Nasza redakcja, chcąc uhonorować autorkę serii książek o Harrym Potterze, wybrała swoje ulubione postacie i trochę o nich opowiedziała.
Chociaż to zestawienie nie zawiera wielu istotnych bohaterów, jest wyjątkowe. W podzięce za cały trud włożony w kształtowanie charakterów młodych czytelników przedstawiamy listę tych protagonistów, którzy najwięcej wnieśli do naszego życia. Dziękujemy i życzymy wszystkiego magicznego z okazji urodzin!
Dziękuję za Quidditcha
Zawsze lubiłem sport. I choć wybitnym sportowcem nie byłem to fanem już jak najbardziej. Zawsze ciągnęło mnie przede wszystkim do piłki nożnej, ale także hokej, lekkoatletyka, skoki narciarskie czy nawet snooker nie były mi obce. Nic, więc dziwnego, że spodobał mi się także Quidditch. To połączenie kilku innych dyscyplin naprawdę zrobione zostało w ciekawy sposób. Miotły, kafle, złoty znicz i magia – czegóż tu nie lubić. I wciągające rozgrywki zarówno na poziomie szkolnym, jak i międzynarodowej arenie. Wielki szacunek należy się wiec pani Rowling za wymyślenie go, ale nie tylko. Samo przedstawienie nie dałoby zbyt wiele. Świetnie wczuła się w postać komentatora i już, jako Lee Jordan zachęciła do śledzenia wydarzeń na boisku. Czytelnik czuł atmosferę na stadionie, śledził lot piłek i wydarzenia. Kiedy Gryffindor zdobywał punkty, chciało się krzyknąć, jakby samemu się w tym uczestniczyło. Lepiej poradziłby sobie chyba tylko Tomasz Zimoch, ale i to pewne nie jest. Dlatego dziękuje pisarce za wymyślenie tego sportu oraz za całą oprawę z nim związaną. Gdyby tylko była taka możliwość z chęcią sam dosiadłbym miotły i zagrał. Najchętniej na pozycji ścigającego. – Piotr Markiewicz
Dziękuję za Severusa Snape’a
Z całego serca pragnę podziękować Ci za postać Severusa Snape’a! Jest to, bowiem jeden z najciekawszych bohaterów serii o młodym czarodzieju Harrym Potterze. Ten wysoki nauczyciel z Hogwartu, o bladej cerze, czarnych, tłustych włosach i haczykowatym nosie to postać niezwykle tajemnicza. Co chwila trzeba zmieniać zdanie na jego temat. Raz zdaje się czarnym charakterem, to znów wielkim bohaterem. Posiada wspaniałą, mroczną osobowość, która pokazuje przez większość cyklu. A jednak za tym obliczem skrywa się zupełnie inna twarz. Potrafił poświęcić się w imię miłości do Lilly Potter. Był gotów poświęcić życie dla jej syna. Posiadał niezwykły talent magiczny, dorównujący moim zdaniem Voldemortowi czy Dumbledorowi. Oprócz warzenia mikstur potrafił przecież tworzyć własne zaklęcia, latać bez pomocy miotły, leglimencja i oklumencja nie miały dla niego tajemnic, był mistrzem pojedynków, a czary umiał rzucać nawet bez różdżki i bez słów! Wiele osób pokochało go, kiedy wcielił się w niego Alan Rickman, ale to Pani go stworzyła, a my możemy go kochać dzięki temu. I to nawet po tylu latach! Rzec można: Always! – Piotr Markiewicz
Dziękuję za Alastora Moody’ego
Najlepszego aurora w świecie Harrego Pottera nie trzeba przedstawiać. Facet, który stracił sporo (kawałek nosa, oko, nogę) w walce z czarnoksiężnikami wyjętymi spod prawa. Do tego mistrz wszelkich zaklęć ofensywnych i obronnych, wyszkolony łowca i człowiek tak ostrożny, że sprawdza kilka razy potrawę, zanim ją skosztuje. Twardy, stanowczy, ale również bardzo zaangażowany w walkę z Lordem Voldemortem. Wspaniały przykład człowieka, który poświęcił całe swoje życie w imię idei i obrony słabszych. – Mateusz Zelek
Dziękuję za Dementorów
W czasach dzieciństwa uwielbiałem bawić się w dementora. Nie wiem, co mnie tak ciągnęło do tych mrocznych istot, które zadawały ból i cierpienie. Może przez wrażenie, jakie zrobiła na mnie pierwsza scena z ich udziałem w pociągu w trzeciej części przygód chłopca, który przeżył? Może to, że w szczególności lubiły się w dręczeniu Pottera, którego niezbyt lubię. Sam ich wygląd czy sposób poruszania napawa strachem. Widok dementora na długo zapada w pamięć. Można się jednak przed nimi bronić dzięki zaklęciu patronusa. Ciekawe, jaki kształt przybrałaby moja wersja tego czaru. – Mateusz Zelek
Dziękuję za Argusa Filcha
Jak widać mam dziwny wybór, co do ulubionych postaci. Filch!? Ale jak to!? No tak, pałam sentymentem do starego, wrednego woźnego, który dbał o cały zamek. Biorąc pod uwagę charakter niektórych uczniów, wcale się nie dziwię, czemu tak nienawidził niektórych małolatów. I te jego ciągłe prośby do Dumbledore’a o przywrócenie kar cielesnych i wspomnienia o uczniach przypiętych łańcuchami do sufitu lochu. Piękne czasy! – Mateusz Zelek
Dziękuję za Aragoga
Pajączek, chyba jakiś nieślubny syn Szeloby z Władcy Pierścieni. Proszę tylko nie mylić go z Aragornem! Od zawsze uwielbiałem wszelkie stworzenia, które posiadają więcej niż cztery par odnóży. Dlatego widok tego pana był dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Jeden z najpotężniejszych mieszkańców Zakazanego Lasu i tatuś setek pająków, które zdecydowanie nie były pozytywnie nastawione na gości. Szkoda, że dostał w książkach oraz w filmie tak niewielką rolę. Było mi smutno, gdy w 6 części dowiedziałem się o jego śmierci. Chociaż moment upicia się przez Hagrida i Slughorna był całkiem zabawny. – Mateusz Zelek
Dziękuję za Trolla Górskiego
Chyba moja ulubiona scena w całej serii i na pewno ulubione stworzenie w całym uniwersum Harrego Pottera. Wielki, paskudny i inteligentny inaczej troll! Istnieje kilka gatunków, jednak to właśnie górki pojawił się w filmie oraz w książce. I narobił niemałego bałaganu w toalecie. I słynne smarki na różdżce. Zawsze uwielbiałem trolle we wszystkich światach fantasy. Ciekawe czy dlatego niektóre osoby mówią do mnie trollu z powodu sympatii do tych stworzeń, czy jakiegoś podobieństwa… – Mateusz Zelek
Dziękuję za Hermionę Granger
Hermionę można albo kochać, albo nienawidzić. Na samym początku serii przygód o Harrym Potterze jest przedstawiona, jako przemądrzała smarkula pochodząca z rodziny mugoli, która nie sprawia wrażenia zbyt sympatycznej. Jednak wraz z rozwojem wydarzeń młoda uczennica Hogwartu pokazuje to, co w niej najlepsze – racjonalne myślenie, odwagę, a także lojalność wobec przyjaciół. Właśnie, dlatego Hermiona jest dla mnie szczególną postacią – bez jej wiedzy i pomocy w kluczowych momentach losy głównych bohaterów potoczyłyby się inaczej, a powieści J. K. Rowling nie wyglądałyby tak samo. – Olga Tomczak
Dziękuję za Syriusza Blacka
Czyli najlepszego ojca chrzestnego na świecie, który pokazał, że zła nie przyjmuje się wraz z mlekiem matki. Wyłamał się z rodzinnej tradycji, gdy został przyjęty do Gryffindoru, stając się jednocześnie czarną owcą w rodzie Blacków. Znalazł jednak druhów, mających w poważaniu jego pochodzenie. Wspólnie hasali pod postacią zwierząt – Syriusz aka Łapa, jako czarny psiak – by wesprzeć kumpla wilkołaka. Udowodnił, że więzy przyjacielskie są silniejsze niż więzy krwi i pokazał, że mimo przeciwności losu, można szczerze kochać nieswoje dziecko. I właśnie za tę miłość do Harry’ego oraz gotowość do walki w imię słabszych uwielbiam tę postać. Nie mogłam opanować łez, gdy Syriusz poświęcił swoje życie za chrześniaka. I w zasadzie nie mogę za każdym razem, gdy powracam do książek lub filmów. Jedno trzeba przyznać, dobrotliwego tatkę po przejściach i o silnym charakterze Gary Oldman zagrał fenomenalnie. J. K. Rowling, stworzyłaś naprawdę piękną postać. – Adrianna Michno
Dziękuję za Rona Weasleya
J.K. Rowling chciałabym podziękować za postać, która może nie jest szczególnie spektakularna i nie wzbudziła tylu łez, co Syriusz Black, a mimo to wnosi wiele dobrego! Ron Weasley udowodnił, że nie warto udawać kogoś innego – za to należy być szczerym z samym sobą. Akceptował to, kim jest i z jakiej rodziny pochodzi, nie okazując zawiści lepiej sytuowanym, czy bogatszym od siebie. Na swojej drodze napotykał masę przeciwności i kpin, ale potrafił znaleźć prawdziwych przyjaciół, szczerze kochał swoją rodzinę i nie próbował komukolwiek zaimponować. Z piegowatą twarzą, rudą czupryną i panicznym strachem przed pająkami dał się poznać i polubić milionom czytelników! Dobrze, że jesteś Ron! – Paulina Czajka
Dziękuję za Rubeusa Hagrida
Kocham zwierzęta i w dzieciństwie lubiłam moim własnym czworonogom przypisywać magiczne zdolności. Niczym nieograniczona wyobraźnia dyktowała mi najprzeróżniejsze scenariusze, od lotów na grzbiecie kota po podwodne harce z psem. W duchu cieszę się, że nigdy nie podkusiło mnie spróbować tych wszystkich zabaw w rzeczywistości. Kot i tak już za mną nie przepadał.
Co do wybranego przeze mnie bohatera, to w tym olbrzymim brodaczu odnalazłam cząstkę siebie, taką bezgraniczną miłość do wszelkiego stworzenia i wrażliwość. Oddanie Hagrida dla tych wszystkich dziwnych stworów darzę szacunkiem i podziwem. Nie mogę do końca zrozumieć przyjaźni z gigantycznym pająkiem, ale przebolałam ją już dawno. – Ola Woźniak