Czas na kolejną zwariowaną przygodę w towarzystwie małych niebieskich stworków w białych czapeczkach. Smerfy, bo o nich mowa, powróciły, tym razem bez asysty aktorów z krwi i kości, najnowsza opowieść o perypetiach tych bohaterów jest bowiem cała animowana. Jedynym przedstawicielem homo sapiens, który pojawia się w Poszukiwaczach zaginionej wioski, okazuje się Gargamel, śmiertelny wróg protagonistów. Jednak nawet on jest animowany. W tej odsłonie nie uraczycie więc żadnego bohatera z krwi i kości.
To jednak nie oznacza, że najnowszy smerfny film jest nudny i nie wart obejrzenia. Zwłaszcza że twórcy od efektów komputerowych stanęli na głowie, by ta bajka przypadła do gustu nie tylko najmłodszym widzom, ale także osobom, które wychowały się na opowieściach o perypetiach Smerfetki, Papa Smerfa, Osiłka i innych małych niebieskich postaci. Jakie tym razem wyzwanie stoi przed naszymi bohaterami? Odnalezienie zaginionej wioski.
Smerfetka nie jest taka jak inne Smerfy, i nie chodzi tutaj tylko o jej płeć – bohaterka została stworzona przez Gargamela i nie może się do końca pogodzić ze swoją „innością”. Podczas jednej z wypraw poza teren wioski, na którą protagonistka udała się z Ważniakiem, Osiłkiem i Ciamajdą, dziewczyna spotyka na swojej drodze zamaskowaną osobę. Dopiero po chwili dociera do niej, iż prawdopodobnie jest to Smerf, ale nikt z jej przyjaciół. Zanim jednak Smerfetka może porozmawiać z nieznajomym, ten ucieka przez szczelinę w murze na ziemie nieznane. Jak łatwo się domyśleć, niebieska bohaterka zrobi wszystko, by odkryć, kim była zamaskowana osoba, zwłaszcza wtedy, kiedy do akcji wkroczy sam Gargamel, pragnący znaleźć nieznajomego i jego wioskę.
Przyszedł czas na powrót do świata niebieskich postaci. Trzeba przyznać, że twórcy Smerfów: Poszukiwaczy zaginionej wioski popuścili wodze swojej fantazji i sięgnęli do znanych z telewizyjnych bajek rozwiązań. Gargamel jak zawsze jest niby-przerażający, ale tak naprawdę zabawny, zwłaszcza jego relacja i pogadanki z Klakierem rozśmieszą widzów do łez, a Smerfy jak zawsze smerfne i przeurocze. Małe stworzonka stawiają ponad swoje dobro los innych, co doskonale uchwycono w tym obrazie.
Bo przecież kluczem do szczęścia jest przyjaźń, miłość i wzajemne zaufanie – to te wartości najbardziej liczą się w świecie niebieskich protagonistów. Kiedy połączą swoje siły, nawet wielki Gargamel nie będzie w stanie zrobić im krzywdy.
Główną bohaterką tej opowieści jest Smerfetka, która, jak już wspomniałam, czuje, że nie do końca przynależy do smerfnej społeczności – nie ma żadnego wyróżniającego się talentu, została stworzona przez Gargamela i na dodatek jest jedyną dziewczyną w wiosce. Nic więc dziwnego, że gdy odkrywa istnienie innych Smerów, pragnie dowiedzieć się o nich jak najwięcej. Może za murem znajduje się miejsce, do którego będzie mogła przynależeć.
Bajka opowiada więc o zmaganiach niebieskiej bohaterki ze swoją „innością”. Smerfetka szuka swojego miejsca w świecie i w końcu rzeczywiście je odnajduje. Co więcej, nareszcie akceptuje siebie taką, jaką jest, widzi, że dla jej przyjaciół nie liczy się jej pochodzenie, tylko to jej charakter. A trudno powiedzieć, by Smerfetka była do szpiku złą osobą, przeciwnie – ta postać ceni sobie dobro innych i troszczy się o każde, nawet najmniejsze stworzenie.
W animacji nie zabrakło oczywiście mnóstwa humoru, w końcu jeżeli jednym z głównych bohaterów zrobi się Ciamajdę, można oczekiwać sporej ilości zabawnych scen, do tego przecież mamy jeszcze Gargamela. Każdy wie, że ten „czarownik” zamiast budzić strach, dostarcza widzom kolejnych powodów do głośnego śmiania się. Nie inaczej jest i teraz.
Smerfy: Poszukiwacze zaginionej wioski nie rozczarowały. Mnóstwo humoru, piękne animacje i do tego bohaterowie, którzy towarzyszyli mi podczas dorastania. W końcu nigdy nie jest się za starym na dobrą historię, prawda? A ta zdecydowanie do takich należy.