Różne są pomysły, aby wypromować i opowiedzieć nieco o swoim mieście. Tworzono już filmy, teledyski, pokazy slajdów czy pisano książki. Tymczasem Mińsk Mazowiecki postanowił pokazać się na kartach komiksów. I tak powstał Kmieć Grzegorz.
O Mińsku w Łodzi
Odwiedzając 29 Międzynarodowy Festiwal Komiksów i Gier w Łodzi, natknąłem się na spore stanowisko Mocnej Dawki Kultury z Mińska Mazowieckiego, przy którym to zasiadał rysownik komiksowy Wojtek „Cichy” Cichoń. Zachęcony piękną wystawą, podszedłem, aby zapoznać się z ofertą. Zostałem przyjęty miło i serdecznie. Otrzymałem autograf rysownika oraz kilka jego komiksów. Wśród nich znalazły się Marzenie królowej Bony, czyli tajemnice mińskiego pałacu, Polityka i sex czy podpisany specjalnie dla naszej redakcji przez autora W imieniu prawa. I choć wszystkie są niezwykle ciekawe, to dla Ostatniej Tawerny wybrałem te, które najbardziej pasują do tematu związanego z fantastyką. Choć wcale nie w oczywisty sposób. Przyjrzyjmy się więc serii zatytułowanej Kmieć Grzegorz.
Asterix z Mińska?
Seria o przygodach Grzegorza, kmiecia z Mińska, składa się z trzech zeszytów. Nasz bohater staje się w nich prawdziwym lokalnym herosem. Nic dziwnego, na dobrą sprawę można by go śmiało porównać do Asterixa. Podobnie jak słynny gal, również Grzegorz ma żółte włosy i wąsy, jest niezwykle mądry i błyskotliwy, a i w szczękę potrafi walnąć, choć magicznego napoju do tego nie potrzebuje. Pierwszy z komiksów jest historią prawdziwą i tylko nieco ubarwioną przez autorów. Na podstawie zapisków sądowych z 15 stycznia 1415 roku dowiadujemy się, jak to niejaki Gregorium kmethonem de Mensko miał sprawę przeciwko Januszowi de Drosdi. Dzięki tej wzmiance, zawartej w Księdze ziemi czerskiej 1404-1425, zbudowano całą historię o tym jak to nasz bohater pracował przy wycince lasu dla pana Janusza. Został on jednak oszukany i zapłaty nie otrzymał. Ale nasz sprytny Grześ nie tylko poszedł w tej sprawie do sądu, ale i uzyskał wsparcie pana Jana z Gościańczyc, który pomógł mu odzyskać dług. I tak oto, oprócz należnych pieniędzy, kmieć z Mińska zyskał także przydomek „Siekiera”.
Dwa kolejne numery to coraz większe puszczanie wodzy wyobraźni przez twórców. I tak oto nasz sprytny Grzegorz stawia czoła Zakonowi Krzyżackiemu i załatwia dla swej rodzinnej miejscowości statut miasta. W części trzeciej, słynny już pan Siekiera zostaje wysłane do Krakowa, aby tam pomóc w ratowaniu pewnej grupy muzyków występującej w Piwnicy, dla której to Jan ze wsi Kanty namalował szyld przedstawiający barany.
Humorystyczna lekcja historii
Po przeczytaniu wszystkich trzech zeszytów Kmiecia Grzegorza z miejsca stałem się ich fanem. Trzeba przyznać, że zarówno scenarzysta Artur Grzenda jak i rysownik Wojtek Cichoń wykonali świetną pracę. Jestem pełen podziwu jak z zapisków ksiąg sądowych, które przecież dla szarego człowieka nie są interesującą lekturą, stworzyli pełen wartkiej akcji i świetnego humoru komiks. Dwa kolejne numery to wspaniała inwencja i pomysły twórców. Wciąż jest w nich ziarno prawdy, ale też nie brakuje wkładu własnego.
Genialne są także odnośniki do współczesności jak chociażby umieszczenie w Krakowie wspomnianego już Jana ze wsi Kanty czy ganiających się po mieście z ludzi uzbrojonych w pałki, z których jedni odziani są w ubrania w biało-czerwone pasy, a drudzy mają na sobie koszule z białą gwiazdą. Piękna jest także kreska, którą tworzono komiks. Miła dla oka, z licznymi szczegółami, na które warto zwrócić uwagę i przystępna. Nawet gdy dochodzi do bójki w karczmie, odbiorca nie pogubi się kto z kim i dlaczego się bije. Poza średniowiecznym Menskiem, widać też współczesny Mińsk. Osobiście bardzo chciałbym odwiedzić teraz to miasto, aby porównać piękny obrazek z rzeczywistością.
Jedźmy do Mińska!
Po przeczytaniu Kmiecia Grzegorza pozostaje niedosyt. Bardzo chętnie poznałbym dalsze przygody tego sprytnego bohatera. Nie brak w nich scen zabawnych, wspaniałej akcji i intryg. A przy okazji możemy dostać niezłą lekcję historii. Według mnie jest to też wspaniała promocja samego Mińska Mazowieckiego, bo po lekturze chętnie odwiedziłbym miasto, które do tej pory kojarzyłem głównie z postacią chorążego Zubryka z serialu Czterej pancerni i pies. Dziękuję więc za wszystko twórcom i Mocnej Dawce Kultury za wydanie przygód opowiadających o panu Siekierze. Liczę, że jeszcze kiedyś, będę miał okazję go spotkać.