Wiele lat temu zagrywałem się w papierowe RPGi, głównie w Dungeons and Dragons. W oparciu o ten system zostały stworzone takie perełki jak chociażby Neverwinter Nights czy Baldur's Gate. Każdy dawał bardzo szerokie pole tworzenia indywidualnego bohatera i zabawę atutami papierowych gier fabularnych. Gdy Smoki i Lochy doczekały się nowszych edycji stare, dobre 3.5 zostało uwiecznione i kontynuowane pod nazwą Pathfinder: Kingmaker. A teraz mamy grę o tym samym tytule.
Pierwsze kroki
Piękna muzyka wprowadzająca i zachwycające detale interfejsu – to moje pierwsze spostrzeżenia. Niestety UI jest na tyle rozbudowane, że na początku łatwo się pogubić, pomimo wszelkich starań projektantów. Zaraz po wyborze opcji Nowa Gra, przychodzi nam stworzyć swojego bohatera. Można też wybrać gotowy szablon. Jest ich kilka i są niczego sobie, ale który fan erpegów weźmie gotowca, gdy może tchnąć życie we własną kreację?
Edytor postaci przeprowadza krok po kroku przez wszystkie niezbędne elementy układania czempiona. Jeśli mieliście styczność z D&D 3.0, 3.5 lub papierowym Pathfinderem, to nie będziecie potrzebować żadnych wskazówek ani opisów zaklęć. To słowa kropka w kropkę wyjęte z podręczników. Jeżeli jednak nie graliście w te tytuły, to zaznaczę, że wskazówki są, owszem, ale przed Wami i tak leży stos tekstu do przewertowania.
Pierwsze rozczarowanie
Już przy kreacji wizerunku bohatera widać, że grafika nie jest mocną stroną Pathfinder: Kingmaker. Pięknie ilustrowane portrety postaci zgrabnie odwracają uwagę od modelu, który chyli się nawet przed ludkami z pierwszego World of Warcraft. Ilość możliwych modyfikacji wizualnej bohatera jest nikła. Do tego można wybrać jeden z kilku rodzaj głosów, ale tego trudno by szukać po dialogach. Nasz protagonista odzywa się tylko podczas walk i eksploatacji.
System podróży także jest wyjęty z podręcznika. Zaznaczamy lokacje na mapie i mały pionek konika mknie w wybranym kierunku. Zatrzymują go losowe spotkania i rozdroża, gdzie trzeba podjąć decyzję o nowym kierunku.
Podczas tych wędrówek postaci męczą się, tak też trzeba zadbać o odpoczynek i wyżywienie. Wszędzie znajdzie się miejsce na obozowisko, wszędzie można polować, tak też o takie podstawy jak żywność i wypoczynek nie należy się nazbyt martwić.
Przed wyruszeniem w drogę należy
Kultowy tekst nie znajdzie się w samym Pathfinderze, ale pamiętajcie o nim zawsze, gdy wyruszacie w drogę. Kto będzie trzymał wartę? Kto będzie polował? Kto będzie trzymał wrogów z dala od maga? I gdzie jest mag? Na te pytania warto sobie odpowiedzieć podczas kompletowania oddziału. Naturalnie, im większa ekipa tym łatwiejszy podział obowiązków, ale pamiętajcie: im mniej głów, tym więcej doświadczenia na każdą. A ten zasób jest kluczowy dla rozwoju postaci. Bohaterowie o niskich poziomach mają małe możliwości i nie sprostają poważnym wyzwaniom.
Kolejny poziom
Na to trzeba zwrócić szczególną uwagę. Przy kilku źle podjętych decyzjach Pathfinder: Kingmaker może okazać się nużący i monotonny. Ograniczona przestrzeń eksploracji, brak jakichkolwiek wskazówek i wyzwania dla bardziej zaawansowanych bohaterów, niżeli mamy do dyspozycji, mogą wiele stanowić przy osobistej ocenie gry.
Oczywiście RPGi napędza fabuła. Tu, od samego początku, jest dość ciekawie by dla samego rozwoju wydarzeń przeć przed siebie. Niektóre zwroty akcji są dość przewidywalne, lecz nie przeszkadza to w niczym. To przecież Pathfinder, miejsce dla heroicznych paladynów, którzy walczą w służbie dobra by ocalić świat przed złym losem! Patos? Owszem, ale na właściwym miejscu.
Pathfinder: Kingmaker daje możliwość zdobycia własnego terenu i dbania o jego mieszkańców. Mieszanka polityczna i mechaniki charakteru rodzi ciekawe rezultaty, ale nie będę powtarzał tekstów z zapowiedzi.
Produkcja ta należy do gatunku RPGów izometrycznych, jakich się już nie robi. Piękna muzyka i tona smaczków fabularnych czekają na łakomych czytelników. Ma jednak sporo wad i niedopracowań. Nie chcę zwracać uwagi na błędy w wykonaniu, lecz w samym projekcie. Wiele rozwiązań nie sprawdza się dobrze i nie oddaje ducha gier fabularnych. Nie jeden głos się podniesie, że to ma ten fantastyczny klimat. Uważam jednak, iż to nic innego jak nostalgiczne wspomnienia z dziecięcych lat, gdy spędzało się wieczory przed monitorem chłonąc każdą uncję kreowanego świata. To wspomnienia niosą tu moc przynoszenia satysfakcji z rozgrywki, nie sam tytuł. Pathfinder: Kingmaker jest dojrzalszy niż poprzednicy i tym tytułem należy zamknąć rozdział takich RPGó’w.