Już 18 stycznia na platformie Netflix pojawi się drugi sezon serialu Punisher. My już mieliśmy okazję obejrzeć nowe przygody Franka Castle i spieszymy, aby się z wami podzielić naszymi wrażeniami.
Krew leje się gęsto
Nim jeszcze przejdę do fabuły najnowszego sezonu Punishera pragnę uprzedzić, że choć postaram się jak najmniej opowiedzieć o tym, co nas czeka, to zawsze jakiś spojler zdarzyć się może, więc czytacie na własną odpowiedzialność. Cóż więc nowego czeka tym razem naszego Franka Castle? Można by powiedzieć, że nic nowego. Wciąż będzie musiał walczyć, bić się, zabijać i przy okazji obrywać. Czy to oznacza, że będzie nudno? Ależ skąd! Scenarzyści serialu zadbali o to, aby nie zabrakło nam emocji i scen zapierających dech w piersiach. Ale po kolei.
Jak wiemy jeszcze z pierwszego sezonu, nasz tytułowy (anty)bohater zmienił nazwisko i dla świata miał zniknąć. Oczywiście ta sztuka mu się nie udała. Początkowo dostajemy zupełnie nowego Franka, przedstawiającego się jako Pete. Oto facet, który chce sobie wypić piwko w barze, znaleźć dziewczynę, potrafi żartować i się uśmiechnąć. Ta sielanka kończy się jednak bardzo szybko. Los krzyżuje bowiem drogi naszego Punishera z nastoletnią Amy, która wpakowała się w spore kłopoty i teraz ściga ją niejaki John Pilgrim i jego ludzie. Oczywiście Castle nie może pozwolić, aby dziewczynie stała się jakaś krzywda i pakuje się „w bagno” razem z nią. Ale to nie wszystko.
Poobijany i pokonany przez Franka Billy Russo, znany teraz jako Jigsaw, budzi się w szpitalu i po krótkiej rehabilitacji ucieka z niego, by znów siać zamęt na ulicach Nowego Jorku. Dinah Madani rusza jego tropem, ale wiedząc, że nie poradzi sobie sama, ściąga do pomocy Punishera. I tak oto Pete musi być znów Frankiem i radzić sobie nie z jednym, a z dwoma bad guyami na raz. A przy okazji jeszcze niańczyć swoją nową podopieczną, która wcale nie chce grzecznie i pokornie podporządkować się rozkazom Castle’a.
Perfekcyjny casting
Przejdźmy teraz do zachwytów nad aktorami. Bo trzeba przyznać, że jest za co chwalić osoby odpowiadające za casting, ale i samym odtwórcom poszczególnych ról brawa się należą. To, że Jon Bernthal jest znakomitym Frankiem Castle wiedzą już chyba wszyscy. Od kiedy pojawił się w Daredevilu widzowie pokochali go jako Punishera i tak już pozostało. Aktor nadal nie spuszcza z tonu, robi wszystko znakomicie, a fani mają nadzieję, że jeśli serial zostanie wznowiony na innej platformie, to Bernthal nie zostanie wymieniony na nikogo innego. Tego i ja bym sobie zresztą życzył.
Myślę, że nie ma co się tu rozwodzić nad Amber Rose Revah i Jasonem R. Moorem, czyli agentką Madani i Curtisem, bo oni dobrze wypadli już w pierwszym sezonie i nadal robią swoje. Momentami tylko szkoda, że nie dodają czegoś więcej od siebie, a ich postaci pozostają niezmienne. Nie, żeby przez to wypadali źle, ale można się do nich nieco przyczepić. Zwłaszcza kiedy patrzymy na Bena Barnesa, którego Billy Russo mocno ewoluował w porównaniu z poprzednimi odcinkami. Spora w tym zasługa scenarzystów, którzy rozwinęli nam Jigsawa, ale i aktor potrafił wszystko wyśmienicie zagrać. I tak oto nasz rozdarty i zagubiony bad guy stara się ułożyć sobie wszystko na nowo, próbuje stać się dobry, ale ciemna strona zaczyna brać nad nim górę. Te emocje, zmiany i wahania przeżywamy razem z nim i nawet może nam być go szkoda, by za chwilę przeklinać jego poczynania i wybory.
Nowy sezon to oczywiście także i nowi bohaterowie. Floriana Lima wciela się w postać doktor Kristy Dumont, która stara się wpłynąć na psychikę Billy’ego i pomóc mu pozbyć się koszmarów. Jak dla mnie wypada najsłabiej z obsady. Jej wątek jest mało oryginalny i może nawet nieco nudny. Owszem, ma wpływ na całość, ale myślę, że reżyser mógł nieco inaczej poprawić tą postać. Dużo lepiej wypada nasz nowy antagonista czyli John Pilgrim, grany przez Josha Stewarda. Bohater, wzorowany na znanym z komiksów Mennonicie, jest odpowiednio mroczny, tajemniczy, oddany sprawie, a nawet honorowy. Do tego jest też świetnie wyszkolony, dzięki czemu stanowi idealnego wroga dla Punishera. Szkoda, że twórcy nie wykorzystali do końca potencjału i momentami odsunęli naszego „złola” na bok, zamiast dać mu rozwinąć skrzydła.
I wreszcie przejdźmy do Amy Bendix, w którą to wcieliła się Giorgia Whigham. Świetnie zagrana, wykreowana i idealnie pasująca do duetu z Frankiem postać, to najlepszy element całego sezonu. O ile widz dostaje znakomitą akcje, świetne pojedynki, dużo zagadek i tajemnic, o tyle para Castle-Bendix to już wyższy poziom. Ich współpraca, dialogi, kłótnie i przyjaźń wnosi do Punishera więcej humoru, ale i sprawia, że serial ogląda się jeszcze przyjemniej. Mi osobiście ich relacje kojarzą się z tymi, jakie dostaliśmy w Loganie. Czapki z głów.
Ukłon dla fanów komiksu
Drugi sezon Punishera to coś, na co fani czekali. I nikt nie powinien być zawiedziony. Frank Castle robi swoją robotę po mistrzowsku, a jego ścieżkę znaczą litry krwi, setki trupów i mnóstwo połamanych kończyn. Do pomocy dostaje partnerkę, która daje nam coś zupełnie nowego, a inne postaci wypadają na ich tle bardzo dobrze. Znajdą się pewnie tacy, którzy będą nieco narzekać na te przemiany Billy’ego Russo i nieco irytującą agentkę Madani, ale ja osobiście uwag do nich nie mam. Przyznać za to muszę, że wreszcie mam marvelowski serial, który nie jest zbędnie rozciągnięty. Bo nawet trzeci sezon Daredevila wydawał mi się zbyt długi i niepotrzebnie przeciągany. Tu niemal każda scena jest potrzebna i wnosząca coś do całości. Twórcy, wiedząc pewnie, że za chwilę i ten serial zniknie z platformy Netflixa, nie poszli na łatwiznę, ale dali z siebie wszystko, by zadowolić fanów i pożegnać się w najlepszy możliwy sposób.
Na pochwałę zasługuje też fakt, że nie pominięto czytelników komiksów. Jeśli znacie dobrze rysunkowe przygody Franka Castle, to będziecie zachwyceni licznymi scenami nawiązującymi do dzieł stworzonych przez Stana Lee, Jacka Kirby’ego czy Gerry’ego Conway’a. Takich „smaczków” znajdziecie tu kilka i z pewnością uśmiech zagości na waszych twarzach. Czy jednak znacie Punishera tylko z ekranów telewizyjnych, kinowych czy też z zeszytów Marvela, powinniście być usatysfakcjonowani drugim sezonem. Osobiście polecam i mam nadzieję, że nikt zawiedziony nie będzie.