Anthony Burgess, autor Mechanicznej pomarańczy, twierdził, że powieściopisarzy można podzielić na dwie kategorie: tych, którzy najwięcej energii wkładają w tworzenie fikcyjnych światów na kartach swoich powieści oraz tych, którzy skupiają się na eksperymentach z językiem w swoich pracach. Stefan Grabiński, polski pisarz tworzący w okresie międzywojennym, wydaje się jednak obalać prawdziwość tej teorii, pokazując, że można być świetnym na obu tych polach.
Złe dobrego początki
Stefan Grabiński urodził się w Kamionce Stumiłowej w 1887 roku. Zadebiutował jeszcze jako student filologii klasycznej oraz polskiej – w roku 1909 został wydany jego pierwszy zbiór opowiadań o tytule Z wyjątków. W pomrokach wiary. Grabiński, być może obawiając się krytyki, która bywa ciężka do przyjęcia, zwłaszcza dla młodych artystów starających się o znalezienie swojej niszy na rynku wydawniczym, zdecydował się opublikować swoją pierwszą pracę pod pseudonimem Stefan Żalny. Niestety jego obawy okazały się być w pełni uzasadnione – praca spotkała się z chłodnym przyjęciem krytyków, którym nie przypadł do gustu styl pisania Grabińskiego.
Gdy ukończył studia, próbował swoich sił jako polonista, ucząc we lwowskich gimnazjach oraz podróżując do Austrii, Włoch i Rumunii. Niestety jeszcze w okresie studenckim objawiła się u niego choroba, która swego czasu dotykała wielu sławnych pisarzy, począwszy od Antona Czechowa, poprzez Franza Kafkę, aż na George’u Orwellu kończąc – mowa tutaj oczywiście o gruźlicy, która sprawiła, że pisarz był zmuszony przejść na wczesną emeryturę. Ślady tych doświadczeń, podobnie jak żarliwa religijność, odcisnęły piętno na jego pracach, dodając im atmosfery niesamowitości.
Warto wspomnieć, że choć Grabiński pisywał powieści, to sławę przyniosły mu głownie opowiadania, które tworzyły zamknięte cykle. Uznanie krytyków zyskał po wydaniu tomu Na Wzgórzu Róż, w którym udowadnia, że możliwe jest stworzenie nastroju grozy i trzymanie czytelnika w napięciu bez przesadnej dosłowności, potwierdzając tym samym prawdziwość słów Dana Browna, który mawiał, że „boimy się tego, czego nie znamy”.
Recepta na horror według Grabińskiego
Każdy pisarz ma swój własny pomysł na budowanie napięcia w książkach. Wachlarz możliwości zdaje się być nieskończony, jednak w przypadku gatunku tak mocno eksploatowanego jak horror, są one dość przewidywalne. Nawiedzone domy, tajemnicze klątwy, odgłosy kroków w pustym pokoju… Wszystkie te zabiegi czytelnik widział w filmach oraz powieściach tysiące razy. W tym kontekście szczególną ciekawostkę może stanowić styl pisania Stefana Grabińskiego, który w swoich opowiadaniach prezentował rozwiązania niekonwencjonalne. Autor nie uznaje dróg na skróty ani utartych schematów, gdy chce przestraszyć czytelnika – nie znajdziemy u niego hektolitrów krwi ani kończyn porozrzucanych po pokoju. Grabiński swym piórem maluje przed naszymi oczami rzeczywistość z pozoru zupełnie normalną, oddając każdy detal otoczenia. Czytanie jego opowiadań można porównać do tkwienia w wyjątkowo realistycznym śnie, który powoli staje się coraz bardziej złowrogi – przeczuwając, co nas czeka, panicznie staramy się znaleźć jakieś znaki mogące świadczyć o tym, że śnimy, lecz iluzja realności jest nieodparta. Na czas lektury czytelnik jest zdany na łaskę tajemniczych sił czyhających w świecie wykreowanym przez autora.
(Ir)racjonalna technika
Dzisiejszy czytelnik ma tendencję do brania techniki za pewnik – nic dziwnego, otacza nas ona z każdej strony, do tego stopnia, że czasem czujemy się jej więźniami. Należy jednak pamiętać, że Grabiński tworzył swoje opowiadania na przełomie XIX i XX wieku, czyli w czasach, kiedy współczesna technika zaczynała dopiero raczkować – zaledwie rok przed urodzeniem pisarza wynaleziono żarówkę. Autor miał więc szansę dorastać w czasach wielkich przemian, zarówno technologicznych, jak i społecznych, co doskonale widać w jego pracach, które ukazują ambiwalentny stosunek do trwającej na jego oczach rewolucji.
Choć pociągi elektryczne weszły do użycia w Polsce na stałe w XX wieku, nie wszyscy mieli przywilej korzystania z tych maszyn. Na Grabińskim wywarły one tak duże wrażenie, że napisał cykl dwudziestu pięciu opowiadań – Demon ruchu (1919), który przyniósł mu upragniony sukces. Jest to tomik niezwykły pod wieloma względami, jednym z nich jest nietypowy sposób doboru bohaterów. Grabiński udowadnia bowiem, że w centrum historii niekoniecznie musi być człowiek. Równie dobrze może być to…. pociąg. W „Błędnym pociągu” czytelnik trafia do fikcyjnego miasta o nazwie Horsk – wprost na dworzec, który słynie z panującego na nim porządku. Pociągi jeżdżą punktualnie, a każdy z nich znajduje się w rozkładzie jazdy. Niespodziewanie w tej idealnej kompozycji pojawia się intruz. Już sam moment nadjechania pociągu zwiastuje zagrożenie:
Nieoczekiwany parowóz zbliża się z zawrotną chyżością; olbrzymie, zielone ślepia maszyny roztrącają ciemność upiornym spojrzeniem, potężne tłoki obracają się z bajeczną, opętaną sprawnością… […]. Jakaś gigantyczna, szara masa przelatuje nad pokotem ciał, popielata, mglista masa z wykrojami okien na przestrzał — czuć wicher szatańskiego przeciągu, wiejący z tych otwartych nor, słychać łopot rozwianych szaleńczo żaluzji, znać widmowe twarze pasażerów…
Grabiński w swoich opowiadaniach oczywiście nie stroni od bohaterów będących ludźmi. W Demonie Ruchu autor pokazuje nam postacie konduktorów, które mogą zdawać się czytelnikowi zbyt normalne, aby stać się bohaterami horroru, jednak to, co serwuje nam pisarz, dosyć mocno mija się z wizerunkiem uśmiechniętego pracownika kolei, który życzy nam miłej podróży, czego świetnym przykładem może być starszy konduktor Błażek Boroń, z opowiadania „Smoluch”, który do pasażerów żywił wręcz pogardę:
Boroń zasadniczo nie cierpiał pasażerów; irytowała go ich „praktyczność”. Dla niego istniała kolej dla kolei, nie dla podróżnych. […] W jego „rejonie”, obejmującym trzy do czterech wozów, nie było nigdy przepełnienia, tej ohydnej duśby motłochu, która kolegom odbierała nieraz ochotę do życia i była ciemną plamą na horyzoncie szarej, konduktorskiej doli. Jakich używał środków, jakimi szedł drogami, by osiągnąć ten ideał, nieziszczalny dla innych towarzyszy zawodu, o tym nikt nie wiedział.
Wszystkie opowiadania z cyklu Demon ruchu są przedziwną mieszanką niezwykłego realizmu oraz fantastyki. Z jednej strony autor serwuje czytelnikowi bardzo dokładne opisy świata kolei, używając słów zaczerpniętych wprost ze słownika jego pracowników, z drugiej zadaje cios logice, która w przypadku tak skomplikowanego organizmu jak kolej, jest kluczowa. Wysiłki pisarza zaowocowały pojawieniem się nowego gatunku, czyli horroru kolejowego.
Historie łatwopalne
Zainteresowania Grabińskiego nie kończyły się oczywiście wyłącznie na obszarze techniki, czego przykładem może być zbiór opowiadań, który ukazał się trzy lata po publikacji Demona ruchu. Mowa tutaj o Księdze ognia (1922), która jest zbiorem dziewięciu opowiadań oscylujących wokół tego właśnie żywiołu. W tym cyklu pisarz ukazuje naturę z niecodziennej perspektywy – nie jest ona panaceum na wszystkie choroby i zmartwienia; w ujęciu Grabińskiego przypomina bardziej zawartość puszki Pandory, która zaczyna czynić szkody, gdy tylko nadarzy się okazja, a za cel obiera sobie człowieka.
Księgi ognia dobrze ilustrują odwieczny konflikt między naturą a kulturą. Bohaterami są zazwyczaj mężczyźni związani z tą drugą – w opowiadaniach Grabińskiego możemy spotkać racjonalistów wykonujących zawód lekarza czy naukowca, ale także mężczyzn walczących z naturą w bardziej dosłowny sposób – mowa tutaj oczywiście o strażakach. Grabiński jako pisarz nie jest jednak zainteresowany normalnością, znacznie bardziej pociągają go wszelkie odchylenia od normy. W opowiadaniu „Płomienne gody” autor decyduje się na ukazanie tematów, które w XXI wieku nadal uważane są za tabu, czyli kazirodztwa oraz pyrofilii. Władysław Kobierzycki, główny bohater opowiadania, odczuwa pociąg seksualny wyłącznie w towarzystwie płomieni. Jego zamiłowanie do ognia przynosi zgubę nie tylko otoczeniu, ale również samemu bohaterowi. Pierwsze zetknięcie z pożarem narrator opisuje w sposób następujący:
Silnie podniecony [Kobierzycki] wyszedł ze swego pokoju na lewem skrzydle domu i zdążał ku wyjściu. Przechodząc przez sypialnie krewnych, spostrzegł kuzynkę swoją, szesnastoletnią Madzię, która na pół ubrana porwała się z łóżka do ucieczki. Wtedy to po raz pierwszy w życiu poczuł się mężczyzną. Ta dziewczyna, dotąd mu zupełnie obojętna, na którą aż do tej chwili nie zwracał niemal uwagi, nagle wydała mu się dziwnie pożądaną.
Kobiety w prozie Grabińskiego to również ciekawy temat. Bohater pisał w czasie wielkich przemian społecznych, kiedy to płeć piękna powoli zyskiwała równouprawnienie. W tym kontekście ciekawe jest to, że pisarz albo zupełnie pomija figury kobiece w swoich opowiadaniach, albo czyni z nich femme fatale niosące zgubę głównemu bohaterowi. Kobiety w Księdze ognia zazwyczaj są utożsamiane z niszczącym żywiołem. Dobrym przykładem tej tendencji jest opowiadanie „Czerwona Magda”, którego bohaterką jest Magdalena Szponarówna. Mimo jej niepozorności, z biegiem czasu okazuje się, iż piętnastoletnia dziewczyna obdarzona jest niezwykłymi mocami, co zupełnie nie podoba się mieszkańcom spokojnego miasteczka oraz jej ojcowi. Niestety braki w kontrolowaniu swoich nadprzyrodzonych umiejętności ściągają na dziewczynę coraz to większe kłopoty, które pozwalają nam sądzić, że Szponarówna jest polską prababką Carrie z powieści Stephena Kinga, a na sumieniu ma znacznie więcej, niż puszczenie z dymem jednej szkoły.
Niedoceniony ojciec polskiej fantastyki
W ostatnich latach możemy zaobserwować wzrost zainteresowania przeszłością – wystarczy, że produkt ma w nazwie „retro” bądź „vintage”, a jego cena magicznie ulega podwojeniu. Trend ten jest widoczny we wszystkich dziedzinach sztuki. Nie ominął także literatury. O Grabińskim ciężko mówić w tych kategoriach, ponieważ pisarz nie imituje żadnego stylu z przeszłości, choć można doszukać się w jego pracach podobieństw do utworów Edgara Allana Poe. W przypadku autora Księgi ognia i Demona ruchu dobrze sprawdza się powiedzenie Stanisława Jachowicza, który pisał „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Grabiński to przykład wciąż jeszcze niedocenionego pisarza, którego styl z gracją balansuje między byciem urokliwym starociem zapraszającym czytelnika do uważnej obserwacji a pracą, która jest wciąż aktualna i mówi o kondycji obecnego świata więcej, niż się nam wydaje.
Linki do opowiadań Stefana Grabińskiego (open access):
Błędny pociąg: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/grabinski-bledny-pociag.html
Czerwona Magda: https://pl.wikisource.org/wiki/Czerwona_Magda
Płomienne Gody: https://pl.wikisource.org/wiki/P%C5%82omienne_Gody
Smoluch: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/grabinski-smoluch.html
Źródła:
http://lubimyczytac.pl/cytat/6093
http://lubimyczytac.pl/cytat/6093
http://nowemysli.pl/choroby-wielkich-pisarzy/
https://culture.pl/pl/tworca/stefan-grabinski
https://www.polskieradio.pl/9/5377/Artykul/1675884,Stefan-Grabinski-i-jego-horrory-kolejowe
https://www.smartage.pl/el-100-pierwsze-lokomotywy-elektryczne-w-polsce/
https://www.theguardian.com/books/booksblog/2007/jul/30/aorbdonovelsfallintotwo