Vincent i Doktor
Lubię takie odcinki DW. Oto Doktor wraz z towarzyszami urządza sobie wycieczkę, by podziwiać cuda tego świata, zauważa jakiś szczegół podczas rzeczonej wycieczki, wsiada w TARDIS, by zbadać coś z czego rodzi się większa sprawa.
Do tego ze wszystkich gościnnych występów pojawienie się Tony’ego Currana podobało mi się chyba najbardziej. Nie dość, że odszedł na moment od ról szemranych typów i rzezimieszków, to jeszcze przepięknie wcielił się w Vincenta van Gogha, sprawiając, że w pełni zaangażowałam się w jego niespotykane postrzeganie świata, a co za tym idzie – także jego cierpienie.
W jednym z mieszkań, które wynajmowałam, wisiała reprodukcja “Słoneczników” Van Gogha naklejona na sklejkę, jak to się robiło czterdzieści lat temu. Bardzo kusiło mnie, żeby dopisać tam “For Amy”… – Karolina Małas
Dołącz do dyskusji