Czy będzie o Arielce?
Zacznę od marudzenia na okładkę – Mała Syrenka o nieco wrednej minie sugeruje, że morskie panny będą w książce ważne i obecne, tymczasem te pojawiają się raczej w legendach i uprzedzeniach mieszkańców Sieldige niż fabule. Od początku nie mogłam pogodzić streszczenia od wydawcy z tym obrazkiem i jak się okazuje, słusznie. Jeśli szukacie przygody rozgrywającej się w tajemnych głębinach, sięgnijcie po Przygody Sindbada Żeglarza. Jeśli marzy wam się miejsko-pałacowe fantasy napisane dobrym stylem, chwytajcie Kubasiewicz.
To nie tak, że słone odmęty i żyjące w nich (lub na nich) istoty nie są w świecie Wszystko pochłonie morze ważne. Stanowią jednak tło i tajemnicę powieści, bo przygody Leto, a potem Alethy, bo te dwie postaci dzielą tu pierwszy plan, toczą się w mieście nagle pozbawionym politycznej stabilizacji i Księcia. Młody rycerz i jego powierniczka, alchemiczka, muszą z jak największą dyskrecją i skutecznością przywrócić dawną równowagę… i nie zginąć w trakcie.
Bezhołowie, więc walki o tron
Leto reprezentuje politykę, taką na najwyższych szczeblach – jest jednym z trzech „braci”, przybocznych Księcia, kogoś w rodzaju bohaterów i ministrów zarazem. Łączy ich dawna przyjaźń, dzielą interesy i pytania o to, który z nich zostanie następcą tronu. Czy słyszymy tu echa Kaladanu i księcia Atrydy? Mnie się kojarzy, ale wydaje mi się, że jest to tylko easter egg. W Sieldige wielu włada magią, Leto – tą związaną z żywiołem wody. Z jednej strony stanowi to powód do większego szacunku (lub strachu), z drugiej – dyskryminacji, bo pomniejsi magowie to nic specjalnego, zwykłe mieszańce o „słonej krwi”, więc osoby mające wśród przodków nie tylko ludzi, ale także mieszkańców morza.
Aletha jest na przeciwnym biegunie, jeśli chodzi o pozycję w społeczeństwie. To rzemieślniczka, alchemiczka, być może najlepsza w kraju, ale nieafiszująca się ze swoimi talentami. Wie, że naraziłoby ją to na przesadne zainteresowanie różnych grupek starających się zagarnąć władze lub zyski. Wie o niej właściwie tylko Leto, a czytelnik długo będzie się zastanawiał, jakie relacje wiążą tę dwójkę. Możecie przez to zignorować małe szczególiki, które ostatecznie okażą się ważne dla zrozumienia, dlaczego bohaterka tak bardzo chroni swoją prywatność.
Rodzina, przyjaźń, brak zaufania
Informacja to najcenniejszy towar i najlepsze zabezpieczenie na przyszłość. Każdy, kto ociera się o pałace czy rady, doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Najbardziej intrygujące postacie drugoplanowe tej książki obracają właśnie tą walutą. Jedna z nich, przełożona szpiegów, działa w mieście, gdzie spotykają się losy wielu osób. Inna przyczaiła się w zupełnie odmiennych warunkach – ale nie chcę powiedzieć wam zbyt dużo. Jak w każdym dobrym fantasy, wyrzutki, samotnicy i pustelnicy mogą okazać się powiernikami starej wiedzy i magii. Tymczasem główni bohaterowie myślą, że strzegąc swoich tajemnic, mają jednocześnie dostęp do wystarczającej wiedzy – rozczarują się, a wy będziecie trzymać kciuki, żeby ich zawód nie był śmiertelnie niebezpieczny.
Rytm i fabuła Wszystko pochłonie morze podlega przypływom i odpływom – czasem wszystko dzieje się bardzo szybko, mamy walki i pościgi, kiedy indziej bohaterowie siedzą przy biurkach i pogrążają się w myślach. Powoli odkrywamy magię świata Kubasiewicz; autorka zdradza nam w każdym momencie tylko tyle, żebyśmy czuli się prawie jak jej postacie – jeśli one się mylą, my razem z nimi. Jeśli dziwią, sami otwieramy szeroko oczy. Pisarka bawi się z nami, jakby sama była naczelną szpieginią Sieldige.
Mam nadzieję, że Kubasiewicz planuje dłuższą serię książek z tego świata. Albo podręcznik do RPG, na podstawie którego ktoś kiedyś nakręci serial. Bardzo chętnie wypłynę na te odmęty jeszcze raz.
Ojej, ale miła recenzja! 🙂 Dziękuję. W uniwersum planuję opowiadania (jedno zresztą istnieje). Plan powieści również mam, ale czy ona powstanie i się ukaże, to już trudno mi powiedzieć. 😉
O, to trzymam kciuki! I będę polować na opowiadania.