Dobiegający powoli końca rok 2018 nie zapisze się złotymi literami w historii first person shooterów. Call of Duty wzburzyło fanów brakiem trybu fabularnego a Battlefield zbyt swobodnym potraktowaniem materiału źródłowego – II Wojny Światowej. Polski Farm 51 zaproponował nam fikcyjną III Wojnę Światową, ale jej trudny start ciężko nazwać „wybuchem”…
Ale może zbyt krytycznie postrzegamy te tytuły? Wyrobiły one w branży dość solidne (w większości negatywne) opinie jeszcze przed premierą, a przecież może nie jest wcale aż tak źle?
Call of Battle Royale
Tryb Blackout w najnowszej odsłonie strzelanek Activision zastąpił moduł fabularny i spotkał się z tego powodu z falą gigantycznego hejtu. I to mimo tego, iż ostatnia część serii, która faktycznie opowiadała ciekawą historię, ukazała się pewnie już z 10 lat temu. Inna rzecz jest taka, że pojedynczy gracz może się w Black Ops IIII bawić całkiem nieźle, o ile nie będzie mu przeszkadzać, że ominie danie główne.
Ogółem zmierzam do tego, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Nowe Call of Duty nie jest grą wybitną, ale wyróżnia się na tle poprzedników. Dzięki prostemu wprowadzeniu, intensywnemu multiplayerowi, doskonałemu battle royale i wyjątkowo bogatemu trybowi zombie jest to jedna z najciekawszych strzelanek tego roku. A jeśli przeliczacie złotówki na godziny gry/ilość zawartości, to nie mogliście lepiej trafić.
Kup tanio Call of Duty Black Ops IIII
Historyczne Fantasy
Powodem, dla którego zebraliśmy się tutaj dzisiaj (czyli dla którego powstał niniejszy tekst), jest przede wszystkim niedawna premiera kolejnej odsłony legendarnej serii strzelanek Battlefield. W przeciwieństwie do twórców Call of Duty, spece z EA DICE raczej niechętnie romansują z klimatami science fiction (nie liczę oczywiście ich Star Wars Battlefront, które formalnie nie należy do serii Battlefield). Wiadro pomyj, jakie wylano na szwedzkie studio w związki z zaprezentowaniem części oznaczonej cyfrą/literą V było… dość spore.
DICE od dłuższego czasu wydaje tak naprawdę tą samą grę, ubiera ją tylko w inne wdzianka. Wielu fanom nie spodobało się, że pierwszy zwiastun Battlefielda V ukazywał kobiety z mechaniczną protezą i facetów z twarzami pomalowanymi w pstrokate barwy na polach bitew II Wojny Światowej. Nie powiem, że omawiany trailer jakoś specjalnie mnie porwał, ale wiedziałem, że w grę i tak zagram, a swojej decyzji nie żałuję.
Wprawdzie tryb fabularny jest naprawdę słaby, więc jego obecność nie daje Battlefieldowi jakiejś wielkiej przewagi nad Call of Duty, ale za to tryby multi po raz kolejny „dają radę”. Strzelanie daje mnóstwo satysfakcji no i pełno tutaj charakterystycznych „Battlefield moments”. Jakby tego było mało, EA po aferze związanej z Battlefrontem II zrezygnowała z płatnych opcji premium i DLC.
Kluczem do wygranej DICE w tegorocznym pojedynku shooterów może być zapowiedziany na marzec dodatek wprowadzający drugowojenny tryb battle royale. Czy to będzie game changer? Obawiam się jednak, że podobnie jak inne nowości serwowane w tym roku – jak choćby budowanie umocnień czy system kompanii – nie tylko nie zrewolucjonizuje on marki, ale także nie zostanie zbyt ciepło przyjęty przez graczy. Tak czy siak, osobiście uważam, że Battlefield V jest udaną strzelanką i zapewnia co najmniej tyle samo radochy co konkurent z Activision.
Ku chwale ojczyzny?
World War 3 jest tytułem, który na ten moment dopiero stara się wejść na poziom pozwalający spełnić oczekiwania graczy i samych twórców. Jeśli nie jesteście przekonani, czy warto już teraz rzucać się w wir trzecio wojennych starć, warto odrobinę poczekać. Ten rok oferuje kilka alternatywnych produkcji.
Choć World War 3 jest grą chwalącą się względnym realizmem wirtualnego pola bitwy, przedstawia fikcyjny konflikt zbrojny, do którego miejmy nadzieję nigdy nie dojdzie. Spore zainteresowanie tym tytułem wskazuje, że gracze są spragnieni odrobiny wiarygodności w strzelankach. Sam jestem wielkim fanem współczesnych odsłon serii Battlefield (Bad Company 2, BF3 i BF4) i trochę stęskniłem się za takimi klimatami.
Niestety World War 3 nie do końca spełnił moje oczekiwania – widzę w tym tytule wielki potencjał, ale raczej wstrzymam się rodzimą produkcją, aż twórcy z gliwickiego Farm51 doszlifują i usprawnią nieco swoje dzieło. Na szczęście regularnie pojawią się kolejne łatki, nie tylko poprawiające działanie tytułu, ale także dodające nową zawartość.
Tytuły, które ciągle żyją
Jeśli szukacie alternatywy dla World War 3, a jesteście uczuleni na Call of Duty i Battlefielda… Jest pewna produkcja, z której ekipa Farm51 powinna czerpać wzorce budowania społeczności wiernych graczy. Regularnie dodawanie do Rainbow Six: Siege nowej zawartości, błyskawiczna reakcja na wszelkie problemy techniczne oraz bezlitosne rozprawianie się z oszustami zapewniły grze Ubisoftu sporą popularność, która utrzymuje się nawet trzy lata po premierze.
Rozgrywka w Rainbow Six: Siege rozpoczyna się od wybrania operatora – każdy ma tu unikalne zdolności i gadżety, co nie bez powodu może budzić skojarzenia z Overwatchem. Pojedynki odbywają się na niewielkich, stosunkowo ciasnych mapach. Zwykle musimy szybko pokonywać kolejne pomieszczenia, by odnaleźć i wyeliminować przeciwników.
Rozgrywka jest szybka, ale jednocześnie taktyczna – głównie przez możliwość łatwego niszczenia otoczenia. W ścianach możemy robić nie tylko dziury, ale i tworzyć barykady. Sprawia to, że pole walki zmienia się dynamicznie w trakcie potyczki.
Fan Battlefielda z pewnością poczuje się nieco zawiedziony wielkością map oraz brakiem pojazdów w Rainbow Six: Siege. Gra cieszy się jednak sporym zainteresowaniem, dlatego nie brakuje chętnych do wspólnej zabawy. Co więcej, twórcy regularnie przygotowują nową zawartość w postaci kolejnych map czy operatorów.
Wojna jednak się zmienia
Fani strzelanek mieli niezbyt udany rok – mówię w czasie przeszłym, gdyż do końca grudnia nie zapowiedziano żadnej większej premiery. Od jakiegoś czasu możemy już grać także w kolejną odsłonę serii Fallout, która tym razem niemalże kompletnie zrezygnowała z udawania RPG. Najnowsza produkcja Bethesdy skupia się na sieciowym i hurtowym eksterminowaniu całych hord postapokaliptycznego ścierwa. Dlatego na upartego można zaliczyć ją do gatunku.
Takie podejście jednym może się podobać, innym nie, ale Fallout 76 mógł być nie najgorszą grą. Niestety – techniczne babole i zwyczajne położenie projektu już na etapie projektowania rozgrywki sprawiły, że produkcja jest niemalże niegrywalna… Dlatego próbujecie na własne ryzyko – w końcu Bethesda przed premierą zapowiadała wieczne wsparcie dla tytułu. Może kiedyś jeszcze będzie warto po niego sięgnąć?