Remaster time…
Początek lat dwudziestych obecnego wieku to nie tylko zawirowania społeczno-gospodarcze, ale również niesłabnąca popularność odświeżania kultowych tytułów, które ongiś święciły triumfy. Tak oto doczekaliśmy się przystosowanych do współczesnych realiów gier, takich jak Command & Conquer Remastered Colection, pierwsza odsłona Final Fantasy VII Remake, Commandos 2: HD Remaster, Crash Bandicoot 4: It’s About Time, Sam & Max Save the World, dwie części BloodRayne: Terminal Cut, remake Demon’s Souls, Observer: System Redux, Neighbours back From Hell czy Mafia: Definitive Edition. Były one lepsze i gorsze, a nawet trafiły się takie zgrzyty jak niespełniające większości swych obietnic WarCraft III: Reforged, czy kompletnie spartolony remake XIII. Ilość odnowionych hitów, których wszak nie wymieniłem wszystkich, jasno wskazuje, że przez najbliższy rok możemy spodziewać sie utrzymania trendu. Może jakieś odnowienie Earth 2140? Proszę…
– Artur Niedoba
Długie oczekiwanie na podróż do Night City
Nie będzie chyba przesadą, jeśli stwierdzę, że większość 2020 roku z growej perspektywy upłynęła pod znakiem wyczekiwania na Cyberpunk 2077. Już od stycznia towarzyszyło nam odliczanie dni do kwietniowej premiery, która… nie nadeszła. Wielkie poruszenie wywołało wówczas przesunięcie premiery na wrzesień, lecz także ten termin nie doszedł do skutku, podobnie jak kolejny, listopadowy. Finalnie gra trafiła do sprzedaży 10 grudnia. W międzyczasie jednak ekscytacja sięgała zenitu, za sprawą licznych materiałów promocyjnych publikowanych przez CD Projekt RED, kuszących licznymi możliwościami, które będą czekać w Night City. Wielu graczy z resztą nadal ciepło wspominało, przygody Geralta z trzeciej odsłony Wiedźmina, więc nic dziwnego, że oczekiwania były wysokie. Sama premiera było ogromnym wydarzeniem zakończonym sukcesem, ale nie obyło się bez problemów. Cyberpunk 2077 zebrał przed premierą świetne recenzje, lecz bazowały one na wersji pecetowej. Choć nie była ona wolna od bugów, to i tak była w znacznie lepszym stanie, niż edycje przeznaczone na konsole odchodzącej generacji (mowa szczególnie o płynności i cięciach w grafice). Mimo to, gra od początku sprzedaje się fantastycznie, a nam i tak przypadła do gustu, nawet w tym bardziej problematycznym wydaniu. Nie przesłania ono bowiem fantastycznie poprowadzonej opowieści. Trzeba też przyznać, że twórcy szybko zabrali się za wypuszczanie patchy i wiele z najważniejszych usterek zostało już załatanych. Do lutego natomiast mają ukazać się dwie duże aktualizacje, które docelowo mają zapewnić zauważalnie lepsze doświadczenie na starszych konsolach. Miejmy nadzieję, że faktycznie tak się stanie i Cyberpunk 2077 jeszcze mocniej rozwinie skrzydła.
– Krzysztof Olszamowski
Half-Life 3 nadal brak, ale…
Zapowiedź nowej odsłony Half-Life’a spotkała się z bardzo mieszanym odbiorem. Znakomita większość fanów oczekiwała kontynuacji przygód Gordona Freemana, dlatego ogłoszenie gry nie tylko nie opowiadającej o znanym fizyku, ale również dedykowanej technologii VR było sporym zaskoczeniem i rodziło mnóstwo obaw. O ile dotychczas gogle wirtualnej rzeczywistości nie mogły doczekać się wciągającego tytułu, tak Half-Life: Alyx okazało się wyjątkowo udanym hitem. Atrakcyjny wizualnie, drobiazgowy i doskonale wykorzystujący możliwości sprzętowe tytuł przez moment wręcz zawładnął Internetem, zarzucając nas masą memów i filmików przedstawiających rozgrywkę oraz „ochy i achy” szczęściarzy, którym dane było obcować z tą grą. Ba! Nawet niektórzy nauczyciele, borykający się ze społecznym novum w postaci powszechnego nauczania zdalnego, wykorzystali jedną z lokacji wirtualnego świata by jak najbardziej uatrakcyjnić zajęcia i zachęcić młodzież do nauki. Rewolucji niestety na VR nadal nie zaznaliśmy, ale w końcu pojawiło się jakieś światełko w tunelu.
– Artur Niedoba
„Targi” inne, niż zwykle
2020 rok z pewnością zapamiętamy za wymuszenie społecznej izolacji przez wiele miesięcy, a co za tym idzie, znaczące ograniczenie organizowanych cyklicznie wydarzeń. Tym sposobem po raz pierwszy w swojej ponad dwudziestoletniej historii nie odbyły się słynne targi E3. Poszczególni wydawcy zadbali jednak o to, by w jakiś sposób podtrzymać tradycję i latem pojawiły się liczne zapowiedzi nadchodzących gier. Doszło do dość… interesującego eksperymentu i zamiast kilku dni E3 i innych wydarzeń, w zasadzie przez całe lato towarzyszyły nam internetowe transmisje z ogłoszeniami od firm takich jak Microsoft, Sony, Nintendo, Ubisoft, czy EA. Jednym z większych sieciowych eventów, było zainicjowane przez Geoffa Keighleya Summer Game Fest, na którym mogliśmy oglądać liczne zapowiedzi wydawców i studiów, którzy nie tworzyli własnych wydarzeń. Wśród transmisji znalazła się także zdalna wersja Gamescomu. Taka specyficzna forma „niby-E3″ ciągnąca się od czerwca do końca sierpnia miała swoje zalety, ale też i wyraźne wady. Z jednej strony regularnie odbiorcy byli zasypywani ciekawymi informacjami, ale też całość była trochę rozmyta i często były to pomniejsze wieści. Zabrakło tego efektu nasycenia, wiążącego się z kilkoma dni intensywnego ciągu konferencji, obfitujących w zwiastuny. Niemniej format ma potencjał i być może w tym roku powróci w lepszej wersji.
– Krzysztof Olszamowski
Największe pozytywne zaskoczenie roku, czyli ile Assassin’s Creeda jest Valhalli?
Valhalla to dwunasta duża część serii o asasynach. Ujrzała światło dzienne w listopadzie zeszłego roku. Podchodziłem do niej z dużą rezerwą i dystansem po Odyssey, która była dla mnie wielkim rozczarowaniem. Wkrótce okazało się jednak, że Valhalla jest nie tylko lepsza od poprzedniczki jako po prostu gra, lecz także zdecydowanie bliższa starszym odsłonom cyklu. Kolejne, coraz to nowsze bowiem części stopniowo traciły swego asasyńskiego ducha, który stanowił istotę i trzon tych gier. O ile Origins miał jeszcze jego ślady, tak moim zdaniem Odyssey utraciła go zupełnie. W tej produkcji zabrakło nawet ukrytego ostrza, znaku rozpoznawczego tytułów spod szyldu Assassin’s Creed. Valhalla zaś, ku mej radości powraca właśnie do korzeni oraz zdaje się nawiązywać do pierwszych gier z serii, co mnie bardzo ukontentowało. Zgrabnie łączy wymienione wyżej, ważne dla cyklu elementy z nowoczesnymi mechanikami i nieco odmienioną formułą, którą zapoczątkował Origins.
Jest to zatem pełnoprawny erpeg, który oferuje szereg ciekawych aktywności pozwalających trochę odpocząć od głównego wątku i akcji. Mamy dostęp do obszernego drzewka umiejętności. Powraca ukryte ostrze, powracają także sami asasyni, w swych białych, długich szatach. Bohater lub bohaterka z kolei nie należą do bractwa od początku. Powiązanie wątków odbywa się jednak bardzo płynnie i przede wszystkim wiarygodnie. Generalnie wszystko, co stawia przed nami gra wygląda wiarygodnie, dzięki czemu ma się wrażenie pełnego uczestnictwa w wydarzeniach. Trzy grosze dokładają także dobrze napisane postaci. Przyjemnie wyglądające, brzmiące i komponujące się ze sobą i historią, która może nie jest zbyt innowacyjna, ale sensownie poprowadzona. Co najważniejsze odpowiednio łącząca wątki wikingów, asasynów i templariuszy. W efekcie chce się poznawać ich losy i najzwyczajniej w świecie w to grać.
O tym, że produkcja wygląda i brzmi bardzo ładnie, cieszy oko i ucho nawet nie wspominam. Jest to prawdziwa uczta dla tychże. W związku z tym wydaje się, że Ubisoft w końcu znalazł właściwy szlak, jakim powinna podążyć seria, acz nie rozgościł się w nim jeszcze do końca. Valhalla to solidna propozycja, dobrze zrobiony erpeg, w którym czuje się powrót do starszych tradycji. Duch pierwszych gier jest obecny, ubrany co prawda w inne fatałaszki, ale w końcu jest. I trzyma się mocno. Nieźle zaimplementowany, wiarygodnie połączony z realiami oraz grywalny. Oby nie zrezygnowano z tego w kolejnych odsłonach.
Puryści jednak mogą nadal być zawiedzeni, że wciąż większy nacisk położony jest na erpegowość i akcję niż wątek stricte asasyński. W moim odczuciu to dobry ruch, a sama gra jednym z lepszych Assassin’s Creedów i jedna z najlepszych gier RPG roku 2020.
– Wojciech Chmiel
Ciężki żywot załogi pewnego statku
Imponująca grafika, rozbudowany i otwarty świat, zapadające w pamięci postacie, bogaty gameplay pełen ciekawych rozwiązań oraz fabuła pełna zwrotów akcji, okraszona zapierającym dech w piersiach i zmuszającym do refleksji finałem. To wszystko składa się na wspaniałą grę i żadnego z tych elementów nie znajdziecie w przedstawianej tu produkcji. Among Us to gra mająca co prawda premierę kilka lat temu, jednak to właśnie 2020 rok okazał sie dla niej iście przełomowy, wywyższając ją do rangi jednej z najpopularniejszych i utrzymującej naprawdę spore grono aktywnych graczy. Proste, wręcz trywialne zasady stanowią niski próg wejścia dla nowych graczy, niska cena na komputerach oraz całkowita darmowość na urządzeniach mobilnych połączona z crossplayem zachęcają do nabywania, a niewymagająca oprawa graficzna pozwala odpalić produkcję nawet na kartoflu. Jednak największa siła tytułu tkwi w samej rozgrywce, pełnej ciekawych i śmiesznych zdarzeń sytuacyjnych i wymagającej od graczy kombinowania. Kto jest Impostorem? Komu mogę ufać? Czy towarzysz, który ze mną podąża, jest mi wrogiem, czy przyjacielem? Jeśli wciąż jakimś cudem nie mieliście do czynienia z Among Us, to na co Wy, do jasnej ciasnej, jeszcze czekacie?
– Artur Niedoba
Premiera konsol nowej generacji
Listopad był ważnym miesiącem, gdyż to właśnie wtedy na rynek trafiły urządzenia PS5 i Xbox Series X|S, rozpoczynając dziewiątą generację konsol. Choć jak na razie, poza remakiem Demon’s Souls na PS5 nie doczekaliśmy się dużych tytułów first party, to już teraz widoczny jest znaczny skok możliwości (zwłaszcza w porównaniu z podstawowymi wersjami PS4 i Xbox One) i komfortu użytkowania. Konsole obu producentów mają ambitne założenia, próbując uczynić standardem granie w 60 klatkach na sekundę i rozdzielczości 4k, wprowadzając także obsługę ray tracingu i szybkie dyski SSD minimalizujące ekrany ładowania. Jak na razie urządzenia zdają się w większości osiągać ten cel, choć oczywiście nie obyło się bez pewnych kompromis (rzadko widzimy „prawdziwe” 4k, bez sztuczek ze skalowaniem rozdzielczości). Poczyniono także kolejny krok ku zróżnicowania doświadczenia, w podobny sposób co przy graniu na pecetach. Wiele gier posiada proste opcje graficzne umożliwiające wybrać tryby preferujące jakoś oprawy lub płynność (niekiedy udaje się osiągnąć nawet 120 fps). Warto też zaznaczyć, że nie powtórzono największego premierowego błędu poprzedniej generacji, jakim był brak wsparcia dla gier ze starszych konsol. Na PS5 uruchomimy niemal wszystkie gry z PS4. Podobnie sprawa ma się u Microsoftu, ale oprócz gier z Xbox One dostępne są także działające już wcześniej w ramach wstecznej kompatybilności tytuły z oryginalnego Xboxa i Xbox 360. Zarówno Sony, jak i Microsoft wypuściły również tańsze modele konsol, przeznaczone wyłącznie do uruchamiania gier z dystrybucji cyfrowych. O ile PS5 Digital Edition jest dokładnie nie różnie się od głównej wersji niczym oprócz braku napędu optycznego, tak Xbox Series S jest zauważalnie innym sprzętem. Konsola jest o aż 900 zł tańsza niż Series X, a w znacznie mniejszej obudowie ukryto mniej wydajną kartę graficzną, mniej pamięci RAM i miejsca na dane. Cel? Zaoferować dostęp do gier z dziewiątej generacji, maksymalnie w jakości 1440p. Co istotne nie ograniczono procesora, dysk twardy także jest typu SSD i nie zapomniano o wsparciu dla ray tracingu. Jednakże dopiero następne lata pokażą nam, czy tańsza konsola może stanowić wyraźny problem dla deweloperów.
– Krzysztof Olszamowski
World of Warcraft: Shadowlands
Mniej-więcej co dwa lata Blizzard wprowadza nowy dodatek do jednego z najpopularniejszych MMORPG na świecie czyli World of Warcraft. W roku 2020 był to Shadowlands. Tym razem nasi bohaterowie przeniesieni zostają do krainy umarłych, gdzie niejaki Jawler sporo namieszał, a dusze poległych wojowników wędrują prosto do najgorszego miejsca w zaświatach. Za wszystkim stoi dobrze znana Sylvanas, która po pokonaniu Króla Lisza sama przeniosła się do strefy znanej jako The Maw. Historia jest więc kontynuowana i trzeba przyznać, że fabuła jest naprawdę wciągająca.
Oczywiście nie samym lore żyje gracz. Po niezbyt dobrze ocenianym Battle for Azeroth fani liczyli na powrót WoW-a w wielkim stylu. I nie zawiedli się. Choć na razie nie można jeszcze w pełni ocenić dodatku (ma dopiero dwa miesiące i jeszcze wiele patchy przed nami), to początek należy zaliczyć do udanych. W Krainie Cieni mamy pełne ręce roboty. Musimy zbierać animę, odkrywać nowe miejsca, zbierać reputację dla wybranej przez siebie frakcji i pomagać uwięzionym w zaświatach duszom. Ponadto nie brakuje nowych dungeonów. Wszystko okraszone jest bardzo ładną grafiką. A o tym, że World of Warcraft trzyma się świetnie, niech świadczy fakt, że w dniu premiery na całym świecie Shadowlands rozeszło się w liczbie ponad 3,7 miliona egzemplarzy. Jak przekonuje wydawca, wynik oznaczał, że pozycja była „najszybciej sprzedającą się grą na PC w historii”. Niestety dla Blizzarda wkrótce rekord został pobity przez Cyberpunk 2077.
– Piotr Markiewicz
Dołącz do dyskusji