Czasami utwory do filmów powstają miesiącami. Są przemyślane, skrupulatnie komponowane, aranżowane. A czasami jest to tytułowy utwór do "Pogromców Duchów" i musi powstać w dwa dni.
Piosenka przewodnia do Ghostbusters jest chyba jednym z najbardziej rozpoznawalnych utworów użytych w filmie, jakie powstały w latach 90. Poza tym to całkiem dobra piosenka, biorąc pod uwagę, że jej autor stworzył ją na kolanie, tuż przed terminem oddania.
Oczywiście nie taki był plan. Pogromcy duchów miał być jednym z letnich blockbusterów i nikt nie zamierzał poświęcać żadnych dodatkowych pieniędzy na piosenkę. Ale po 50 próbach, z których żadna nie spodobała się producentom, a premiera miała odbyć się już za chwilę, ktoś wpadł na pomysł, by poprosić Raya Parkera Jr., żeby spróbował. Parker początkowo nie był tym pomysłem zachwycony, po pierwsze ze względu na to, że dano mu tylko dwa dni, a po drugie „Ghostbusters” nie rymuje się z wieloma słowami.
Ale ostatecznie zgodził się na to i zaczął działać. Najwyraźniej muzyka przyszła szybko, ale utknął z tym nieszczęsnym „Ghostbusters” t, a pozostało mu tylko kilka godzin, zanim będzie musiał oddać piosenkę. Przełom nastąpił dzięki reklama eksterminatorów. Cytując Parkera:
Byłem w półśnie, a oni trzymali te paczki i rozpylali środki przeciw szkodnikom, a dla mnie to wyglądało jak opakowanie Pogromców, a potem na ekranie pojawił się numer telefonu i pomyślałem:”Widziałem to przecież w filmie! ” Więc wymyśliłem: „Kogo wezwiesz „i niech wszyscy odpowiadają” Pogromcy duchów!
Innym sekretem tej piosenki jest to, że ponieważ cała została napisana w dwa dni, użyli wielu pętli. Istnieje powód, dla którego „”Who you gonna call” i „I ain’t 'fraid of no ghosts” stał się takimi hasłem. Powtarzane są kilkanaście razy. Najwyraźniej nie był to wybór artystyczny, a raczej brak reszty tekstu.
Cameos celebrytów, którzy odwracają się do kamery i krzyczą: „Pogromcy duchów!” były najczęściej przysługami, z tym, że kilka sekund z Johnem Candy uzyskano prawie nielegalnie. Poszli na plan, na którym Candy pracował – w zupełnie innym filmie – i krążyli tam prosząc ludzi, żeby krzyczeli „Ghostbusters” do kamery, gdy piosenka grała na boomboxie. Poprosili Candy’ego by zrobił samo, a potem pobiegli do wyjścia. Jak można się było spodziewać, wpadli w kłopoty z Gildią Aktorów Filmowych i skłonili SAG do zajęcia stanowiska w sprawie praktyk związanych z tworzeniem teledysków.