Powojenny Londyn
Powieść przenosi nas do roku 1926, na ulice Londynu. Wielka Wojna niedawno dobiegła końca, a mieszkańcy stolicy odreagowują codzienne zmartwienia podczas szalonych nocnych eskapad. Kluby w dzielnicy Soho pękają w szwach od „złotej młodzieży”, szlachciców, polityków, dyplomatów, gangsterów i tancerek, które za każdy taniec inkasują odpowiednią kwotę. W centrum tego świata świetnie odnajduje się Nellie Coker, seniorka swojego rodu, znana jako królowa londyńskiego półświatka. Jej szóstka dzieci, mimo niewielu oznak miłości, jest oczkiem w jej głowie. Celem życiowym Nellie jest zapewnić im awans społeczny i godną przyszłość. Potężne imperium zawsze jednak przysporzy sobie wrogów. Nie inaczej jest też w tym przypadku…
Prawdziwa podróż w czasie
Umiejętność odpowiedniego oddania klimatu słynnego miasta, do tego jeszcze w warunkach określonej epoki historycznej, nigdy nie jest łatwe. Jeśli jednak autorowi uda się uczynić to w taki sposób, że czytelnik zaczyna metropolię traktować jako równorzędnego bohatera, możemy być pewni jego sukcesu. Tak też jest w tym przypadku. Kate Atkinson nie tylko obdarowała nas dokładną mapą Londynu z zaznaczeniem kluczowych dla powieści miejsc. Otrzymujemy także mocno osadzoną w rzeczywistości fabułę, która nie boi się posługiwać prawdziwymi nazwami ulic, obiektów historycznych, wydarzeniami. Londyn w powieści Atkinson żyje, możemy wręcz usłyszeć uliczny gwar i poczuć swąd z ciemnych uliczek.
Brytyjski klimat na całego
Od razu warto też wspomnieć o klimacie Świątyń rozrywki. Pisarce udało się bowiem stworzyć powieść wciągająca, która wszak nie porywa akcją w każdym rozdziale. Dochodzi tu wszak do strzelanin, nawet morderstw z zimną krwią, jednak nie napotkamy tych wydarzeń co kilka stron. Intryga rozgrywa się w statecznym, powolnym tempie, ale przy lekturze trzyma nas niesamowity brytyjski klimat. Powieść aż prosi się o przeczytanie jej w obszernym fotelu, w świetle lampy i z fajką w dłoni. Duży wpływ na to ma z pewnością obszerny research, którym musiała zająć się pisarka. Książka stała się dzięki temu nie tylko kryminałem, co bardzo przyjemną książką obyczajową, poświęconą w dużej mierze relacjom rodzinnym. Z gangsterskim zabarwieniem oczywiście.
Będziecie po nich płakać
Należy wspomnieć też o bohaterach. Dawno już mi się nie zdarzyło, żebym szczerze przejmował się losem postaci książkowych. Przy okazji Świątyń rozrywki udało mi się wrócić do tego stanu. Poznajemy tu cały szereg bohaterów skrajnie od siebie różnych: gangsterów, policjantów, prostytutki, tancerki, modelki, ambitną młodzież. Wszystkich jednak łączy to, jakie piętno odcisnął na nich los. W przypadku niektórych jest to życie, innych bieda. Każda z tych postaci to jednak osoba z krwi i kości, której działania można popierać albo zupełnie się z nimi nie zgadzać. Z pewnością jednak nie przejdziecie obok nich obojętnie.
Retrospekcja i futurospekcja
Kate Atkinson zastosowała tu dwa zabiegi stylistyczne, które z początku wprowadziły mnie w pewną niepewność, jednak z czasem doceniłem ich działanie. Pierwszym z nich jest fakt, iż autorka nie od razu przekazywała nam wszystkie fakty. Mogliśmy poznać wydarzenie z perspektywy jednej postaci, a dopiero w kolejnym rozdziale, napisanym z perspektywy innego bohatera, cofnąć się w czasie i to samo wydarzenie obejrzeć z zupełnie innej strony. Często zabieg ten pozwala też na wyjaśnienie danej intrygi. Oprócz tego, na sam koniec otrzymaliśmy też opis losów poszczególnych postaci już po zakończeniu akcji powieści. Atkinson nie ominęła nawet gazeciarza, którego mogliśmy poznać na pierwszej stronie książki – tym samym chłopak ten stał się swoistą klamrą Świątyń rozrywki.
Dajcie się oczarować dawnej Anglii
Muszę powiedzieć szczerze, że książka ta wprost mnie oczarowała. Uwielbiam klimat wiktoriańskiego Londynu, także u jego schyłku. Tutaj zaś Kate Atkinson zapewniła mi magiczną podróż w czasie do tego właśnie, nieistniejącego już świata. Bohaterowie, do których się przywiązałem, wspaniałe opisy miasta, historyczny research autorki, wszystko to tworzy mozaikę niezwykle wciągającej powieści na pograniczu kryminału z obyczajówką. Dawno już nie doświadczyłem realnego smutku, gdy postaci z książki doznają nieszczęść – w przypadku Świątyń rozrywki to uczucie powróciło. Witajcie w Anglii, która dawno minęła!