Turystyczne podróże w serii Assassin’s Creed
Jedna z najpopularniejszych marek Ubisoftu wydaje się mieć tyle samo zwolenników, co przeciwników. Faktycznie, trzeba przyznać, że przez ponad dekadę formuła sandboxa o zakapturzonych skrytobójcach walczących z wszechobecnymi Templariuszami została mocno wyeksploatowana. Niemniej, uważam, że cykl ten bardzo dobrze spełnia się w roli wakacyjnego umilacza czasu. Główny atut stanowi bardzo ciekawy dobór settingów. Poszczególne odsłony Assassin’s Creed zabierają graczy w zupełnie różne, choć równie autentyczne regiony, zaś akcja rozgrywa się na przestrzeni wielu wieków. W połączeniu z niezwykle wiernym, pełnym detali odwzorowaniem historycznych lokacji i możliwością swobodnego przemieszczania się (także po budynkach) daje to odbiorcom niespotykane w innych w grach akcji możliwości uprawiania wirtualnej turystyki. Przez lata było nam dane zwiedzić m.in. renesansową Italię, starożytny Egipt, Paryż ogarnięty rewolucją czy północną Amerykę w trakcie wojny o niepodległość.
Dodatkowo, w większości gier twórcy umiejętnie łączą przygodową historię, nawiązującą do teorii spiskowych, z rzeczywistymi wydarzeniami i postaciami. Sprawia to, że seria wypełniona jest także ciekawostkami historycznymi. Dwie ostatnie części – Origins i Odyssey – otrzymały nawet dedykowane tryby „edukacyjne” przeznaczone do spokojnego odkrywania świata. Serię Assassin’s Creed mimo wszystko charakteryzuje także bardzo przyjemny rdzeń rozgrywki. Ciche przekradanie się i skrytobójcze eliminowanie wrogów daje satysfakcję, a nowsze odsłony, stawiające na elementy RPG, znacząco ulepszyły walkę bezpośrednią. Gry mają przy tym bardzo niski próg wejścia i nie powinny sprawić problemu nawet grającym okazjonalnie i szukającym prostej rozrywki na wakacyjny wieczór. – Krzysztof Olszamowski
Dołącz do dyskusji