku, a nasi towarzysze czasem bardziej nam przeszkadzają niż pomagają. Kilka razy udało mi się również przeniknąć przez tekstury obiektów i wypaść poza granice lokacji (w tym raz ze skutkiem śmiertelnym). Myślę jednak, że łatka poprawiająca te niedoróbki jest kwestią czasu.
Znajdź je wszystkie
Na koniec warto też wspomnieć o bardzo sympatycznych znajdźkach, easter eggach i materiałach bonusowych. Autorzy Part 2 dali nam możliwość szczątkowej eksploracji, podczas której możemy na przykład poćwiczyć grę na gitarze. Co jakiś czas pojawia się opcja kontynuowania rozmowy, dzięki której dowiadujemy się więcej o bohaterach. Podobnie jak w pierwszej części możemy szukać dwóch głównych typów poukrywanych pierdółek. Miejsce komiksów zajęły kolekcjonerskie karty z superbohaterami, a nieśmiertelników – monety. Jest ich naprawdę sporo, więc kompleciści na pewno będą mieli co robić w trybie Nowej Gry +. Ponadto za postępy w rozgrywce otrzymujemy punkty, dzięki którym później możemy odblokować grafiki koncepcyjne oraz modele w galerii.
Not great, not terrible
Czy The Last of Us 2 to dobra gra? Zdecydowanie. Czy jest arcydziełem pozbawionym wad? Z pewnością nie. Czy to godna kontynuacja pierwszej części? Myślę, że tak, chociaż część rozwiązań fabularnych mnie nie przekonuje, a innych odbiorców może wręcz rozsierdzić. Czy dobrze, że powstała? Moim zdaniem tak. W końcu nawet fatalne sequele, remaki czy adaptacje nie niszczą pierwotnego dzieła. A The Last of Us. Part 2 na pewno daleko do bycia fatalną.